Hawana - stolica skrajności - Our Little Adventures

Hawana – stolica skrajności

LĄDOWANIE W HAWANIE

Hawana to stolica skrajności i to ogromnych. Żeby się tu dostać trzeba wytrzymać w samolocie ponad 11 godzin. Pierwsze chwile w nowym kraju to zazwyczaj widok płyty lotniska. Ta wygląda jak z innej epoki, terminal zresztą też. Standardowo przechodzimy odprawę, pokazujemy tylko paszport – wspominaliśmy o tym w informacjach praktycznych, że Kubańczycy nie wymagali od nas ani biletów powrotnych ani rezerwacji noclegu.

Przed lotniskiem czekała na nas umówiona wcześniej taksówka. Nasze podniecenie, jak wsiadaliśmy do Forda Mercury z ’56, chyba zapamiętamy do końca życia. Jeśli Wasze wyobrażenie o tych samochodach jest takie, że wszystkie są śliczne i zadbane, to zderzenie z rzeczywistością będzie dla Was bolesnym doświadczeniem. W naszym egzemplarzu spaliny przedostawały się do wnętrza, nie było klamek, no i nad wyraz dużo było zastosowań dla srebrnej taśmy klejącej :).

Szczęśliwie dojechaliśmy do naszej casa particulares położonej w centralnej części miasta (Habana Central). Dom prowadziła filigranowa Cari wraz z mężem Nilo. Okazało się szybko, że angielski u Cari jest na etapie wstępnej nauki, a Nilo sobie w ogóle nie zaprzątał nim głowy :).

JAK ZGUBIĆ I ZNALEŹĆ PASZPORT W HAWANIE?

Cari poprosiła nas o paszporty, ponieważ każda wizyta musi zostać odnotowana w dzienniku, sprawdzanym później przez odpowiednie służby. No i pierwszy problemik, Karola nie mogła znaleźć paszportu, który miała w torebce, której zresztą też nigdzie nie było. Cari od razu złapała za telefon, bo wraz z torebką i paszportem zaginęła wiza i połowa pieniędzy na cały pobyt! Dzwoniła do naszego taksówkarza. W tym samym momencie ten podjechał pod drzwi wejściowe i z uśmiechem na ustach wyciągnął przez okno rękę z niebieską torebką Karoli. Pierwsze wrażenie jakie zrobiła Hawana na Karo było na tyle silne, że ta zostawiła torebkę w aucie. I tu trzeba pamiętać, że warto brać taksówki po znajomości właścicieli casa.

HAWANA STOLICA SKRAJNOŚCI

Najdłuższy bulwar w Ameryce Środkowej – Malecon

Malecon był pierwszym przystankiem w Hawanie. To jedna z tych rzeczy, którą ciężko ominąć będą w tym mieście. Najdłuższy w tej części świata bulwar, z roztrzaskującymi się o brzeg falami zatoki meksykańskiej robi niesamowite wrażenie. Zahaczyliśmy tego dnia również o starą część Hawany (Habana Vieja). To tu widać największe dysproporcję. Wystarczy, że znajdziesz się na jednym z głównych placów Hawany. Dla przypomnienia jest ich pięć. Wszystkie wyglądają bardzo klimatycznie z odrestaurowanymi przez UNESCO kamienicami. Jednak wystarczy odbić w jedną czy drugą uliczkę i okazuje się, że już tak pięknie nie jest.

Malecon
Malecon
W oddali hotel Nacional – Malecon

PIĘĆ GŁÓWNYCH PLACÓW HAWANY

Na Starym Placu (Plaza Vieja), postanowiliśmy wstąpić do budynku, w którym mieści się Camera Obscura. Innymi słowy zwierciadło, peryskop dzięki, któremu można obejrzeć miasto w 360o. Na miejscu jest przewodnik, który w dwóch językach opowiada o tym, co widzimy na płótnie. Następny plac to XVII w. plac świętego Franciszka, na którym znajdziemy nieczynny kościół św. Franciszka z Asyżu zaadaptowany obecnie na salę koncertową i muzeum sztuki sakralnej. Plac ten jest również położony bardzo blisko portu. Hawana to chyba jedno z nielicznych miast, gdzie port jest w sercu miasta.

Najstarszy plac w Hawanie, Plaza de Armas służy obecnie za pchli targ. Bardzo tu tłocznie i głośno. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy zahaczyć o centralną część stolicy. Celem była wystawa prac kubańskich artystów w Muzeum Sztuk Pięknych (muzeum mieści się w dwóch oddzielnych budynkach – 1. artyści kubańscy; 2. artyści międzynarodowi).

