Główna » Na dachu Tajlandii – trekking na Doi Inthanon

Na dachu Tajlandii – trekking na Doi Inthanon

by Mario

Podczas każdej naszej wyprawy zawsze staramy się wdrapać na jakąś górę. W Chile zapakowaliśmy Manię do nosidła ergonomicznego i ruszyliśmy na trekking w Parku Narodowym Huerquehue, podczas którego przemokliśmy do suchej nitki. W Izraelu weszliśmy na Masadę, żeby razem z półtoraroczną Manią i Jasiem w brzuchu obejrzeć zapierający dech wschód słońca. Na Islandii chodziliśmy po wulkanach, lodowcach i mniejszych i większych górach – tam każda wyprawa robiła na nas ogromne wrażenie. W Tajlandii również czekały na nas szczyty. Tym razem wybraliśmy się na trekking z Chiang Mai na najwyższy szczyt Tajlandii.

20161222_4021
20161222_4019
20161222_4011_2
20161222_4024

Dwudniowy trekking na Doi Inthanon

Wyprawa w góry w Parku Narodowym Doi Inthanon położonym niedaleko Chiang Mai trwała dwa, wypełnione od rana do wieczora, długie dni. Pierwszego dnia, pokonując sto tysięcy różnych naszych słabości, wspięliśmy się z dzieciakami na wysokość 2400 m n.p.m. Droga była przepiękna, ale to, co zobaczyliśmy na szczycie, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Wokół szczytu, na którym staliśmy, zgromadziły się potężne białe chmury, które przesuwały się z jednej strony na drugą, co jakiś czas odsłaniając ogromną przestrzeń pod nami. Czuliśmy się co najmniej jak himalaiści na szczycie świata! (swoją drogą pasmo górskie, na które się wspinaliśmy należy do końcowego odcinka Himalajów).

20161222_4062
20161222_4034
20161222_4032
20161222_4046

W wiosce Karenów u podnóża Doi Inthanon

Drugiego dnia spacerowaliśmy przez dżunglę wśród drzew cynamonowych i bananowców. Uciekaliśmy przez pola ryżowe przed bawołami, które przyglądały nam się z ogromnym zainteresowaniem, pilnując swojego terytorium. Jedliśmy chrupiący makaron nad wodospadem i zrywaliśmy dziko rosnące mandarynki. Spaliśmy na podłodze w domu na palach w wiosce naszego przewodnika, jedliśmy potrawy gotowane na palenisku, myliśmy się w lodowatej wodzie ze szlaucha. Mania bawiła się z dzieciakami z pobliskiej szkoły. Jasio wędrował z rąk do rąk wśród miejscowych kobiet, a my piliśmy gorącą kawę siedząc na bambusowych matach. Wróciliśmy z zakwasami, otartymi piętami i niesamowitymi wspomnieniami i satysfakcją. Że można, że warto, że trzeba. I że dzieciaki w górach mogą się okazać dużo bardziej wytrzymałe, niż nam się wydaje. Wystarczy tylko w nie uwierzyć.

20161223_4084_2
20161223_4077
20161223_4098
20161223_4124
20161223_4113
20161223_4136

Zostań z nami na dłużej!

Inne wpisy

15 komentarzy

Zu 22 października, 2019 - 21:17

Skąd wzięliście namiary na przewodnika?:)

Odpowiedz
Mario 24 października, 2019 - 13:55

Przez Jacka z https://chilitours.org/

Odpowiedz
Magda Piotrowicz-Zbieraj 11 listopada, 2018 - 00:06

Mateńko! My wciąż nie możemy się zdecydować na Azję. Obawy są duże… dziś w ramach inspirowania się i podjęcia decyzji wpadłam do Was poczytać co i jak… i czytając ten wpis czułam jakbym tam była!

Odpowiedz
Olga 14 czerwca, 2018 - 08:03

Inspirujacy tekst! Dziekuje! Zachęcaliście mnie do kolejnych podrozy!

