Zachcianki dzieci - jak sobie z nimi radzić? - Our Little Adventures

Nie kupię Ci tego, bo… Jak rozmawiać z dziećmi o wakacyjnych zachciankach?

Rodzinne wakacje to wspaniały czas odpoczynku i jakościowego bycia razem. To okazja do spokojniejszego budowania więzi z dzieckiem bez przeszkadzajek w postaci telefonów z pracy i tej całej codziennej gonitwy. Jednak wspólne wakacje to także momenty trudnych rodzicielskich decyzji: odmawiania trzeciego loda czy dziesiątej pamiątki z wakacji.

W jaki sposób rozmawiać z dzieckiem o wakacyjnych (i nie tylko wakacyjnych) zachciankach? Co odpowiadać na powtarzające się prośby: Mamo, kupisz mi to? Tato, proszę, proszę, proszę, to już naprawdę ostatni! Obiecuję!

Na pewno każdy rodzic przez to wcześniej czy później przechodzi. Jedziemy na wakacje w piękne miejsce. Wcześniej obejrzeliśmy je sobie dobrze w Internecie. Cudowne widoki, fantastyczne miejscówki, mnóstwo przestrzeni dla dzieciaków. Wydaje się, że będą to wakacje naszego życia. Przecież tak bardzo wszyscy ich potrzebujemy! Jednak na miejscu okazuje się, że cudowne widoki rzeczywiście są, ale zaraz obok jest mnóstwo straganów wypełnionych różnego rodzaju „pamiątkami z wakacji”. Pyszne jedzenie, owszem też jest, ale co kilkaset metrów stoi także budka z lodami, watą cukrową i niezliczoną ilością żelków we wszystkich kolorach świata. Poza tym kino 7D, parki rozrywki, wesołe miasteczka i mnóstwo miejsc, o istnieniu których w ogóle nie mieliśmy pojęcia.

Nie byłoby tak źle, gdybyśmy na tych wakacjach byli sami. Wtedy ani stragany z plastikowymi pistoletami, chińskimi ciupagami i bransoletkami z jednorożcem, ani kolejne żelkowe stoiska czy sale kinowe z dmuchającym wiatrem nie robiłyby na nas większego wrażenia. Jednak my pojechaliśmy tam z dziećmi. Z dziećmi, które nie mają jeszcze wykształconych w swoich małych główkach mechanizmów samokontroli. One po prostu wszystko to chciałyby mieć. Wszystko chciałyby przeżyć, wszystkiego doświadczyć, zabrać ze sobą do domu. I jest to zupełnie normalne!

❥❥❥

Wakacyjne zachcianki dzieci

Oczywiście mechanizm dziecięcej zachcianki nie dotyczy tylko wakacji. To uniwersalny problem, znany wszystkim rodzicom na każdej szerokości geograficznej, niezależnie od pory roku. Każdy z nas na pewno ma w głowie obraz swojego lub nieznanego nam dziecka stojącego w sklepie i proszącego o jakąś rzecz. A jak rodzic kupić nie chce, to dziecko pozycję stojącą z reguły zamienia na tupiącą, krzyczącą, a nawet leżącą z pojawiającymi się znienacka łzami wielkości grochów. Klasyk, prawda?

Każdy rodzic prędzej czy później staje przed dylematem: kupić coś, o co prosi dziecko, czy jednak zachować zimną krew i stanowczo odmówić? Dodatkowo, w wakacje, dochodzi kilka elementów sprawiających, że sytuacja jest jeszcze trudniejsza – wyjątkowość miejsca, czas beztroski, wyrwania się z codzienności, poluzowanie zasad panujących na co dzień w domu. Dzieci też to czują i intuicyjnie wiedzą, że na wakacjach można więcej. A skoro można jeść lody codziennie, to może i można kupować trochę więcej, niż zazwyczaj?

