Statystyki dotyczące aktywności dzieci na dworze są zatrważające. Wiecie, że współczesne maluchy przebywają na świeżym powietrzu ponad połowę mniej czasu niż miało to miejsce, kiedy my byliśmy mali? Jak podaje „The Guardian”, w jednym z brytyjskich raportów stwierdzono nawet, że 12 proc. dzieci w Wielkiej Brytanii w ogóle nie wychodzi na dwór a 3/4 dzieci spędza na zewnątrz mniej czasu niż więźniowie!
O tym przeczytasz
- 1 POLSKA NA TRÓJĘ Z MINUSEM
- 2 DLACZEGO AKTYWNOŚĆ NA DWORZE JEST WAŻNA DLA DZIECI?
- 3 CO ZROBIĆ, BY DZIECI POLUBIŁY AKTYWNOŚĆ NA DWORZE?
- 4 RODZICE, DAJCIE DZIECIOM DOBRY PRZYKŁAD!
- 5 ODPOWIEDNIE UBRANIE TO PODSTAWA
- 6 WYMYŚLAMY CEL I DAJEMY DZIECIOM KONKRETNE ZADANIE
- 7 NIE PODDAJEMY SIĘ PRZY PIERWSZYCH NIEPOWODZENIACH
- 8 DZIECIOM DO SZCZĘŚCIA NIE POTRZEBA WIELE
POLSKA NA TRÓJĘ Z MINUSEM
W Polsce z aktywnością dzieci na dworze wcale nie jest lepiej. Zgodnie z wynikami Global Matrix 3.0 z listopada 2018 r., badania prowadzonego w ramach organizacji Active Healthy Kids Global Alliance (AHKGA), ogólna sprawność fizyczna dzieci w naszym kraju (w pięciopunktowej skali) została oceniona bardzo nisko – na 3 z minusem.
Wpływ na tak niski wynik ma m.in. fakt, że tylko 1/5 dzieci w naszym kraju spełnia kryteria WHO dotyczące codziennej, godzinnej aktywności fizycznej. Wśród 17 europejskich krajów biorących udział w badaniu Polska zajęła wraz z Niemcami, Danią i Estonią przedostatnie miejsce, wyprzedzając jedynie Szkocję, która w tym wskaźniku uzyskała najgorszy wynik. Brzmi lekko przerażająco, prawda?
DLACZEGO AKTYWNOŚĆ NA DWORZE JEST WAŻNA DLA DZIECI?
Z drugiej strony mamy setki, jak nie tysiące badań, których wyniki nie pozostawiają żadnych wątpliwości: regularna, codzienna aktywność dzieci na dworze jest bardzo, bardzo ważna. I to z wielu powodów.
Aktywne przebywanie na świeżym powietrzu (jazda na rowerze, hulajnodze, spacery z psem i bez psa, gra w piłkę, w klasy czy w berka, bieganie, zabawa na placu zabaw, chodzenie po lesie, wspinaczka, tropienie dzików i niedźwiedzi i inne zwykłe-niezwykłe rzeczy) zapobiega m.in. otyłości, krótkowzroczności, wzmacnia odporność i lepsze dotlenienie organizmu, co z kolei wpływa na lepsze samopoczucie, szybsze uczenie się i lepszą koncentrację, rozwija wyobraźnię, rozwój psychomotoryczny i sprawność manualną. Całkiem sporo, jak na „zwykłe” ganianie się, jazdę na rowerze albo wygibasy na trzepaku, co? :)
CO ZROBIĆ, BY DZIECI POLUBIŁY AKTYWNOŚĆ NA DWORZE?
Dobra wiadomość jest taka, że to przede wszystkim my, rodzice, mamy ogromny wpływ na to, czy nasze dzieciaki będą lubiły aktywność na dworze czy zalegną w domu przed telewizorem. Musimy zadbać tylko o kilka rzeczy.
RODZICE, DAJCIE DZIECIOM DOBRY PRZYKŁAD!