Odpowiedz
Monika 11 czerwca, 2018 - 18:00

Uwielbiam Was czytać – jeden z niewielu nienadętych blogow okoloparentingowych. Ale mam pytanie logistyczne, jak niesiecie caly dzien 2 dzieci w tulach, to kto niesie wodę, pieluchy i chusteczki, ciuchy na zmianę, dwa banany, paczkę rodzynek, ulubioną maskotkę itd… (mamy Tymka 4,5 roku i Ewę 2,5, więc trochę wiem, z czym to się je)?
My zwiedzamy duuuzo, ale bardzo miejsko, więc od 3 sezonów używamy podwójnego wózka. Jego kosz nam jakos wystarcza :)))

Odpowiedz
Karo 12 czerwca, 2018 - 13:43

hej, dzięki za miłe słowa. Na szczęście dzieci nie siedzą w nosidłach cały dzień. Same dużo chodzą na własnych nogach (teraz Jasio już też biega na dłuższych dystansach). To raz. Dwa – bagaż ograniczamy do kilu potrzebnych rzeczy, które mieszczą się w małym plecaku. Jakoś dajemy radę :). Jesteśmy we dwoje, więc spokojnie się ogarniamy ze wszystkim :).

Odpowiedz
Mario 14 czerwca, 2018 - 09:14

Cześć,
akurat w tym przypadku Taj, przewodnik, który z nami szedł niósł nasz plecak – nie chciał inaczej. Ogólnie trekkingi są problemowe z nosidłami ergonomicznymi. Jeśli idziemy sami to Mania jest z przodu (co dość utrudnia np. schodzenie), a plecak ląduje na plecach. Jasio swoje też waży, ale wciąż mniej niż Mania i ląduje na plecach u Karoli. Robiliśmy podejście do plecaka turystycznego i to może ratować sytuację, ale z racji jego gabarytów i stelaża odpuściliśmy.

Odpowiedz
Ewa Eva 7 marca, 2017 - 11:00

Na bank to pytanie gdzies padlo wczesniej ale nie jestem w stanie sprawdzic wszystkich waszych postow… jakim aparatem robicie zdjecia? Jestem na etapie szukania czegos w podroz, moje lustrzanki sa na to za ciezkie.
Maz wlasnie remontuje Transportera t5 ktorym w wakacje wybieramy sie w podroz po Europie z naszym synkiem ktory obecnie ma prawie 11 tygodni ;)
Praktyczny, lekki aparat bedzie na wage zlota!
Pozdrawiam cieplutko x

Odpowiedz
Our little adventures 7 marca, 2017 - 11:05

Niestety zasmucę Cię, ale targamy lustrzankę – Nikona D300s plus dwa szkła do tego. Małe i niesamowicie dobre to Fuji XT1 albo już 2, jak ktoś chce przeznaczyć 7 tys na aparat.

Odpowiedz
Ewa Eva 7 marca, 2017 - 11:12

Moje Nikony kosztowaly duzo wiecej ale niejako troche na siebie zarabiaja ;)
Kiedys mialam d90 i calkiem sie sprawdzal. A szkielka jakie uzywacie? Oczywiscie jesli mozna spytac.
Dziekuje bardzo za informacje.
Zdjecia cudne i sam blog wspanialy.

Odpowiedz
Our little adventures 7 marca, 2017 - 11:40

Dzięki wielkie, woziliśmy różne zestawy szkieł. Raz nawet zabraliśmy wszystkie (błąd!). Ostatecznie stanęło na Nikkor 17-55 f 2.8 i na 35 1.8. Często brakuje mi 70-200 2.8, ale jest o po prostu za ciężki.

Odpowiedz
Ewa Eva 7 marca, 2017 - 12:09

Jest mega ciezki posiadam i nie zdecydowalabym sie tachac ;)
Dziekuje slicznie za odpowiedz.

Odpowiedz
Gosia Lel 1 marca, 2017 - 09:09

pomijając „wow” na wiele tematów – ale Wy jesteście wszyscy ładni w tych Waszych podróżach!

Odpowiedz
Mario Zet 1 marca, 2017 - 09:22

„ładni” ? :-) że znaczy się, że stylówa? :-)

Odpowiedz
Gosia Lel 1 marca, 2017 - 09:27

i stylówa, i uśmiechy, no dobrze się na Was patrzy po prostu! :) ja lubię bardzo!

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.