4,3K Bajkowe Międzygórze
W poszukiwaniu złota
Rowerem na Borówkową Górę
Kotlina Kłodzka to wprost wymarzona przestrzeń do krótszych i dłuższych wypraw z dziećmi. Po poznaniu wszystkich klimatycznych zakątków Lądka, zdobyciu szczytu w Górach Złotych i niesamowitym spotkaniu z dzikimi ptakami, ruszyliśmy dalej.
Z Lądka w zasadzie wszędzie jest blisko. Spośród ogromnej ilości ciekawych miejsc z tajemniczymi historiami, górami, w których można się zaszyć na dłużej i małymi miejscowości pełnymi poniemieckich zabudowań, wybraliśmy trzy: Międzygórze z Ogrodem Bajek i szlakiem na Górę Igliczną (ok. 40 km), Kopalnię Złota w Złotym Stoku (ok. 20 km) i Górę Borówkową (5 km).
Bajkowe Międzygórze
Międzygórze leży w Śnieżnickim Parku Krajobrazowym, u podnóża masywu Śnieżnika. Jednak gdybyśmy zamknęli oczy i ktoś przeniósłby nas w tym samym czasie do jakiegoś miasteczka w XIX-wiecznym Tyrolu, mielibyśmy problem, żeby odróżnić jedno od drugiego. Międzygórze pełne jest przepięknych drewnianych lub kamienno-drewnianych willi w stylu tyrolskim z rzeźbionymi balustradami, krużgankami i mikrobalkonami. Jeśli dodać do tego rwący górski potok i góry wokół, mamy połączenie niemal idealne.
Z Międzygórza warto się wybrać dosyć prostym szlakiem w kierunku sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej położonego na szczycie Góry Iglicznej, skąd rozpościera się wspaniały widok na okolicę. Zarówno dzieciaki (3+), jak i wszystkie energiczne psy, spokojnie dadzą radę przejść całą trasę na własnych nogach. Zwłaszcza, że droga na górę pełna jest przeróżnych omszałych kamieni, przy których można się zatrzymać, „najlepszych na całym świecie” patyków, które koniecznie trzeba zabrać ze sobą, szyszek, kwiatków i łąk, po których można biegać w tę i z powrotem.
Po drodze koniecznie też trzeba odwiedzić Ogród Bajek – stuletni skansen z drewnianymi postaciami z bajek naszego dzieciństwa, m.in. Pszczółki Mai, Muminków czy Smerfów, baśni i polskich legend (Duch Gór). Dla nas był to trochę sentymentalny powrót do przeszłości, dla Mani – zupełnie nowe doświadczenie i kilka nowych bajek do obejrzenia.
W poszukiwaniu złota
Z Międzygórza jeszcze tego samego dnia można pojechać do legendarnego Złotego Stoku – miejsca, w którym od 4 000 lat (!!!) wydobywa się złoto. Teraz, co prawda, jest tam już tylko Muzeum a większość z 300 km sztolni i chodników, ze względów bezpieczeństwa, została zalana, to jednak wizyta tam robi naprawdę ogromne wrażenie.
Przejście całej podziemnej trasy zwiedzania zajmie nam około 2 godzin. Przewodnicy robią jednak wszystko, żebyśmy się nie nudzili :-) – opowiadają o tajemniczej Bursztynowej Komnacie, której nigdzie nie można znaleźć, o skarbach III Rzeszy, które też gdzieś podobno tam się znajdują, o duchach żon zaginionych górników, które pomagają zbłąkanym turystom odnaleźć drogę do domu. Poza tym można na własne oczy zobaczyć piece, w których wytapiano rudę, wagoniki, którymi je przewożono, mnóstwo starych map i narzędzi górniczych. Całość spodoba się zarówno dzieciakom, jak i ich rodzicom, szczególnie, że na końcu jedzie się kolejką, która jeździli górnicy.
Ważne: temperatura w kopalni wynosi ok. 7 stopni Celsjusza. Weźmy więc ze sobą ciepłe ubrania i kryte buty (często są kałuże).
Rowerem na Borówkową Górę
Na Borówkową Górę, szczególne miejsce dla naszej historii – to tu w 1987 r. doszło do historycznego konspiracyjnego spotkania działaczy Solidarności Polsko-Czechosłowackiej, m.in. Jacka Kuronia i Václava Havla, można dostać się na kilka sposobów. Najpopularniejszy z nich to zwykły spacer. Można ruszyć albo z Samego Lądka, albo podjechać na Przełęcz Lądecką i stamtąd ruszyć w przyjemną i mało wymagającą trasę. Po ok. 3 godzinach docieramy na miejsce.