❥❥❥

Nie kupię Ci tego, bo… Jak nauczyć się mądrze odmawiać

U nas też tak przez pewien czas było. Dzieci stały pod straganami, prosząc o kolejny gadżet czy watę cukrową. Jednak w pewnym momencie powiedzieliśmy dość. Bardzo nam w tym pomogła lektura poradnika „Finansiaki to my!” Pawła Oksanowicza przygotowana pod nadzorem merytorycznym dr Agaty Trzcińskiej z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego dla Santander Bank Polska. Książkę przeczytaliśmy od deski do deski i z przyjemnością do niej wracamy po różne pomysły na zabawy z obszaru edukacji finansowej dla dzieci. Dodatkowo, jeśli nie macie czasu na czytanie całej książki, możecie zerknąć do szybkiego poradnika na Finansiakach.

Od tej pory, kiedy gdzieś wyjeżdżamy, na wakacje czy na weekendową wycieczkę, ustalamy, że dzieciaki mogą przywieźć sobie z takiego miejsca jedną pamiątkę, niebędącą ich prawdziwą potrzebą, a zachcianką (dzieciaki nauczyły się rozróżniać te dwie kwestie – dzięki kartom „Czego chcę, czego potrzebuję”, a u nas poczytacie o tym więcej w tekście „Jak rozmawiać z dziećmi o pieniądzach”. Nie jest dla nas ważne, czy będzie to długi, klejący się żelek, magnes na lodówkę czy indiański pióropusz. Nie ingerujemy w zachcianki dzieci. Mania, Jasio i Basia mają tu pełną dowolność. Ustalamy tylko, że pamiątka nie może być droższa niż kwota x i że będzie to jedyna rzecz z tego wyjazdu, która będzie należała tylko do nich. Staramy się nie ingerować w ich wybory, nawet jeśli wydają się nam one… co najmniej dziwne :).

Co jeszcze robimy, by dzieci wiedziały, że nie można mieć wszystkiego, co nam się podoba? Jak traktujemy zachcianki dzieci? Wyznaczyliśmy sobie kilka prostych zasad, których staramy się trzymać.

Nigdy nie mówimy dzieciom, że nie mamy pieniędzy, jeśli rzeczywiście je mamy

Jeśli nie chcemy kupić dzieciom jakiejś rzeczy, która jest ich typową zachcianką, nigdy im nie mówimy, że nie mamy pieniędzy, jeśli rzeczywiście je mamy. Nie oszukujemy dzieci. Traktujemy je poważnie – dokładnie w ten sam sposób, w jaki chcielibyśmy, by traktowano nas. Dzieci uczą się przez doświadczenie i modelowanie. A modelują, czyli naśladują, przede wszystkim swoich rodziców. Jeśli więc przy straganie z żelkami mówimy dzieciom, że nie możemy ich kupić, bo nie mamy pieniędzy, a potem przy kolejnym straganie wyjmujemy portfel i kupujemy sobie kawę, to dziecko taką sytuację interpretuje jednoznacznie: Mama mnie okłamała. Przecież widzę, że ma pieniądze, bo kupiła kawę. Czyli kiedy ja chciałem żelki, to mama mówiła, że ich nie ma. A w domyśle – kłamstwo jest ok. Skoro mama mnie oszukuje, to ja mogę oszukiwać ją.

Jeśli nie mamy pieniędzy, powiedzmy o tym dziecku

Może też być tak, że rzeczywiście nie mamy pieniędzy, by kupić jakąś rzecz, o której marzy nasze dziecko. U nas zdarza się to dosyć często, zwłaszcza że największym marzeniem naszej najstarszej córki jest kupno własnego konia i zbudowanie dla niego stajni pod domem (dodajmy: w centrum Warszawy). Uczciwie przyznajemy, że nie mamy wolnych kilkuset tysięcy złotych, by móc sobie pozwolić na kupno konia i zbudowanie stajni pod blokiem. I mimo że dla naszej córki są to jeszcze kwoty abstrakcyjne, to pozwalają jej wyobrazić sobie skalę.

