Łan Sztuk to miejsce jedyne w swoim rodzaju. Trochę jakby poza czasem i przestrzenią, poza utartymi schematami i jedynymi słusznymi pomysłami na życie. Tak jak w Dolinie Muminków: nikt i nic nie jest idealne, wszystko ma swój rytm. Każdy, niezależnie od tego, czy jest roześmianym dzieckiem, biegającym za patykiem psem, czy milczącym molem książkowym, jest mile widziany. Dla każdego znajdzie się miejsce i przestrzeń do eksplorowania świata na swój własny sposób.
Zastanawialiście się kiedyś, gdzie tak naprawdę mieszkają Muminki? Kiedy w ubiegły weekend odwiedziliśmy Łan Sztuk – stuletni magiczny dom Elizy, Artura i Ignacego, nie mamy już wątpliwości. One mieszkają w Starym Kawkowie!
O tym przeczytasz
Łan Sztuk od kuchni
Centrum dowodzenia znajduje się w kuchni, takiej, o której się marzy i o której się śni. Kuchni z kaflowym białym piecem, czarnymi ceglanymi ścianami, drewnianymi postarzanymi meblami, oknem jak z bajki obrośniętym dzikim winem i mnóstwem hipsterskich naczyń kuchennych: cynkowanych garnków, drucianych pojemników, emaliowanych kubków, ceramiki i porcelany. To tam powstają pyszności Elizy, która niczym Mama Muminka, dba o podniebienia i pełne brzuchy wszystkich gości. Nawet tych najbardziej wymagających.
Magicznym miejscem numer dwa jest weranda. Ogromna, pojemna, zapraszająca do leniuchowania i nicnierobienia. W ciągu dnia jest to idealne miejsce do odpoczynku w cieniu. Wieczorem, kiedy zapalają się światełka pod sufitem, zamienia się klimatyczną miejscówkę na dziewczyńskie pogaduchy czy romantyczne rozmowy do białego rana.
Łan Sztuk i jego wnętrza
W zasadzie każdy mniejszy i większy kącik w obu Łanowych domach zasługuje na osobną opowieść. Każdy pokój ma swoją historię, ba, o każdym meblu właściciele mogliby rozmawiać godzinami. O tym, skąd pochodzi, czyja babcia lub prababcia go używała, albo w jaki sposób trafił pod ich dach. Stare szafy, kufry, skrzynie i półki kryją prawdziwe skarby: kolekcję oldskulowych zabawek, resoraków volkswagenów (Mario był zachwycony!), czasopism o dizajnie, płyt DVD, książek i niezliczoną ilość planszówek, w które można grać z gospodarzami. Prawdziwe cuda! Nasze maluchy był zachwycone. Mańka ustalała swoje reguły gry do każdej planszówki. Jasiek urządzał wyścigi samochodowe albo dzielnie asystował Mani jako pierwszy tester jej pomysłów.
Eliza i Artur dbają o każdy detal. Na ścianach wiszą obrazy i zdjęcia sprzed kilkudziesięciu lat. Łóżka pokryte są kapami i kocami utrzymanymi w stylistyce vintage. Meble i dodatki to eklektyczna mieszanka stylów, ale wszystko ze wszystkim cudownie się łączy. Nie ma się wrażenia przypadkowości, mimo pozornego nieładu. Dopełnieniem niezwykłego klimatu są rośliny: na zewnątrz dzikie wino oplatające cały dom, malwy i polne kwiaty zaglądające w okna, wewnątrz kwiaty doniczkowe, które stoją na każdym parapecie. Można tam po prostu siedzieć i gapić się przed siebie. Nic więcej nam do szczęścia nie będzie potrzebne.
Łan Sztuk z dziećmi
Niesamowite jest również to, że niemal w każdym pokoju jest łóżeczko dla maluchów lub fajne, stylowe łóżko dla trochę starszych dzieciaków, na których leżą przytulanki. Jak Marianka zobaczyła te wszystkie małe dziecięce smaczki, po prostu nie mogła przestać skakać z radości.
Mimo tego, że do Łan Sztuk przyjechaliśmy grubo po północy, Mania obudziła się w mgnieniu oka. Biegała przez dobra godzinę po całym domu przynosząc co chwilę nową zabawkę, skacząc po łóżku lub pijąc herbatę przy dużym stole w salonie na dole. Dawno nie widzieliśmy jej tak podekscytowanej jakimś miejscem.
Otoczenie domu to idealna przestrzeń do leniwych spacerów, wspinania się w piaskowych jamach, leżenia na trawie (za domem jest Piknikowe Pole z przepięknym widokiem na okolicę). Można też obserwować dzikie ptactwo (klucze żurawi przelatywały tuż nad domem, niemal na wyciągnięcie ręki!). W okolicy spotkamy masę krów, koni, kóz i innych zwierzaków. Niedaleko jest też rzeka i jezioro. Kilka kilometrów dalej, w Łaskach, jedne z najlepszych lodów świata (słony karmel i pietruszkowe!) i równie dobre pierogi.
Do Łana Sztuk na pewno jeszcze wrócimy. Warto pobyć tam trochę dłużej. Zostać na kilka długich dni, nasiąknąć tą niezwykłą atmosferą. Mnie marzy się tam jakiś taki dziewczyński weekend połączony z fajnymi warsztatami, z długimi leniwymi porankami na werandzie i piciem wina w sadzie jabłkowym. Niby nic, a jednak tak wiele.
4 komentarze
Super są te podsumowania na końcu: mocne strony, kontakt, ceny! Świetny pomysł. Nie tylko Wasze wrażenia i piękne zdjęcia, ale też przydatne dane gotowe do wykorzystania. Nic, tylko rezerwować pobyt ;)
To małżonki pomysł :-).
I mnie tez sie marzy dziewczynski weekend! Wybierz mnie! P. S. Co to za mniejszy brat Makarona?
To Finka – siedmiomiesięczna sunia. Makaron oczywiście pozwalał jej na zrobienie dosłownie wszystkiego ze sobą.