Jak się przygotować do wyjazdu Do Jordanii? O czym należy pamiętać, zanim kupimy bilety? Jak najlepiej zaplanować trasę, kiedy ma się tylko kilka dni na miejscu? Gdzie wypożyczyć auto, żeby nie blokować pieniędzy na karcie? Przygotowaliśmy dla Was krótki przewodnik przedwyjazdowy.
O tym przeczytasz
Od czego zacząć przygotowania do wyjazdu do Jordanii?
Przede wszystkim od kupna biletu :). Do Jordanii można się dostać absurdalnie tanio – za bezpośredni lot do Ammanu z Warszawy zapłaciliśmy 120 zł od osoby. Dla naszej wygody i trochę z doświadczenia dokupujemy zawsze jeden bagaż nadawany do luku. Wypakowanie rzeczy czterech osób na taśmę bezpieczeństwa i jednoczesne ogarnięcie rozbieganych dzieci jest czasem dość utrudnione (zależne głównie od drobiazgowości ochrony) . Jak już mamy bilet, warto poszukać kilku informacji.
Wiza do Jordanii
O ile bilety są śmiesznie tanie i były kupione przez nas w spontanicznym uniesieniu i chęci wyjazdu, to pierwszy zimny prysznic przyszedł w momencie sprawdzenia, czy do Jordanii potrzebna jest nam wiza i ile ona kosztuje. Okazało się, że niemało – 220 zł od osoby! Uwaga: dzieci nie mają zniżek, czyli w naszym wypadku robi się już dodatkowe 880 zł na dzień dobry.
Zaczynamy szukać informacji w Internecie. Po przeczytaniu kilku wpisów na różnych polskich i anglojęzycznych stronach wiemy, że dla dorosłych można kupić Jordan Pass, który zawiera wizę i wejścia do wielu atrakcji (dla dorosłych opłacalne, dla dzieci nie). Nagle staje się również dla nas jasne, czemu wszyscy w Internecie zadają pytania o podróż do izraelskiego Ejlatu, położonego tuż obok jordańskiej Akaby i o przekroczenie właśnie tam granicy lądowej z Jordanią.
Okazuje się, że przekraczając granicę pomiędzy Izraelem a Jordanią w Ejlacie (do Akaby) omijamy obowiązek wizowy, który obowiązuje np. na lotnisku w Ammanie (jest tylko opłata wyjazdowa z Izraela – 100 zł). Zaczynamy szukać co zatem jest takiego szczególnego w Akabie, że jest tam darmowa wiza. I tak od jednego zapytania Google’a do kolejnego dowiadujemy się, że Akaba leży w specjalnej strefie ekonomicznej i rząd żeby zachęcić podróżnych do przyjazdu w te rejony rozdaje darmowe wizy. Dalej idąc okazuje się, że wystarczy pojawić się 48h od przybycia (gdziekolwiek) do Jordanii w biurze ASEZA w Akabie i wizę ma się również za darmo.
Czym się poruszać po Jordanii?
Mimo tego że bardzo lubimy podróżować lokalnymi środkami transportu, z wygody decydujemy się przeważnie na wynajem samochodu. O tym, na co uważać przy wynajmie auta, pisaliśmy tutaj.
Bazując na naszym różnorodnym doświadczeniu z sieciowymi wypożyczalniami samochodów, szukamy informacji o tych mniejszych, lokalnych. Zależy nam na tym, żeby nie blokowali nam kaucji na karcie kredytowej (w przypadku Jordanii jest to przeważnie 500€ – takie informacje można znaleźć w warunkach wynajmu np. na rentalcars). Tym razem kilka zapytań Google’a nie daje rezultatu. Dlatego też coraz popularniejszym miejscem, w którym szukamy takich informacji są facebookowe grupy. Wystarczy poszukać danego państwa na portalu społecznościowym, skorzystać z lupki do szukania informacji, a jeśli nie uda się nam niczego znaleźć, zadajemy pytanie i zazwyczaj po chwili , czego szukaliśmy. W ten oto sposób znaleźliśmy namiar na firmę Hamdi, gdzie kwota wynajmu jest niewiele wyższa od sieciówek (na wyposażeniu jest nawet jeden fotelik dla dziecka), ale depozyt nie jest wymagany.
