Główna » Ayutthaya – zwiedzamy na rowerach

Ayutthaya – zwiedzamy na rowerach

by Mario

Do Ayutthaya, dawnej stolicy Syjamu, dotarliśmy po dwugodzinnej podróży pociągiem z Bangkoku. Pociągiem III klasy (cena 2 zł). Pociąg z Bangkoku do Ayutthaya to istny jarmark, z wędrownymi sprzedawcami jedzenia, Tajami i Tajkami podróżującymi z pracy do domu, zwykłym codziennym życiem. Mamy ambitny plan na miasto świątyń – będziemy je zwiedzać na rowerach

Pierwsze wrażenia w Ayutthaya

Samo miasto nie zrobiło na nas jakiegoś szczególnego pierwszego wrażenia. Dopiero to, co zobaczyliśmy za murami Starego Miasta sprawiło, że poczuliśmy lekkie mrowienie na plecach. Od razu zaczęliśmy sobie wyobrażać, jak wspaniale musiało ono wyglądać w czasach swojej świetności w XVII wieku, kiedy mieszkało tam ponad milion mieszkańców (dla porównania: Londyn w tamtym czasie był zamieszkany przez pół miliona osób!) pochodzących z ponad 40 krajów świata. Miasto, poprzecinane siecią kanałów, żyło na wodzie i dzięki niej, było prawdziwym gospodarczym i kulturowym centrum tej części świata. Teraz zostało po nim mnóstwo zniszczonych świątyń z ogromnymi bogato rzeźbionymi prangami (wieżami) i porozrzucanymi dookoła mniejszymi i większymi stupami.

Czekamy na dworcu kolejowym w Bangkoku na pociąg do Ayutthaya
Czekamy na pociąg do Ayutthaya
20161217_3734
III klasa pociągu do Ayutthaya
20161217_3745

W Ayutthaya warto zostać na noc

Do Ayutthaya dojechaliśmy koło południa. Poszukiwania hostelu na szczęście nie trwały zbyt długo. Chwila odpoczynku i ruszyliśmy pieszo do starej części miasta, co było trochę męczące – odległości są naprawdę spore. Dotarliśmy do Wat Phra Sri Sanphet chwilę przed zachodem słońca. Magiczność miejsca potęgował również fakt, że byliśmy tam praktycznie sami. Miejsce, które w ciągu dnia jest oblegane, teraz świeciło pustkami. Choćby dlatego warto w Ayutthaya zostać przynajmniej jedną noc.

Wat Phra Sri Sanphet w Ayutthaya
Wat Phra Sri Sanphet
Wat Phra Sri Sanphet w Ayutthaya
Wat Phra Sri Sanphet
Dziecko spaceruje w Wat Phra Sri Sanphet w Ayutthaya

Rowery w Ayutthaya czy to dobry pomysł?

Drugiego dnia zaraz po śniadaniu ruszyliśmy na poszukiwania rowerów. Bez problemu obok naszego hostelu znaleźliśmy takie z fotelikami dla maluchów (ok. 50 batów za cały dzień). Nie spodziewaliśmy się jednak, że poruszanie się nimi będzie dla nas aż tak dużym wyzwaniem. Przez pierwszą część dnia słońce świeciło dość mocno, więc na głowach dzieciaków musiały się znaleźć czapki. Mania była tak bardzo podekscytowana jazdą na rowerze, że mogłaby mieć na głowie cokolwiek. Za to Jasio od początku postanowił głośno oprotestować pomysł. Ostro świecące tego dnia słońce również nie było dla nas najlepszym towarzyszem podróży :-). Dlatego też po próbnej półgodzinnej przejażdżce i sforsowaniu mostu i trzypasmowej drogi szybkiego ruchu (lepiej przeprawić się promem) postanowiliśmy spędzić nieco więcej czasu przy pierwszej świątyni, czekając aż słońce się nieco obniży i nie będzie takie męczące.

Rowerem w Ayutthaya
Rowerem w Ayutthaya łatwo jeździć nie jest
20161218_3828

Druga połowa dnia była już bardzo bardzo przyjemna. Przyzwyczailiśmy się już do poruszania się po drodze pełnej taksówek, tuk-tuków i pieszych przechodzących przez ulicę w najmniej oczekiwanym momencie. Maluchy rozsiadły się wygodnie w fotelikach, zajadały kolorowe chrupki kukurydziane i entuzjastycznie reagowały na otoczenie. Jeździliśmy sobie spokojnie od jednej świątyni do drugiej, zatrzymując się tam, gdzie coś przykuło naszą uwagę, a tych rzeczy i miejsc jest naprawdę dużo.

Wat Yai Chaimongkol
Wat Yai Chaimongkol
20161218_3775
Zakorzeniona głowa Buddy w Wat Maha That
Zakorzeniona głowa Buddy w Wat Maha That

Pływający market w Ayutthaya

Ostatnim punktem naszej wycieczki rowerowej w Ayutthaya był pływający market. Miejsce dziwne musimy przyznać. Widać, że wszystko jest pod turystę. Można sobie nakarmić ryby, kozę. Oczywiście w koło jest masę restauracji gdzie można zjeść posiłek. Dodajmy, że wstęp na targ jest płatny.

Targ wodny w Ayutthaya

Dzień zakończyliśmy tańcząc z Manią przy muzyce na żywo w knajpce obok hostelu. Co prawda śpiewający tajscy chłopcy bardziej przypominali uczestników karaoke żywiołowo interpretujących największe hity z lat dziewięćdziesiątych, niż muzyków z prawdziwego zdarzenia, ale w niczym nam to nie przeszkodziło. Wspólnie z klientami restauracji z różnych zakątków świata śpiewaliśmy przeboje Nirvany, Red Hot Chilli Peppers i Boba Marleya. Wtedy po raz kolejny poczuliśmy na własnej skórze, że rzeczywiście żyjemy w globalnej wiosce: bez barier czasowych, językowych i przestrzennych, z tą samą muzyką, książkami na półkach i filmami, na które chodzimy do kina. Fascynujące i przerażające zarazem. Ale to już temat na osobną historię, a my za chwilę ruszamy do Lop Buri.

Dworzec kolejowy w Ayutthaya
Dworzec w Ayutthaya

Inne wpisy

2 komentarze

Natalia Byra 2 lutego, 2017 - 15:57

Wow a my nie moglismy tam znalezc rowerow z fotelikami…

Odpowiedz
Our little adventures 2 lutego, 2017 - 21:25

Hmm, nie ma ich co prawda w każdej wypożyczalni, ale bez problemu je znaleźliśmy – po prostu zapytaliśmy w pierwszej lepszej wypożyczalni, gdzie możemy je dostać. Oba znaleźliśmy na Naresuan Road, niedaleko naszego hostelu.

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.