Budżet domowy w rękach dzieci - eksperyment - Our Little Adventures

Budżet domowy w rękach dzieci – przeprowadzamy eksperyment!

Co się wydarzy, jeśli damy dzieciom pieniądze i przez 1 dzień pozwolimy decydować o naszym życiu? Czy budżet domowy to wszystko wytrzyma? Jak wygląda świat z perspektywy kilkulatka? Zobaczcie, jak – uzbrojeni w kamerkę na głowie – Mania i Jasio poradzili sobie z zakupami na cały dzień dla naszej rodziny.

Od kilku miesięcy nasze dzieci uczą się, czym są pieniądze i jaką mają wartość. Zaczęły dostawać kieszonkowe na drobne przyjemności, uczą się regularnie oszczędzać do skarbonki – Mania zbiera na wymarzonego konia, Jasio na kota rosyjskiego (nie pytajcie, skąd pomysł na kota :). Zaczęliśmy też wysyłać ich do sklepu pod domem, jeśli zabraknie nam jakiegoś produktu. Gramy z nimi w różne strategiczne gry związane z planowaniem wydatków, ściągamy gotowe scenariusze zabaw edukacyjnych z portalu Finansiaki.pl. Uczymy, czym są prawdziwe potrzeby i jak je odróżnić od chwilowych zachcianek.

❥❥❥

Przeprowadzamy eksperyment – oddajemy dzieciom budżet domowy

Tym razem jednak postanowiliśmy pójść o krok dalej. Podjęliśmy decyzję, by Mania z Jasiem przejęli na jeden dzień zarządzanie naszym domowym budżetem. Ale wiecie, tak naprawdę: z planowaniem jadłospisu na cały dzień, samodzielnym zrobieniem listy zakupów i… samodzielnymi zakupami. Kiedy listy zakupowe już były gotowe, wpakowaliśmy dzieciaki do naszego cargo i ruszyliśmy w jedno z naszych ulubionych miejsc w Warszawie – do Hali Mirowskiej. Celowo wybraliśmy sobotnie godziny popołudniowe, by ruch nie był zbyt duży i nie rozpraszał małych klientów. Dzieci dostały od nas po 100 zł. Uzbrojone w torby i kamerkę na głowie, ruszyły na swoje pierwsze, w całości samodzielne, duże zakupy.

Sprawdźcie sami, jak wygląda świat z poziomu i perspektywy kilkulatka

❥❥❥

Po co zrobiliśmy ten eksperyment?

Po pierwsze, chcieliśmy zobaczyć, jak dzieci widzą świat.

Perspektywa dziecka jest przecież zupełnie inna. Ich wzrok jest na dużo niższym poziomie, dzięki czemu dostrzegają inne rzeczy, niż my, dorośli. Poza tym, to, co dla nas jest zwyczajne, banalne czy automatyczne, dla dzieci może być kompletnie czymś innym – nowym, nieznanym a przez to fascynującym.

Po drugie, takie działania fantastycznie wspierają naukę podejmowania decyzji u dzieci.

Dzieci potrzebują przestrzeni na podejmowanie samodzielnych decyzji. My zaczęliśmy od pozwolenia dzieciom na samodzielne ubieranie się (często zestawy ubrań są dla nas zaskakujące, zwłaszcza w przypadku najmłodszej Basi). Dzieciaki same decydują też o tym, co zjedzą na śniadanie czy wybiorą z menu w restauracji, do których wspólnie chodzimy. Do tego dochodzi kieszonkowe i podejmowanie decyzji, czy pieniądze odkładają do słoika czy przeznaczają na swoje przyjemności. Dziecko uczy się przez doświadczenie – uczy się podejmować samodzielne decyzje, podejmując samodzielne decyzje. Nie ma tu drogi na skróty.

Po trzecie, by dzieci zobaczyły, że budżet domowy to skomplikowana sprawa.

Dzieciom trudno jest zrozumieć, że nasz budżet nie jest z gumy. One myślą na konkretach, nie są w stanie ocenić skali wydatków. Na przykład Marianka wie, że porcja lodów w lodziarni pod domem kosztuje 5 zł. Nie umie jednak jeszcze wyobrazić sobie tego, że jeśli codziennie będzie zjadać jedną porcję lodów, to po miesiącu okaże się, że wydała na nie 150 zł.

A jeśli dochodzi do tego płatność kartą w telefonie czy w zegarku i Mania nie widzi pieniędzy, które wydajemy (z portfela w plecaku przecież nic nie znika), to już w ogóle zaczynają się abstrakcyjne schody. Jak potwierdzają badania, dzieci sądzą, że karta płatnicza to nieograniczone źródło pieniędzy (zresztą, niektórzy dorośli też mają z tym problem, prawda?). Dlatego też, w ramach naszego eksperymentu, dzieci dostały od nas stuzłotowy banknot. Dzięki temu mogły wziąć go do ręki, policzyć do stu i (mniej więcej) kontrolować, ile pieniędzy wydają.

