Do tej pory zawsze wszędzie jeździliśmy razem z Mario. Pakowaliśmy dzieciaki do nosideł, dzieliliśmy się usypianiem, czytaniem książek i robieniem zdjęć. Kiedy jedno chciało mieć 15 minut dla siebie, drugie po prostu zabierało maluchy i organizowało im czas. Była chwila oddechu i moment na pozbieranie myśli.
Tym razem postanowiłam zobaczyć, co by było, gdybym zabrała dzieci i spędziła z nimi trochę czasu sama. Na wyjazd namówiłam przyjaciółkę, która wzięła swojego dwuletniego synka i pojechałyśmy na tydzień nad polskie morze.
Czego mnie nauczył ten wyjazd? Że nie ma idealnych rodziców i że warto doceniać wsparcie innych mam. Że fajnie jest czasem ponarzekać, żeby złapać trochę dystansu. Że nawet największe pokłady cierpliwości czasem się kończą i trzeba trochę wyluzować. Ale po kolei.
Czasem bardzo trudno przyznać przed samym sobą, że można mieć dość swoich dzieci. Bycie rodzicem to nie tylko piękne magiczne chwile, ale też dużo trudnych emocji, zmęczenia, niewyspania i reagowania nie tak, jak by się tego od siebie oczekiwało. Czasem już po prostu nie mamy siły po raz setny danego dnia starać się zrozumieć przyczyn złości swojego dziecka, które ma ewidentnie gorszy dzień i nie ma ochoty na nic.
Dobrze jest móc wtedy wypłakać się innemu rodzicowi, który nie spojrzy na ciebie krzywo, nie będzie oceniać, dlaczego Twoje dziecko „się nie słucha” a ty nie umiesz na to właściwie zareagować. Nie będzie krytykować. Po prostu powie, że to normalne, że też tak ma i że rodzice, którzy potrafią sobie zawsze ze wszystkim poradzić istnieją tylko na okładkach kolorowych magazynów albo na wystylizowanych zdjęciach na Instagramie.
Nie ma recepty na bycie idealnym rodzicem. Nigdy nie było i nie będzie. Wszyscy staramy się, jak możemy. Dobrze jest zmierzyć się z tym jak najwcześniej i nie obwiniać się w nieskończoność, jeśli coś nam nie wyjdzie. Dlatego też w trudnych momentach warto poprosić o pomoc innych rodziców, innej mamy, czy innego taty, z którymi można się podzielić wspólnymi doświadczeniami. Jeszcze nie tak dawno funkcjonowało powiedzenie, że „do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska”. W pobliżu były babcie, ciocie, przyjaciele i sąsiedzi. Teraz, kiedy często mieszkamy poza swoją rodzinną miejscowością, na nowo musimy sobie taką wioskę zbudować. Nie jest to proste, bo do nawiązania bliskich długotrwałych relacji potrzebny jest czas. Czas, którego na co dzień mamy bardzo mało.
Wyjazd samej z dwójką maluchów uświadomił mi, że raz na jakiś czas warto z takimi rodzicami gdzieś wyjechać. Zwolnijmy trochę tempo, rozejrzyjmy się wokół. Na pewno jest ktoś, z kim nasze dzieci lubią spędzać czas, a my dobrze czujemy się w jego towarzystwie. Dzięki temu nie tylko my sami zyskamy trochę dystansu do naszego życia, ale będziemy mieć szansę przeżyć coś wspólnie i uczyć się od siebie nawzajem.
Po przyjeździe znad morza byłam zarówno bardzo wypoczęta, jak i bardzo zmęczona. W ciągu dnia poświęcałam dzieciakom 100% mojej uwagi, wieczorami, mimo że czasami padałam po prostu z wyczerpania, znalazłam czas zarówno dla siebie, jak i dla mojej przyjaciółki. Dużo się nauczyłam, wiele rzeczy zrozumiałam. Wróciłam bogatsza o nowe doświadczenia. Wiem też, jak dużo jeszcze przede mną. I wiecie co? Wiem, że jak tylko my, rodzice będziemy się wzajemnie wspierać w trudnych momentach, żadna emocjonalna góra naszego dzieciak nie będzie trudna do przeskoczenia. Trzeba tylko otworzyć się na pomoc.
Partnerem naszego wyjazdu nad morze było CASAMUNDO.
19 komentarzy