Plan wyjazdu do Jordanii
Rozwiązaliśmy dwa problemy: z wizą i transportem, teraz musimy zdecydować czy płacimy 880 zł czy kupujemy Jordan Pass czy może jednak jedziemy z Ammanu do Akaby. Decyzja zostaje podjęta szybko: droga do Akaby zajmuje ok. 4h, my lądujemy tuż przed 20.00. Zanim wydostaniemy się z lotniska spokojnie będzie 21.00, więc w sam raz pora snu naszych dzieci. Wpakujemy je do samochodu i możemy spokojnie pojechać na południe i stamtąd zacząć naszą przygodę ze zwiedzaniem tego pięknego kraju.
Tradycyjny przewodnik czy informacje w Internecie?
Odkąd pamiętam zawsze kupujemy angielskie przewodniki Lonely Planet. Traktujemy je również jako formę pamiątki. Tak też było w przypadku przewodnika po Jordanii. Lonely Planet ma tę zaletę, że można albo skorzystać z polecanych przez autorów gotowych tras zwiedzania (wersja dla leniwych) albo próbować się przekopać przez szczegółowe opisy każdej z zamieszczonej w książce atrakcji samemu. My zazwyczaj łączymy jedno i drugie. Następnie siadamy do wyszukiwarki internetowej i zadajemy pytania, wpisując nazwę atrakcji, o której przeczytaliśmy w przewodniku. Często też szukając informacji o jednym miejscu, zaczynamy interesować się innym miejscem i tak o to klaruje się nam wstępny plan podróży. Na mapie mamy zaznaczone kilka punktów, do których chcemy dotrzeć.
Gdzie spać w Jordanii?
Są dwie szkoły, ortodoksyjna i elastyczna. Przedstawiciele tej pierwszej, niezależnie od tego, czy jadą na 5 dni czy na miesiąc, muszą mieć zarezerwowane wszystkie noclegi jeszcze w Polsce. Wyznawcy tej drugiej, preferujący bardziej elastyczne podejście, rezerwują noclegi z dziennym lub dwudniowym wyprzedzeniem. W obu przypadkach zawsze korzystamy z dwóch wyszukiwarek booking.com oraz Airbnb. Przez lata podróży jakoś nam nie podpasowały wyszukiwarki hoteli takie jak trivago.pl czy inne podobne. Prostota tych dwóch pierwszych wygrywa.
Z racji tego, że tym razem nasz wyjazd do Jordanii będzie krótki, nic nie stało na przeszkodzie, by nasze noclegi ogarnąć jeszcze z Polski. Będziemy spać w Akabie, Wadi Musa i Ammanie.
Jordania daje też możliwość przenocowania w magicznym miejscu, jakim jest Wadi Rum. Noc na pustyni w beduińskim namiocie brzmi zachęcająco, prawda? My jednak mamy za sobą styczniowe nocowanie na Saharze po stronie Maroka (temperatury poniżej zera, w namiocie ok. 5 st. C) i tym razem postanowiliśmy zobaczyć pustynię w dzień. Wybierzemy się na przejażdżkę samochodem 4×4 i trochę sobie spokojnie po niej połazimy (kontakt przez Whatsapp do Ahmeda: +962 7 9835 9817). Źródłem informacji o takich lokalnych wycieczkach jest Google (blogi) lub grupy na FB.
Najważniejsze na koniec: slow travel
Wychodzimy z założenia, że wyjazd, niezależnie od tego, czy długi czy krótki, to nie wyścig. Zwłaszcza jak się jedzie z dziećmi. Jak nie zobaczymy Morza Martwego, nic się nie stanie, jak spędzimy tylko jeden dzień w Petrze a nie zakładane przez nas dwa, też nie będzie tragedii. Długo uczyliśmy się takiego podejścia. Wolniej nie znaczy mniej. Wolniej znaczy często bardziej, lepiej i intensywniej.
❥ ❥ ❥
Jeśli marzycie o podobnej podróży, to kliknijcie w obrazek poniżej. Być może właśnie zaczyna się Wasza przygoda życia! ❥
❥ ❥ ❥
11 komentarzy