Turbacz z dzieckiem - najwyższy szczyt Gorców - Our Little Adventures

Turbacz z dzieckiem – rodzinny spacer na najwyższy szczyt Gorców

Czy wejście na najwyższy szczyt Gorców jest trudne? Skąd wyruszyć, żeby trasa nie była zbyt wymagająca dla dzieci a widoki zapierały dech w piersiach? Czy kilkulatki dadzą radę wejść na szczyt? No i dlaczego Turbacz z dzieckiem to znakomity pomysł na początek górskich przygód? O tym wszystkim przeczytacie własnie w tym tekście.

Jeśli czytacie naszego bloga, to na pewno wiecie, że uwielbiamy chodzić z dziećmi po górach. Na blogu znajdziecie mnóstwo pomysłów na rodzinne górskie wycieczki, m.in. w Góry Sowie, Bieszczady, Góry Świętokrzyskie, Tatry, ale także rodzinne trekkingi poza Polską: na Islandii, Teneryfie czy Tajlandii. Dlatego kiedy też pojechaliśmy do Rabki-Zdroju na festiwal organizowany przez Muzeum im. Władysława Orkana, od razu zaczęliśmy szukać przyjaznych górskich szlaków, które znajdują się w okolicy. A Gorce, otaczające Rabkę, aż proszą się o to, by w nie wyruszyć!

❥❥❥

Gdzie leżą Gorce?

Gorce to niewielkie – bo zaledwie 33-kilometrowe – bezkidzkie pasmo górskie leżące pomiędzy Beskidem Wyspowym, Kotliną Rabczańską, Beskidem Orawsko-Podhalańskim, Beskidem Sądeckim i Pieninami. To opis dla bardziej wtajemniczonych górskich ogarniaczy. Dla tych bardziej początkujących – jak jedziecie z Krakowa do Zakopanego słynną Zakopianką, to Gorce znajdują się tuż przed dojazdem na miejsce. Do stolicy polskich Tatr jest ok. 70 km.

Gorce są dużo mniej zatłoczone niż pobliskie Pieniny czy dalsze Tatry. Szlaki – a jest ich tu ponad 40 – są bardzo przyjemne i łatwo dostępne dla rodzin z dziećmi (sprawdziliśmy kilka z nich i polecamy nawet dla takich maluchów jak nasza Basia). Najwyższym szczytem Gorców jest Turbacz (1310 m n.p.m.). A ponieważ od jakiegoś czasu kolekcjonujemy z dziećmi szczyty w Koronie Gór Polski, to będąc w Rabce, postanowiliśmy zdobyć rodzinnie Turbacz.

❥❥❥

Turbacz z dzieckiem – który szlak wybrać?

Na Turbacz można wejść w zasadzie z każdej strony. My, po przeanalizowaniu kilku opcji, zdecydowaliśmy się wejść na szczyt najkrótszym dostępnym szlakiem – zielonym z przedmieść Nowego Targu, a zejść szlakiem żółtym, również do Nowego Targu, tylko trochę z innej strony.

Szlakiem zielonym z Nowego Targu (Kowańca) na Turbacz

Samochód zostawiliśmy niedaleko kościoła Matki Bożej Anielskiej w Kowańcu, tuż poniżej dużego parkingu pod Długą Polaną. Szlak najpierw wiedzie drogą asfaltową, która po kilku minutach zmienia się w małą wąską wiejską dróżkę wśród zabudowań. W wiosce wypatrujcie znaku na płocie, wzdłuż którego wchodzimy już do lasu. Mijamy strumyk (jest kładka ale nasze dzieci postanowiły przejść po kamieniach, wiadomo!) i wchodzimy już na właściwy kamienisty szlak, który zaczyna piąć się dosyć stromo pod górę.

Po kilkuset metrach umiarkowanie męczącej dla dzieciaków wspinaczki, dochodzimy do pierwszej polany z pierwszym widokiem ponad drzewami. Było pięknie! A im wyżej, tym widoki coraz piękniejsze. Zobaczcie to zdjęcie z Polany Waksmundzkiej z widokiem na Jezioro Czorsztyńskie. Albo to zrobione trochę wyżej, na Wisielakówce czy Długich Makach. Magia, co?

Widok na Jezioro Czorsztyńskie z Polany Waksmundzkiej
Tu weszliśmy już trochę wyżej

My właśnie w takich miejscach robiliśmy sobie przystanki na picie, przekąski i – obowiązkowe zawsze u nas w górach – motywacyjne kulki mocy (M&M’sy czy kawałki czekolady). Jeśli dzieciaki są wyjątkowo niewspółpracujące, kulek mocy na trasie ubywa szybciej. A jeśli mają lepszy dzień, to zdarza się, że zostaje nam ponad połowa. Nie ma reguły!

Po pierwszym stromym podejściu zielonym szlakiem na Turbacz, dalsza trasa jest już raczej mało wymagająca. Szerokie drogi, krótkie kamieniste podejścia. Dopiero przed samym schroniskiem tuż pod szczytem powierzchnia ścieżka się zwęża a nawierzchnia szlaku robi się kamenista. Samo wejście na szczyt ze schroniska (szlakiem czerwonym) to już miły kilkuminutowy spacer.