❥❥❥

Budżet domowy w rękach dzieci – nasze wnioski

Dostosowanie ilości pieniędzy do wydatków

Wiecie, co okazało się największym wyzwaniem dla naszych dzieci? Dostosowanie wydatków do ilości otrzymanych pieniędzy. Mimo że dzieci wcześniej wiedziały, że ceny produktów różnią się od siebie, to w praktyce zupełnie o tym zapominały. Nie sprawdzały cen, skupiały się na samym procesie zakupu – by kupić wszystkie produkty z listy. Podobnie z szacowaniem tego, czy wystarczy im pieniędzy na wszystkie produkty, jeśli wcześniej kupią coś, czego na liście nie było, ale bardzo im się spodobało. Dopiero w trakcie rozmowy na ten temat, uświadamiały sobie, że rzeczywiście trzeba trzymać się listy, bo mają tylko ten jeden banknot.

Cena a nominały

Ciekawe było też to, że dostrzegliśmy różnice w postrzeganiu wartości pieniądza pomiędzy Jasiem a Manią. Podczas gdy 7-letnia Marianka wiedziała już, że nie musi mieć w ręku dokładnie takiego samego banknotu czy monety, jaka jest cena za daną rzecz, Jasio nadal miał z tym lekki problem. Na przykład jeśli 4 banany kosztowały 2 zł, a Jasio miał w ręku 5 zł, to potrzebował chwili, by zrozumieć, że nie musi szukać dwuzłotówki. Wystarczy dać wyższy nominał. Zresztą, jak poczytacie więcej na ten temat w ebooku „Finansiaki to my”, jest to zupełnie normalna rzecz – pięciolatki dopiero się tego uczą.

Pieniądze mają wartość

Zaskoczyło nas jednak to, że dzieciaki doskonale wiedziały, że pieniądze mają wartość. Orientowały się, że nawet jeśli na monecie jest liczba 20, to jest to de facto mniej, niż banknot z liczbą 10. Świadczy to o tym, że przeskoczyły już na wyższy, abstrakcyjny poziom myślenia o pieniądzach. Podobnie ze zrozumieniem, czym jest reszta. Jeszcze do niedawna Jasiek traktował resztę jako pewien rytuał – że jeśli się idzie do sklepu i płaci za coś pieniędzmi, to sprzedawca nam też coś daje w zamian (poza kupioną rzeczą). Trochę tak, jakby na nasze „dzień dobry”, ktoś również odpowiadał „dzień dobry”. Teraz już wie, że resztę dostanie tylko wtedy, kiedy da więcej, niż dana rzecz kosztuje. Oznacza to, że te wszystkie nasze zabawy i gry edukacyjne, o których pisałam wyżej, rzeczywiście pomagają im w coraz sprawniejszym poruszaniu się w świecie pieniędzy.

Dzieci poczuły się ważne!

I najważniejsza rzecz na koniec. Dzięki temu, że daliśmy przestrzeń naszym dzieciom na podejmowanie własnych decyzji dotyczących życia naszej rodziny, dzieciaki poczuły moc. I to taką prawdziwą! Widzieliśmy, jakie są dumne, że same mogą podejść do stoiska i wybrać właśnie takie, a nie inne pomidory, a na obiad rzeczywiście robimy pesto z bazylii, którą kupiła Marianka. Co więcej, zaraz po przyjeździe z zakupów, Mania samodzielnie przygotowała nam kolację – zrobiła ciasto na naleśniki, usmażyła je i pokroiła dodatki. Jasiek nakrył do stołu, podał też zakupione przez siebie rzodkiewki. To był naprawdę ICH dzień.

❥❥❥

Jeśli interesuje Was temat edukacji finansowej dzieci,

podrzucam Wam kilka naszych tekstów na ten temat:

Koniecznie też przeczytajcie podlinkowanego ebooka „Finansiaki to my” Pawła Oksanowicza, wydanego przez Zieloną Sowę dla Santander Bank Polska. Można go bezpłatnie pobrać z portalu Finansiaki.pl. Znajdziecie tam nie tylko mnóstwo fajnych ćwiczeń i ciekawostek związanych z edukacją finansową dzieci i tym, w jaki sposób dzieci myślą o świecie, ale także cenne wskazówki dotyczące rozmów z dziećmi o pieniądzach.

❥❥❥

Tekst powstał we współpracy z Santander Bank Polska, który prowadzi portal Finansiaki.pl, wspierający u dzieci kształtowanie kompetencji z obszaru finansów i przedsiębiorczości.

❥❥❥

Related posts

Nie kupię Ci tego, bo… Jak rozmawiać z dziećmi o wakacyjnych zachciankach?

1 komentarz

Aneta 23 października, 2021 - 20:58
Mój trzyletni syn zawsze przypomina mi, żebym na liście koniecznie zapisała: cytryny, Jabłko, banan, papier toaletowy :) To są dla niego priorytety i to zawsze musi być w domu. Cieszy mnie to, że jeszcze nigdy nie wspomniał o żadnej zabawce :) Póki co :)
Add Comment