My jednak stwierdziliśmy, że skoro da się tam nawet wjechać wózkiem, to moglibyśmy skorzystać z dostępnych w Alhambrze, gdzie się zatrzymaliśmy, rowerów z fotelikami dla dzieciaków i zrobić sobie małą wycieczkę. Sprawdziliśmy na mapie – ok. 8 km od naszego hotelu, trasa w miarę prosta, droga o minimalnym nachyleniu. Powinniśmy dać radę, zwłaszcza że w Chorwacji pokonywaliśmy dużo trudniejsze trasy.
I tu nastąpiło brutalne zderzenie z rzeczywistością :-). Droga, co prawda, miała minimalne nachylenie, ale to minimalne nachylenie, przeplatane z prawdziwą drogą pod górę, trwało cały czas – całe osiem kilometrów. Po wjechaniu na szlak asfalt zamienił się w mokry piach, żwir, wystające gałęzie, kamienie i betonowe rynny w poprzek drogi co kilkaset metrów.
Kilka razy poważnie rozważaliśmy, czy nie dać za wygraną i nie wrócić. Ostatecznie jednak wykorzystaliśmy okazję, że Mania z Jaśkiem zasnęli w połowie naszych górskich zmagań, zacisnęliśmy zęby i dotarliśmy na szczyt, pchając przed sobą rowery. Wiedzieliśmy, że jeśli jest pod górę, na pewno potem będzie w dół :-).
To, co zobaczyliśmy na szczycie, wynagrodziło nam nasze zmęczenie. Wieża widokowa wyglądała obłędnie – niczym zaczarowany domek w Dolinie Muminków, widok z niej był niesamowity, a borówkowe knedliki, które można było kupić w minibarze obok, smakowały na tyle dobrze, że prosiliśmy o dokładkę. Wokół wieży piknikowali ludzie, biegały psy, ktoś rozpalił ognisko. Atmosfera była bardzo rodzinna, polski mieszał się z czeskim i słowackim.
Po krótkim odpoczynku postanowiliśmy ruszyć z powrotem do Lądka. Na zjazd wybraliśmy szeroką spacerową drogę prowadzącą wprost na Przełęcz Lądecką. Do tej pory nie wiemy, czy to przez dosyć zagmatwane czesko-polskie oznaczenia trasy, brak strzałek na kluczowych rozjazdach dróg, czy nasze zwykłe gapiostwo, jakimś dziwnym trafem znaleźliśmy się w innej czasoprzestrzeni i wpadliśmy w wir zjeżdżania najdłuższą serpentyną świata, która nigdy się nie kończyła. Zjazd był po prostu bajeczny! Wiatr we włosach, radość dzieciaków i rowerowe wyścigi.
Mniej więcej w połowie zaczęliśmy się orientować, że jedziemy chyba w innym kierunku, niż powinniśmy. Perspektywa zawracania i jazdy pod górę była na tyle przytłaczająca, że zdecydowaliśmy się dojechać do końca. Po zjechaniu na dół okazało się, że zamiast na Przełęczy Lądeckiej jesteśmy w Jaworniku już po czeskiej stronie. Do Lądka mieliśmy jakieś 8-10 km asfaltem, tylko że…. pod górę :-).
Tym razem daliśmy za wygraną, przypięliśmy rowery do ławki, wystawiliśmy Manię :-) i złapaliśmy stopa. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie Czechów, którzy zawieźli nas niemal pod sam hotel. Po porzucone rowery wróciliśmy samochodem. Zły wybór może zniechęcić nawet najwytrwalszych. 6 godzin jazdy na rowerze, z czego 4 non stop pod górę, odebrało nam siły na kolejne wycieczki rowerowe w Kotlinie. Pamiętacje, jeśli wjeżdżacie na coś, co w nazwie ma "góra", to znaczy ni mniej ni więcej, że będzie pod górę :-).
5 komentarzy
Moja rodzinna kotlina Kłodzka. Bez opisu po jednym zdjęciu jestem wstanie rozpoznać, że to okolice Kłodzka. Kocham i tęsknię :)
I warto zamieszkać albo chociaż wpaść na kawkę do Hotel Zamek na Skale****
oj ta, to prawda. Kotlina Kłodzka pod względem atrakcji nie jest żadną dziurą, ale wręcz wulkanem!
Tak, my już obmyślamy plan jak tam wrócić :). I pewnie to zrobimy jak tylko zrobi się trochę chłodniej i spanie pierwszy śnieg – Mania nie może się doczekać, kiedy założy pierwszy raz narty! W Hotel Alhambra Lądek Zdrój mówili nam, że w Lądku jest przyjemny rodzinny stok z oślą łączką :).
Jest potwierdzam