Podróżowanie to zazwyczaj złamanie rutyny dnia codziennego, a jednocześnie czas tylko dla nas, kiedy przebywamy ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Niestety, mimo że możemy przeżywać najlepsze przygody na świecie, to nie udaje się nam uciec od problemów, z którymi zmagamy się w domu. Nigdy nie sądziliśmy, że naszym największym problemem w podróży we czworo będzie tzw. histeria Mani – bunt dwulatki.
Każdy z rodziców zna i zapewne pamięta aż nazbyt dobrze ten okres w życiu swojego dziecka, kiedy to z niewiadomych do końca powodów, dziecko wpada w spirale płaczu i krzyku, często z zupełnie błahego powodu. Błahego dla rodzica, ale już nie dziecka. Znakomicie ten stan, jak i sposoby radzenia sobie z nim opisała Matka jest tylko jedna.
Bunt dwulatki w domu a w podróży
Jeśli histeria dopada nas w domu, wiemy jak reagować: mamy swoją bezpieczną, oswojoną przestrzeń i trochę czasu, by pomóc naszemu dziecku. W podróży zazwyczaj tego komfortu nie ma. Większość czasu spędzamy w miejscach publicznych, co potęguje w nas chęć jak najszybszego zażegnania płaczu malucha. Wtedy często niestety nasze zdenerwowanie udziela się jeszcze bardziej dziecku. Zamiast polepszyć sytuację, pogarszamy ją. Jak więc sobie z tym radzić?
O tym przeczytasz
Jak sobie radzić z buntem dwulatki?
Na początku warto przypomnieć oczywistą rzecz: dziecko poprzez płacz po prostu wyraża emocje. Nie manipuluje nami, nie sprawdza nas, nie robi niczego złośliwie. Niekontrolowane wybuchy złości, tupanie nogami, rzucanie się na podłogę i inne tego rodzaju klasyki świadczą o tym, że sobie z czymś nie radzi, nie wie jak zareagować, nie umie nazwać tego, przez co przechodzi (ciekawe, który dorosły umie to zrobić :-)). I co najważniejsze: bunt dwulatki to normalny etap rozwojowy dziecka, coś, przez co w mniejszym lub większym stopniu przechodzą wszystkie dzieci i wszyscy rodzice na całym świecie.
Dlatego też, zamiast „blokować” te trudne emocje półśrodkami (tzw. odwracaczami uwagi) staramy się przeczekać najtrudniejsze chwile, mocno przytulamy, wyciszamy i po chwili rozmawiamy o tym, co się stało. Uczymy Manię nazywania różnych emocji, które się w niej pojawiają, tłumaczymy, dlaczego nie zgadzamy się na różnego rodzaju zachowanie (np. bicie czy kopanie Jasia lub nas), proponujemy, jak inaczej można rozwiązać problem lub jeśli nie wiemy co zrobić, wspólnie szukamy rozwiązania. Nie jest to najłatwiejszy sposób, szczególnie w podróży, ale wierzymy, że właśnie tak powinniśmy postępować. Jesteśmy uczciwi wobec dziecka (traktujemy je poważnie, nie ignorujemy jego emocji, pokazujemy, że jest dla nas ważne, uczciwy wobec nas (tak chcielibyśmy być sami traktowani), uczciwy wobec siebie nawzajem.
Nie zawsze się da
Niestety zdarza się też tak, że nie jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom Mani i od razu, kiedy zbliża się ten „moment” skierować na nią całą naszą uwagę. Sytuacja taka miała miejsce chociażby na posterunku granicznym pomiędzy Tajlandią a Kambodżą, kiedy w pośpiechu wypełnialiśmy dokumenty o wizę. Niespodziewanie Mania wpadła w histerię (tarzanie się po ziemi, wrzaski, piski i płacz w niebogłosy i domaganie się wzięcia na ręce, na pewno to znacie), ponieważ nie zgodziliśmy się, by po owych dokumentach pisała. Swoją złość skierowała też w stronę Jasia, którego trzymała na rękach Karo, manifestując to bardzo wyraźnie próbami uderzenia go. Ostatecznie po kilku minutach udało się rozwiązać konflikt mocnym przytuleniem i wytłumaczeniem dlaczego dokumenty wizowe nie są nasze i nie można na nich pisać. Takich sytuacji było oczywiście więcej.
Czasami też i nam puszczały emocje, w końcu jesteśmy tylko ludźmi. Wtedy jednak, jeśli widzieliśmy, że jedno z nas przestaje sobie radzić z sytuacją, staraliśmy się wspierać się w tej nierównej walce. Wybuchy trwały czasami 10 sekund, ale były też takie, które kończyły się dopiero po 10 minutach.
Dlaczego to piszemy? Bo podróże z dziećmi to nie tylko piękne widoki, wspólne przygody i cudowni ludzie, ale nasze zwykłe problemy, z którymi na co dzień się mierzymy. W podróż zabieramy całego siebie, a nie tylko nasz wyobrażony obraz. Warto o tym pamiętać.
16 komentarzy