Główna » Kajakiem po Świdrze

Kajakiem po Świdrze

by Mario

Pogoda tego lata wyjątkowo nas rozpieszczała. Nawet w ostatnich dniach wakacji było na tyle ciepło, że zdecydowaliśmy się je spędzić aktywnie i to aktywnie na wodzie. Po pierwszych próbach pływania kajakiem z dziećmi po rzece Liwiec, byliśmy pozytywnie nastawieni do kolejnej kajakowej wyprawy. Tym razem przejechaliśmy jednak na południe od Warszawy, w okolice Otwocka – zdecydowaliśmy się przepłynąć kajakiem po Świdrze.

Wypożyczalnia kajaków zaproponowała nam jeden kajak dla dwójki dorosłych i dwójki dzieci. Początkowo pomysł wydawał się nam dość ekscentryczny, ale w praktyce okazał się znacznie lepszy niż dwa oddzielne kajaki. Przede wszystkim mieliśmy cały czas dzieci w zasięgu ręki, a dokładnie czworga rąk i pod pełną kontrolą. Może nie miały aż tyle miejsca (siedziały na dostawianych podstawkach, mocowanych pomiędzy nami), jak w oddzielnych kajakach, ale coś za coś.

Kajakiem po Świdrze – trasy

Na Świdrze jest kilka dostępnych tras o różnej długości. My wybraliśmy sobie trasę trzygodzinną, która – jak się okazało – przebiega przez śluzę, przez którą nie da się przepłynąć. Chociaż jak dopływaliśmy do niej, poważnie zastanawialiśmy się ile mniej rozgarniętych osób nie zorientowało się, że za tym mostkiem jest dość spory uskok. Nie ma też oznaczeń, które wskazywałby niebezpieczeństwo lub konieczność wyjścia z kajaka i przeciągnięcia go górą. I właśnie przez tę konieczność przeniesienia ciężkiego kajaka, nie polecimy wam naszej trasy. Zdecydowanie lepiej wybrać krótszą o godzinę trasę kajakiem po Świdrze, zaczynającą się tuż za śluzą. Odpadnie wtedy przeciąganie kajaka przez wąskie ścieżki, manewranie nim między drzewami, by następnie spuścić go ponownie do wody po dość stromej skarpie. W naszym składzie już podciągnięcie kajaka pod górę stanowiło mocne wyzwanie, ponowne wodowanie odbyło się przy pomocy innych kajakarzy.

Sam Świder okazał się dużo atrakcyjniejszą, a przez to i trudniejszą rzeką niż Liwiec. Przede wszystkim trafiliśmy na dość niski stan wody, a przez to udało się nam, z racji wagi kajaka utknąć wiele razy na kamienistej mieliźnie. Wtedy nie było już wyjścia i trzeba było wchodzić do bardzo płytkiej wody. W wodzie leży też wiele powalonych drzew, które „sprzedane” w odpowiedni sposób dzieciom po chwili stanowią niesamowite przeszkody, które musimy omijać. Ileż to radości sprawiało też Mani i Jasiowi wykrzykiwane co kilka minut przez nas komendy „kładziemy się!”, gdy przepływaliśmy pod pniami powalonych, ale wiszących nad wodą, drzew.

Świder jest bardzo popularny, co też widać po ilości firm wypożyczających kajaki i po ilości samych kajakarzy. W połączeniu z naturalnymi przeszkodami ustawionymi w wodzie bywały momenty poważnych zatorów, które i tak w ostatecznym rozrachunku przynosiły więcej radości dzieciom niż zmartwienia, nam zresztą też. Po raz kolejny potwierdza się, że nasze nastawienie ma niebagatelne znaczenie dla humoru lub jego braku u naszych dzieci.

Wisienką na torcie jest bar, który jest zaledwie 15 minut od mety trasy. To taki trochę powrót do przeszłości dla nas, bo w sumie miło wspominamy z dzieciństwa wszystkie bary w przyczepach kempingowych marki Niewiadów, a może to upływ czasu sprawia, że je milo wspominamy?! Tak czy siak musimy sie wam przyznać, że tak niedobrych rzeczy już dawno nie jedliśmy. Zresztą sami spójrzcie. To coś co miałobyć zapiekanką wygląda jak rozpuszczony mózg :-).

 

Świdermajery – atrakcje Otwocka

Szkoda nam było reszty popołudnia. Na szczęście kajaki to nie jedyny pomysł na spędzenie kilku godzin w tej części Mazowsza. Wiecie, że ta Otwock przed wojną był znanym w całej Europie uzdrowiskiem, gdzie powstawały unikalne, bogato zdobione drewniane letnie wille, zwane świdermajerami? Część tych przepięknych ażurowych willi zachowała się do dzisiaj, choć większość jest w stanie postępującej ruiny. Część z kolei jest odrestaurowywana, jak na przykład największy wśród świdermajerów, zwany ich królem, budynek sanatorium Abrama Gurewicza. Warto wybrać się na wycieczkę z początków XX wieku – szczególnie kusząco wygląda perspektywa objechania całego szklaku świdermajerów rowerami. My już sobie wpisaliśmy w kalendarz taką wycieczkę.
 
 
 


❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥

Dołącz do nas!

❥ Będzie nam super miło, jeśli polubisz nasz profil na Facebooku i zaobserwujesz nas na Instagramie.

❥ Zapraszamy też do naszej grupy na Facebooku Aktywni Rodzice – co fajnego można robić z dziećmi. Zarażamy w niej energią do rodzinnego podróżowania i aktywnego spędzania czasu z dzieciakami.

❥ Zainteresował Cię się nasz tekst? Będziemy wdzięczni, jak go udostępnisz. Niech dobre rzeczy idą w świat!

❥ A może marzysz o podróżach ale nie wiesz od czego zacząć? Wejdź na nasz księżyc – moonandback.pl. Zabierzemy Cię w podróż życia! #robniemozliwe

5 komentarzy

Anonim 12 września, 2018 - 00:25

rozpuszczony mózg!!! i dodatkowo chyba już przeszedł układ pokarmowy no ale kiełbaska wygląda kusząco

Odpowiedz
Anonim 11 września, 2018 - 15:12

Też zawsze bierzemy jeden kajak dla naszej czwórki ☺️ Świdrem splywaliśmy dwa lata temu – też było płytko i Krystian musiał nas wyciągać z mielizny

Odpowiedz
Our little adventures 11 września, 2018 - 22:19

To wyciąganie to najlepsza przygoda dla dzieciaków, co? I to narastające napięcie, czy tym razem się uda :). A jak sobie radziliście z przeprawą przez śluzę z tym ciężkim kajakiem? My wtedy żałowaliśmy, że nie wzięliśmy dwóch lżejszych.

Odpowiedz
Anonim 11 września, 2018 - 15:06

Dzięki Wam pierwszy raz usłyszałam o świdermajerach

Odpowiedz
Our little adventures 11 września, 2018 - 22:18

Anula, bardzo się cieszymy :). Zapraszamy do nas, to zabierzemy na wycieczkę :).

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.