Jak tylko mamy kilka dni wolnego, od razu ruszamy z naszymi dziećmi w jakąś mniejszą lub większą podróż. Zazwyczaj jeździmy sami, bez towarzystwa innych rodzin. Tym razem jednak postanowiliśmy zaryzykować i zaprosić do wspólnej podróży innych rodziców i ich dzieci. Wybraliśmy dwie zaprzyjaźnione rodziny podróżników, które również dzielą się swoimi przygodami w Internecie: The Beduins i Vanilla Island i wybraliśmy się do Holandii, a konkretnie to zamieszkaliśmy w wiatraku.
I wiecie co? Było to naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie. Super było zobaczyć, jak inni sobie radzą, jakie mają patenty i dlaczego robią to, co robią. Czy istnieje jakiś zestaw cech rodzica, dzięki któremu łatwiej się podróżuje? Czy tylko my jesteśmy tymi „złymi” nieodpowiedzialnymi rodzicami i zbyt lekkomyślnie podchodzimy do tematu bezpieczeństwo – dziecko – podróż?
Wszelkie sytuacje opisane poniżej mają poparcie w rzeczywistości :-).
O tym przeczytasz
Podróżnik – czyścioch?
Co robi rodzic podróżnik, gdy przypadkowy przechodzień podnosi z chodnika smoczek, który wypadł dziecku z ust? Proces myślowy rodzica podróżnika jest dość krótki. Nie ma chwili zawahania, decyzja zostaje podjęta natychmiast – smoczek zostaje oblizany i włożony ponownie dziecku do ust.
Jeśli nie widzisz w tym nic dziwnego, to znaczy, że jesteś na najlepszej drodze, żeby się spakować i wyjechać z dzieckiem bez zabierania ze sobą podgrzewaczy, ogrzewaczy, mieszadełek i innych zbędnych, z punktu widzenia rodzica podróżnika, rzeczy.
Oczywiście ta cecha podróżnika dotyczy głównie rodziców maluszków, ale ma zastosowanie przy starszych dzieciach również. Łatwo sobie bowiem wyobrazić spadający ze stołu na ziemię widelec, prawda?
Podróżnik – przezorny?
Nie wolno! Nie idź tam! Takie polecenie dostaje z reguły dwulatek chcący się wspiąć na, wielką z jego punktu widzenia, górę, na której stoi wiatrak. Rodzic podróżnik nie dostrzega zagrożeń z tym związanych, dwulatek również nie bardzo jest sobie w stanie wyobrazić konsekwencji potencjalnego upadku. Mimo tego radość dziecka po samodzielnym wejściu na samą górę napawa rodzica podróżnika dumą. Nie od dziś wiadomo, że dziecko uczy się najszybciej na własnych błędach i trzeba mu je pozwolić popełniać.
Cecha wyluzowanego rodzica podróżnika jest spójna z poprzednią cechą i wykształca się w rodzicu od pierwszych dni życia dziecka. Jednocześnie pozwala bez większego zmęczenia fizycznego i stresu przejść gładko przez całą podróż.
Podróżnik – niejadek?
Jemy teraz albo nigdy. No, może za kilka godzin. To podstawowa cecha rodzica podróżnika. Ułatwia znacznie radzenie sobie zarówno z roczniakiem, jak i dzieckiem starszym. Rodzic podróżnik ustala godzinę jedzenia posiłków. Odmowa jedzenia nie wywołuje w nim zbytniej paniki, wie, że prędzej czy późnej dziecko zgłodnieje. Rodzic podróżnik ma jednak ze sobą zawsze jakiś owoc lub małą czekoladkę, która ma poprawić humor i podnieść poziom energii dziecku. Tutaj jednak mała przestroga: podanie dziecku czekoladki wywoła lawinę próśb innych dzieci o ten sam produkt. Dlatego zbiorowe podróże wymagają od rodzica podróżnika koordynacji działań i przewidywania ich następstw.
Rodzic podróżnik nie wozi ze sobą słoików, trzech rodzajów kaszek, soczków do picia rano, wieczorem i po południu.
Podróżnik – kierowca idealny?
Uwielbiasz czysty samochód? Podróże samochodowe z dzieckiem nie są zatem dla Ciebie. Umiejętność radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych w samochodzie jest cechą wyuczoną rodzica podróżnika. Jeśli dźwięki wylewającego się na siedzenia soku nie robią na Tobie większego wrażenia, podobnie jak zasikany fotelik samochodowy, możesz spokojnie myśleć o objechaniu całej Europy samochodem. Dodatkową zaletą posiadania tej cechy jest umiejętność prowadzenia samochodu kolanami (tu zdecydowanie większy komfort mają kierowcy samochodów ze skrzynią automatyczną), bo jak inaczej podać chusteczkę jednemu dziecku, a drugiemu odkręcić soczek – w tym samym czasie?
Jeśli uważasz, że posiadasz przynajmniej dwóch z czterech powyżej wymienionych cech, spokojnie możesz jechać nawet na koniec świata.
Partnerem naszej wyprawy do Holandii było CASAMUNDO.
Post scriptum
Żadne z wyżej opisanych dzieci nie ucierpiało (znacznie :-)) podczas tej podróży. Rodzice też wrócili zdrowi na umyśle, chociaż nie wszyscy pewnie uważają, że w takim stanie wyjechali z domu.
18 komentarzy