Legenda El Dorado - Laguna Guatavita - Our Little Adventures

Legenda El Dorado – Laguna Guatavita

Przyznajemy, że jadąc do Kolumbii, nie mieliśmy bladego pojęcia, że to właśnie rdzenni mieszkańcy tych ziem – Muisca – mieli swój wkład w szaleństwo poszukiwania złota, znane dziś jako Eldorado. Co więcej, nie wiedzieliśmy, że niedaleko Bogoty znajduje się mityczny początek tej legendy – Laguna Guatavita. Jeszcze większe zdziwienie wywołaliśmy na twarzy naszych gospodarzy z Bogoty, jak usłyszeli, że ani my ani, nasze dzieci nie oglądały kultowego już, jak się okazuje, filmu animowanego Disneya Droga do El Dorado.

Typowy dom rdzennego plemienia Muisca

El Dorado – el hombre dorado

Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt kilometrów na północ od Bogoty, w miejscu dziś znanym jako laguna (czyli takie małe jeziorko) Guatavita. W rytuale intronizacji nowego przywódcy Muisca, ów przyszły władca cały „ozłocony” (obsypany, a raczej obklejony złotym pyłem) wypływał na środek tego jeziora, żeby oddać cześć bogom. Kiedy dopływał na jego środek, zanurzał się cały, tak żeby zmyć pył, a wszyscy zebrani na wzniesieniu dookoła jeziora zaczynali wrzucać do jeziora dary. Były to przeważnie tunjos, czyli złote figurki przypominające człowieka lub zwierzęta.

Jezioro Guatavita widziane z drona

Konkwistadorzy na tropie El Dorado

Kiedy w XVI w. konkwistadorzy podbili i ograbili państwa Azteków i Inków, ogarnęła ich gorączka poszukiwania złotego kruszcu. Nie mogli jednak odnaleźć porządnego złoża. Wtedy ktoś im podpowiedział, że takie plemię jak Muisca ma go bardzo dużo, na tyle dużo, że topi je bezceremonialnie w jeziorze. Zaczęły się poszukiwania słynnego jeziora. Konkwista jednak nie słynęła z łagodnych metod obchodzenia się z rdzennymi mieszkańcami. Torturami, rzecz jasna, zdobyli informację, że złotym jeziorem jest Guatavita.

Zaczęły się gorączkowe próby wydobycia złota. Metodą chałupniczą, czyli linami i wiadrami udało się Hernanowi Perezowi obniżyć poziom wody o kilka metrów. Efekty były, ale według Hiszpanów mierne. Pod koniec XVI w. postanowili wydrążyć kanał, którym chcieli całkowicie osuszyć jezioro. Jest on do dziś zresztą widoczny. Ostatecznie przedsięwzięcie udało się połowicznie. Poziom wody obniżył się o 20 metrów, odsłaniając złote berło i szmaragd. Każde dziecko jednak wie, że jak się zbuduje tunel z piasku, to on się kiedyś musi zawalić. W tym przypadku nie było inaczej.

Widoczny wydrążony kanał, którym miała zostać odprowadzona całą woda z jeziora Guatavita

W 1965 r. odbyła się ostatnia próba wydobycia z jeziora skarbów, wtedy też rząd kolumbijski oznaczył ten teren jako pomnik kultury narodowej.

Laguna Guatavita dziś

Dziś jest to obszar chroniony, a co za tym idzie, wejście jest po pierwsze płatne, a po drugie tylko z przewodnikiem oraz kilkudziesięcioosobową grupą. Przewodnicy są hiszpańskojęzyczni, a sami zwiedzający to głównie Kolumbijczycy. My, jedyni wyglądaliśmy na nietutejszych, a dodatkowo jako jedyni byliśmy z dziećmi. Ostatecznie skończyło się na tym, że Pani przewodnik widząc znudzenie naszych dzieci historiami, których kompletnie nie rozumieją, puściła nas wolno wskazując właściwą drogę do krawędzi jeziora i znajdujących się tam punktów widokowych.

Po prawej widoczna ścieżka turystyczna

Po zakończonej wspinaczce trzeba zejść ze zbocza inną drogą i złapać autobus, który zawiezie nas na parking po drugiej stronie jeziora. Wydawać by się mogło, że waga i znaczenie tej atrakcji pociągnie za sobą rozwój infrastruktury. Nic bardziej mylnego. Dojazd do wejścia do parku wiedzie polnymi, nieoznaczonymi drogami. Bus, którym się wraca, zatrzymuje się chyba na czyimś podwórku, a jego stan wskazuje, że lata świetności ma już dawno za sobą. Ale żeby nie było, że tylko narzekamy :). Musimy przyznać, że dzięki takim lekko chałupniczym rozwiązaniom przynajmniej ma się poczucie, że zeszliśmy z ubitego szlaku turystycznego i doświadczamy czegoś autentycznego.

Uroczy widok :-) El Dorado pełną gębą

Laguna Guatavita wersja dziecięca

Jasio i Marianka, zwiedzając dzień wcześniej muzeum złota w Bogocie, zostali odpowiednio zachęceni przez Andreę, naszą kolumbijską znajomą, żeby poznać historię El hombre dorado. Po pierwsze, mieli za zadanie znaleźć wśród eksponatów figurkę złotego człowieka stojącego na tratwie. Po drugie, zobaczyli bardzo dużo złotych, dziwnych przedmiotów. Dzięki temu, w zasadzie same z siebie pognały na szczyt wzniesienia zobaczyć czy na środku jeziora nie czeka na nich ozłocony człowiek. Niesamowite jest to, jak zbudowanie odpowiedniej historii wokół danego miejsca potrafi zachęcić dzieci do tego, żeby same z ochotą weszły na górę.

W poszukiwaniu kolibrów

Dodatkową motywacją dla Marianki i Jasia było odnalezienie odwróconych roślin – frailejones. Nazwaliśmy je tak dlatego, że dzięki odpowiednio ułożonym liściom zbierają wodę z opadów uwalniając ją do ziemi, co z kolei prowadzi do nawodnienia gleby.

Łatwo można poznać frailejones

Większą atrakcją była jednak próba odnalezienie kolibrów. Te najmniejsze ptaki na świecie można z powodzeniem spotkać dookoła laguny. Niestety jak się okazało, trzeba być wcześnie rano, zanim słońce zacznie zbyt mocno przygrzewać. Nie zmienia to jednak faktu, że zabawa w ich szukanie była przednia.

Laguna Guatavita była jedynie przystankiem na drodze do kolejnego naszego celu jakim był białe miasto Valle de Leyva.

Related posts

Wszystko o kolumbijskiej kawie

Co trzeba wiedzieć o stolicy Kolumbii

Bogota – stolica Kolumbii w dwa dni