Po pierwsze, jeśli nie pokażemy naszym dzieciom, że aktywność na świeżym powietrzu jest fajna i że to własnie my sami w ten sposób spędzamy czas, żadne tłumaczenia czy zachęcania nie pomogą. Jeśli nasze dziecko widzi, że zamiast wyjścia na spacer czy jazdy rowerze, wolimy po pracy obejrzeć ulubiony serial albo pograć w jakąś grę, samo z siebie nie będzie zainteresowane tego typu aktywnościami.
Podobnie podczas naszych podróży – jeśli Mania z Jasiem widzą, że zamiast chodzenia po górach czy zwiedzania okolicy na rowerze jeździlibyśmy wszędzie samochodem albo siedzieli „na basenie” z opaskami „all inclusive” na ręku, to szybko nauczyliby się, że właśnie tak spędza się czas wolny. Przykłady można byłoby mnożyć.
ODPOWIEDNIE UBRANIE TO PODSTAWA
Po drugie, wychodząc na dwór ubieramy dzieci stosownie do pogody i do planowanej aktywności fizycznej. Szczególnie ważne jest to w przypadku dziewczynek – na rower czy do parku nie zakładajmy im jasnych rajstop i spódniczek, z których przy pierwszej lepszej okazji mogą odpaść cekiny. Pozwólmy im łazić po drzewach, siedzieć na tyłku w piaskownicy czy ganiać po kamieniach. Niech się brudzą tak jak chłopcy, niech strój i obawa przed podarciem sukienki nie będzie przeszkodą w nieskrępowanej zabawie (wiem, że to banał ale często właśnie takie obrazki obserwujemy…).
Nie zapominajmy też o sobie – jeśli założymy modne butki albo płaszczyk, w którym trudno biegać po lesie, nie będziemy zbyt fajnymi towarzyszami zabaw naszych maluchów :).
Załóżmy dzieciom dobrą, trzymającą ciepło warstwę termiczną, na to coś wiatroodpornego i nieprzemakalnego, ze wzmocnieniami na kolanach czy łokciach. Niech strój nie ogranicza im ruchów i nie będzie przeszkodą w zabawie.
I tak, podczas ostatniej naszej zimowej wyprawy do Zakopanego, gdzie bardzo dużo czasu spędzaliśmy na dworze (więcej: TATRY Z DZIEĆMI – TYLKO W ZAKOPIAŃSKIEJ CUBRYNCE!), założyliśmy dzieciom bieliznę termoaktywną Spaio, która super się sprawdziła zarówno na stoku narciarskim, jak i podczas spacerów w tatrzańskich dolinkach. Jest to dobra alternatywa dla ukochanej przez nas wełny merino.
Jeśli było zimno (tak jak na Kasprowym albo wieczorem na nartach), zakładaliśmy im na to zimowe kurtki fińskiej Reimy. Jeśli temperatura była wyższa, wybieraliśmy softshelle polskiej marki Miapka.
Dzięki warstwie termoaktywnej Spaio (koszulki+getry+podkolanówki) Mania i Jasio nie marzli a ich skóra swobodnie oddychała (skarpety były suche po zdjęciu butów). Taka bielizna ma też jedną fajną właściwość – jest bakteriostatyczna, więc idealnie nadaje się do aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu. A dzięki zewnętrznej warstwie Reimy albo Miapki dzieciaki mogły swobodnie tarzać się w śniegu bez ryzyka przemoczenia.
WAŻNE: Takie outdoorowe ubrania, odporne na wszystkie warunki atmosferyczne, warto kompletować sobie cały rok. Dzięki temu nie tylko rozkładamy koszty, ale też możemy upolować coś w promocyjnych cenach, często nawet o 50-70% niższych.
PORADNIK RODZICA: ulubione outdoorowe marki naszych dzieci
- niezawodna fińska Reima – (testujemy ją od czterech sezonów w każdych warunkach – ubrania po Mani nosi teraz Jaś – serio, wyglądają tak samo, są w ogóle niezniszczone, niepoprzecierane i niesprane, mimo naprawdę intensywnego używania)
- polska Miapka – kolorowe softshelle przetrwały zarówno burzę piaskową w Jordanii przy 2-4 st. C, jak i nasze śnieżne Tatry przy 8-12 st. C
- polska MaBibi – mamy kombinezon Niekapek dla Jaśka, softshellową parkę dla mnie i dla Mani + Tulisia na chustę lub nosidełko dla Basi. Wszystko zostało przetestowane na Islandii – sprawdziło się idealnie.