Początek czerwonego szlaku na szczyt ze schroniska
Tuż przed szczytem Turbacza

Warto pamiętać jednak o jednej rzeczy – trasa na Turbacz zielonym szlakiem to także droga dojazdowa do domów znajdujących się w miejscowości Waksmund. Szlak leży tuż obok granicy Gorczańskiego Parku Narodowego, tereny nie są więc zarządzane przez Park. Dlatego też na tablicze zamieszczonej obok szlaku możemy przeczytać:

Te tereny od rzeki Dunajec aż do schroniska na Turbaczu stanowią własność prywatną mieszkańców wsi Waksmund, którą mieszkańcy udostępniają na potrzeby ruchu turystycznego. W związku z powyższym na drogach (szlakach turystycznych) można spotkać mieszkańców wsi (właścicieli działek), którzy mogą poruszać się pojazdami zmechanizowanymi w celu prowadzenia gospodarki leśnej i dojazdu do swoich własności, do czego są uprawnieni.

Ruch nie jest jednak duży. Podczas naszej kilkugodzinnej wycieczki z dziećmi na Turbacz minęliśmy może max. 3 samochody i może ze 2 motocykle.

Szlakiem żółtym z Turbacza do Nowego Targu (Kowańca)

Chcąc sobie trochę urozmaicić trasę, na zejście z Turbacza wybraliśmy sobie szlak żółty. Jest to dużo łagodniejszy i szerszy szlak. Ale nie ma aż tak pięknych panoramicznych widoków jak na szlaku zielonym. Jest więcej lasu. Na początku trzeba jednak uważać na rowery – część szlaku pokrywa się z trasą rowerową.

❥❥❥

Turbacz z dzieckiem – czy trasa jest trudna?

To zależy :). Od wieku i kondycji dziecka. Od tego, czy na co dzień dużo chodzi, często się rusza, itd. Cała trasa to ok. 16 km. Mania (7 lat) z Jasiem (5 lat) przeszli ją bez większego problemu – marudzili w zasadzie tylko na początkowym podejściu. Reszta to raczej łagodne zbocza z lekkimi podejściami. Basia przespała większość podejścia w nosidle, na zejściu trochę szła sama, trochę była niesiona w Tuli, żeby po prostu było szybciej.

❥❥❥

Turbacz – schronisko tuż pod samym szczytem

Tuż przed szczytem jest dosyć duże schronisko (110 miejsc noclegowych, w tym apartamenty, więc mały wypas), w którym można zjeść typowo schroniskowo-górskie rarytasy, jak naleśniki, pierogi, pożywne zupy czy placek po zbójnicku. Ważne – można płacić kartą. My tym razem nie jedliśmy w schronisku obiadu, bo od pewnego czasu obiady nosimy ze sobą. Kupujemy liofilizowane posiłki, bierzemy małą butlę z gazem, składany czajniczek i jemy tam, gdzie nasze dzieci poczują głód – bardzo wygodna opcja dla rodzin z dziećmi. Nie jesteśmy uzależnieni od godzin otwarcia czy dostępności jedzenia na szlaku. No i zawsze możemy sobie zrobić gorącą kawkę czy kisiel dla dzieciaków :).

Na zielonym szlaku prowadzącym na szczyt z Nowego Targu jest też kilka miejsc, gdzie można kupić coś do picia i jedzenia (raczej gotowe fastfoodowe dania i słodycze). Na żółtym szlaku nie widzieliśmy ani jednego takiego miejsca.

Jedna z budek z jedzeniem na zielonym szlaku na Turbacz

❥❥❥

Turbacz z dzieckiem – na co się przygotować?

Na pewno na błoto, jak to w górach. Dużo błota, zwłaszcza jak jest pogoda deszczowa. Warto też wziąć wodę do picia i motywacyjne przekąski na dalszą drogę. Tak jak pisałam wyżej, u nas sprawdzają się idealnie. Jeśli chcemy wiedzieć, jakie warunki atmosferyczne panują aktualnie na szlaku, warto zerknąć do kamery umieszczonej przed schroniskiem na Turbaczu (Turbacz kamera).

Basia śpi sobie na moich plecach w nosidełku ergonimicznym Tula

Dla maluchów, które chodzą już same, ale jeszcze nie mają zbyt dużej motywacji, warto zabrać nosidełko – my niezmiennie polecamy ergonomiczną Tulę (można dziecko nosić z przodu i z tyłu). Można też wziąć nosidło turystyczne, które dodatkowo będzie miało przestrzeń na bagaż. Z naszego doświadczenia polecamy nosidełko Thule albo Deuter. Jeśli nigdy nie nosiliście dzieci w nosidłach, warto skorzystać z wypożyczalni sprzętu i przetestować, jaki model będzie dla Was najlepszy.

Ja najbardziej lubię miękką Tulę – nosidła turystyczne są dla mnie po prostu za ciężkie i za duże. Jednak jeśli idziecie samemu samej na szlak, na pewno przyda się przestrzeń załadunkowa. Plecak z nosidłem pewnie będzie w tym wypadku lepszą opcją (jeśli jesteście w stanie nieść kilkanaście kilogramów na plecach).

❥❥❥

Related posts

Po co dzieciom góry? Podcast o rodzinnym wędrowaniu z Moniką Bronowicką

Nasza lista marzeń, czyli #bucketlist Our Little Adventures

Slow travel – nasz sposób na rodzinne podróżowanie