Staramy się też tłumaczyć dzieciom czym jest wartość pieniędzy. Tłumaczymy, co to znaczy, że kolorowa dziecięca gazetka w kiosku kosztuje 50 zł, pokazując, jak długo musimy pracować, by zarobić tę daną kwotę albo pokazując, że za te same 50 zł można kupić 2 bilety do kina, 10 lodów albo zrobić obiad dla całej naszej 5-osobowej rodziny. Dzieci naprawdę rozumieją te zależności.

Zachęcamy do oszczędzania

W naszym domu pieniądze nie są tematem tabu – rozmawiamy o nich z dziećmi otwarcie. Oczywiście w sposób odpowiedni do ich wieku i możliwości percepcyjnych. Dlatego też dzieci mają swoje drobne kieszonkowe, wiedzą też, że pieniądze nie wskakują same do bankomatu, a żeby kupić coś większego, należy pieniądze odkładać. Poza tym oszczędzanie to wspaniałe doświadczenie dla dziecka, dodatkowo rozłożone w czasie. Dzięki temu jest przestrzeń, by przemyśleć dany zakup, zastanowić się, czy rzeczywiście się czegoś potrzebuje. Z naszego doświadczenia wynika, że zazwyczaj to, co wydaje się przeogromną potrzebą naszych dzieci, po kilku dniach okazuje się małą, nieistotną zachcianką. A najważniejsze jest to, że dziecko samo do tego dochodzi.

❥ ❥ ❥

Zachcianki dzieci – nasze doświadczenia

Z Kazimierza – które w sezonie jest prawdziwym armagedonem zachciankowym dla dzieci – wróciliśmy bogatsi o gumowego węża Jasia (wybierał go jakąś godzinę – 20 zł), breloczkiem Basi (u niej poszło szybko – minuta i wybrane! – 10 zł) i tęczowym popitem Mani (koszt 20 zł). Ten ostatni wybierany był przez cały dzień. Bo wiecie, jak ma się wybrać tylko jedną, jedyną „pamiątkę”, to okazuje się, że bardzo ciężko jest się zdecydować. Na początku wszystko nam się podoba. Potem okazuje się, że zabawki wcale nie są tak fajne, jak się wydawało. A na końcu wybiera się już cokolwiek, byleby mieć coś swojego, skoro rodzeństwo czy koleżanka już ma.

Czy żałujemy, że pozwoliliśmy dzieciom na kupno tego rodzaju pamiątek, które – umówmy się – nie są (z naszego punktu widzenia) niezbędne, by dziecko było szczęśliwe? Jasne, że nie! Uważamy, że to wspaniała lekcja dla naszych dzieci. Lekcja, która sprawi, że za kilkanaście lat dzieciaki będą wiedziały, że wcale nie trzeba przywozić z każdego miejsca jakiejś pamiątki. Wystarczy świadomość, że po prostu się tam było.

❥❥❥

Tekst powstał we współpracy z Santander Bank Polska, który prowadzi portal Finansiaki.pl, wspierający u dzieci kształtowanie kompetencji z obszaru finansów i przedsiębiorczości. Znajdziecie tam mnóstwo wartościowych treści edukacyjnych. My korzystamy z niego od kilku miesięcy i z przyjemnością polecamy!

Related posts

Budżet domowy w rękach dzieci – przeprowadzamy eksperyment!

1 komentarz

Marianna 15 kwietnia, 2024 - 23:08
Wspaniałe są te Wasze wycieczki i nieocenione dobro w nich, które dopiero zaowocuje w Waszych dzieciach i w całej rodzince. Moje dzieci są już dorosłymi ludżmi i ja do dziś żałuję, że zostawialiśmy dzieci z rodzicami, a sami ja i mąż jechaliśmy w dal.Dzisiaj widzę, ile straciliśmy jako rodzina. Jacy Wy mądrzy rodzice. Chylę czoła i życzę wszystkiego co najlepsze dla Waszej wspaniałej rodzinki. :)
Add Comment