- polsko-norweski Bobby’s – nie testowaliśmy jeszcze ale jesteśmy bardzo ciekawi, jak sprawdzi się podczas deszczowych dni.
- rodzinny polski Paterns – wełnę merino nosimy cały rok: w lecie, zimą, podczas gwałtownych zmian pogody. Jest to idealne rozwiązanie i dla małego i dużego. No i te wzory! Ja jestem w nich absolutnie zakochana! :)
- produkowane we Włoszech ale w całości polskie Spaio – linię termoaktywną sprawdziły nasze dzieciaki w polskich górach, linię merino testowałam na Islandii (więcej: JAK SIĘ SPAKOWAĆ NA ISLANDIĘ) – w każdych warunkach produkty Spaio sprawdziły się znakomicie.
WYMYŚLAMY CEL I DAJEMY DZIECIOM KONKRETNE ZADANIE
Po trzecie, nic tak nie motywuje dzieci do wyjścia z domu, jak wcześniej jasno określone zadanie do wykonania. To może być zarówno poszukiwanie najgłębszej kałuży na podwórku, przejście całej ścieżki w parku, żeby na końcu nakarmić wiewiórki, dojechanie rowerem do pobliskiego placu zabaw, jak i dojście do schroniska na szczycie, żeby zdobyć upragnioną pieczątkę.
Tak zresztą było podczas naszej ostatniej wycieczki Doliną Kościeliską. W połowie 10-kilometrowego odcinka, kiedy oboje z Mario stwierdziliśmy, że chyba pora wracać, bo – jak się okazało – dalsza część szlaku była mocno oblodzona, Mania podniosła stanowczy sprzeciw. Jak to, nie będzie pieczątek? Nie będzie gorącej czekolady w schronisku? Idziemy dalej! Damy radę!
Mańka nie tylko przeszła ponad 10 kilometrów w śniegu i na lodzie na własnych nogach (Jasiowi trzeba było trochę pomóc), ale jeszcze tego samego dnia wieczorem śmigała przez godzinę (razem z trzyletnim Jasiem!!!) na stoku podczas zaplanowanej wcześniej lekcji nauki jazdy na nartach…
Jak się po raz kolejny okazało, dzieci są w stanie zrobić o wiele więcej, niż nam się wydaje. Trzeba im tylko na to pozwolić :).
NIE PODDAJEMY SIĘ PRZY PIERWSZYCH NIEPOWODZENIACH
Po czwarte, każdemu z nas czasem się nie chce. Każdy z nas ma czasem dzień lenia. Dzieci też. Jeśli widzimy, że zarówno my, jak i Mania i Jasio mają danego dnia ochotę na totalne nicnierobienie i oglądanie „Psiego patrolu”, po prostu zostajemy w domu. Nic na siłę.
Często jednak widzimy, że wystarczy drobna motywacja z naszej strony, by pokonać początkowy opór przed aktywnością na dworze. To może być jakieś fajne zadanie do zrobienia (tak jak powyżej), czasem pokazanie przykładu dzieciaków sąsiadów, przyjaciół, a czasem ulubiona bajka, w której ulubieni bohaterowie uczą się nowej rzeczy albo mają niesamowite przygody gdzieś na dworze.
Pamiętajmy, że przygoda czai się tuż za rogiem. Trzeba tylko wyjść z domu, by się rozejrzeć.
DZIECIOM DO SZCZĘŚCIA NIE POTRZEBA WIELE
No i ostatnia rzecz: dzieciom do szczęścia naprawdę nie potrzeba wiele. Najczęściej jest to po prostu nasz czas i uwaga. Zostawmy więc telefony w domu albo wyciszmy dzwonek. Wyjdźmy z domu i przez godzinę poświęćmy 100% siebie naszemu dziecku, dając mu pole do nieskrępowanej, swobodnej zabawy. Po jakimś czasie zobaczymy, że taka inwestycja z naszej strony opłaca się dużo bardziej niż kolejne najlepsze na świecie zorganizowane zajęcia dodatkowe.