Plaza de la Catedral

PALADAR – SPOSÓB NA JEDZENIE W HAWANIE

Z założenia nie chcieliśmy jadać w państwowych restauracjach uznając, że lepiej będzie dać zarobić prywatnym przedsiębiorcom. Postanowiliśmy poszukać jakiegoś paladar (pryw. restauracja). Z mapą w jednej ręce, z przewodnikiem Lonely Planet w drugiej próbowaliśmy się odnaleźć i ustalić, w którym kierunku musimy iść. Od razu pojawia się ktoś przy nas z pomocną dłonią. Nasza „polskość”, tj. podejrzenie że nikt nie robi nic za darmo włączyła nam alarm w głowach. Tak czy siak pożegnaliśmy się z Carlosem przy restauracji. Ku naszemu zaskoczeniu nikt nic od nas nie chciał :-). Oczywiście zostaliśmy obdarowani zaproszeniem na występ jednego z członków Buena Vista Social Club – Amaranto Fernandez.

Wystarczy odbić w jedną z uliczek odchodzących od odrestaurowanych placów Hawany

Restauracja mieściła się na dachu prywatnego domu, do którego wchodziło się schodami tak wąskimi, że z plecakiem ciężko się było przecisnąć. Obiad był bardzo dobry, ale i bardzo drogi jak na tutejsze warunki, kosztował na 46CUC.

Muzeum Rewolucji wita nas takim widokiem

Naszym następnym celem było Muzeum Rewolucji, gdzie znajduje się masa pamiątek z czasów gdy El Commendate en Jefe, zdobywał władze na Kubie. Warto wejść, żeby zobaczyć na własne oczy, jak wyglądała i nadal wygląda propaganda. Na zewnątrz muzeum, za szybą można obejrzeć jacht (Granma), na którym Fidel przybył na wyspę, rozpoczynając rewolucję.

EL MORRO I LA CABANA

El Morro

Po drugiej stronie portu znajduje się okazała twierdza – El Morro, z której rozciąga się niesamowity widok na cała Hawanę, a z drugiej strony na spienione fale zatoki. Po kilkugodzinnym spacerze po wszystkich zabudowaniach wróciliśmy do zwiedzania Starej Hawany, gdzie zamierzaliśmy obejrzeć fabrykę cygar i chińską dzielnicę. Oba te miejsca są w pobliżu El Capitolio. Nie sposób nie doszukać się podobieństwa tego budynku do Białego Domu z Waszyngtonu. Od kilku lat kubański Kapitol jest w renowacji, a na co dzień należy do Kubańskiej Akademii Nauk.

El Capitolio

CHINY I PIZZA W HAWANIE

Wracając do fabryki i chińskiej dzielnicy. To pierwsza okazała się zamknięta z powodu przerwy wakacyjnej?! Pocałowaliśmy przysłowiową klamkę. Jeśli chodzi o chińską dzielnicę to pozostało po niej niewiele. Podobnie jak niewiele pozostało samych Chińczyków na wyspie, którzy w latach przed rewolucją stanowili największą grupę emigrantów na Kubie. Podczas spaceru ulicami Barrio Chino pierwszy raz mieliśmy okazję spróbować pizzy, choć nie przypominało to pizzy:-).

Tak czy siak jest to bardzo popularne danie w Hawanie. Sprzedawana w małych kawałkach, za miejscową walutę, w smaku przypominająca kawałek ciasta z roztopionym serem, nie stała się moim ulubionym daniem. Chwilę później mieliśmy również okazję spróbować kulkowych racuszków, podanych na kartce z drukarki igłowej, rzecz jasna zadrukowanej.

Pomnik José Martí

Następnym przystankiem był park Jose Marti i sąsiadujący z nim plac Rewolucji. Z dobrą godzinę drogi pieszo, z kilkoma przystankami na siku Karo dotarliśmy do celu. Na samym placu nie ma za wiele do oglądania, poza najwyższym budynkiem na Wyspie i podobiznami Che i Fidela na budynkach sąsiadujących z placem. Wracając do toalet to Karola mogłaby napisać oddzielny rozdział o standardach toalet na Kubie (takie uroki podróżowania w ciąży).

Related posts

Wracamy do Hawany

Cayo Santa Maria – rajska wyspa Kuby

Santiago de Cuba najgorętsze miasto Kuby