Główna » Nazaret

Nazaret

by Mario

Nazaret stał się naszą bazą wypadową na północne rejony Izraela. Do Nazaretu dotarliśmy po tym jak zobaczyliśmy ruiny teatru rzymskiego w Cezarei.

Nocleg w Nazarecie

Mieliśmy wrażenie, że miasteczko jest kompletnie wyludnione, a samo stare miasto przestało już dawno tętnić życiem. Nam jednak humorów to nie popsuło. Przede wszystkim dlatego, że trafiliśmy do niesamowitego, XIX-wiecznego hostelu Fauzi Azar Inn, ukrytego w wąskich brukowanych uliczkach na wzgórzu. Piękny, tajemniczy budynek, niczym z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy, z freskami na sufitach, ogromnymi oknami i otomańskim dziedzińcem robi naprawdę ogromne wrażenie.

pusta uliczka Starego Miasta w Nazaret
Puste alejki starego miasta w Nazaret
Fasada Fauzi Azar w Nazaret
Mania pije ciepłe mleko siedząc na wiklinowym fotelu

Nazaret w zupełnie innej odsłonie

To właśnie z pracownikiem tego hostelu wybraliśmy się na trochę inną niż zwykle, darmową wycieczkę po mieście. Inną, ponieważ Amir pokazał nam taką część Nazaretu, której nie znajdziecie w przewodnikach.

Karolina z Manią na chodniku w Nazaret
Karolina stoi w sklepie w Nazarecie

Nam na długo zapadnie w pamięci ogromny, wyglądający jak przeniesiony rodem ze Średniowiecza, położony w podziemiach sklep z ziołami, przyprawami, orzechami, suszonymi owocami, kawą, herbatą i naczyniami kuchennymi, w którym mieścił się kiedyś młyn parowy.

Karolina z Manią przeglądają na starym mieście kolczyki
wejście do sklepu z przyprawami w Nazaret
Niepozorne wejście do młyna
Młyn parowy w Nazarecie
Młyn parowy na tyłach sklepu w Nazarecie

Najróżniejsze smaki i zapachy przeplatały się ze wszystkimi kolorami, jakie chyba tylko istnieją (studenci malarstwa i graficy mogliby uczyć się tam subtelnego rozróżniania barw :-). Mania nie wiedziała czego bardziej chce spróbować: czy kolorowej cieciorki, czy może jednak prażonego zielonego groszku, pachnących orzechów, a może jednak zataru – oryginalnej izraelskiej mieszanki przypraw. Spróbowała oczywiście wszystkiego:-).

kolorowe przyprawy w sklepie w Nazarecie
Feria barw i zapachów
kolorowa cieciorka
Kolorowa cieciorka

Do sklepu z przyprawami wróciliśmy na końcu naszego pobytu w Nazarecie. Spędziliśmy ponad 30 min, między  innymi dlatego, że zostaliśmy zaproszeni na zaplecze na wyśmienitą arabską kawę. Mańka z kolei szalała na widok niezliczonych rodzajów żelków. Na szczęście nikt na nas krzywo nie patrzył, gdy Mania częstowała się którymś z kolei żelkiem albo zgarnęła garść uprażonego zielonego groszku.

Nazaret – Bazylika Zwiastowania Pańskiego

Dopiero ostatniego dnia mamy okazję zobaczyć atrakcje turystyczne Nazaretu za dnia. Niestety zarówno w nocy, jak i w ciągu dnia miasto nie robi wielkiego wrażenia. Atrakcji też nie ma specjalnie dużo. Odwiedziliśmy Bazylikę Zwiastowania Pańskiego i zrobiliśmy zakupy na Starym Mieście.

piętro w Bazylice Zwiastowania Pańskiego

Po trzech dniach spędzonych w Nazarecie można powiedzieć, że staliśmy się rozpoznawalni w pobliżu naszego hostelu. Na tyle rozpoznawalni, że wieczorami przechodząc przez Stare Miasto byliśmy zapraszani na degustację marihuany:-). Miało to swój urok, bo mimo wszystko czuliśmy się niezmiernie bezpiecznie. Ciężko też nam było skorzystać z propozycji. Myślę, że Mani nie przypadłby do gustu zapach, a Jasiek w brzuchu mógłby się czuć co najmniej zaskoczony:-).

Miejsce chrztu Jezusa – Tyberiada

Opuszczamy Nazaret i urokliwy Fauzi Azar Inn i jedziemy do Jerozolimy. Po drodze jednak zahaczamy o wymarłą o tej porze roku Tyberiadę oraz o miejsce (jedno z dwóch – to już daje do myślenia), wydawać by się mogło szczególnie ważne dla chrześcijan, a mianowicie miejsce chrztu Jezusa.

miejsce chrztu Jezusa, turyści odnawiający swoj chrzest
Nie wiadomo czy to zabawa czy duchowe przeżycie
tablice przy miejscu chrztu jezusa

Izrael to bardzo dobry przykład, że religia jest też towarem i można na niej zarabiać. Nie inaczej jest też tutaj. Nie mogliśmy się pozbyć wrażenia, że ludzie, którzy wchodzą do rzeki Jordan, żeby odnowić chrzest albo go dopiero przyjąć traktują to jako jedną z wielu atrakcji turystycznych i robią to raczej dla zabawy i zdjęcia, a nie z wewnętrznej potrzeby. Na szczęście nie zabawiliśmy zbyt długo na nabrzeżu rzeki Jordan.

Inne wpisy

1 komentarz

Jacek Zielonka 21 stycznia, 2016 - 15:00

Słodka jest ta Wasza Niunia ;)

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.