Główna » Czy szczęśliwe słonie istnieją?

Czy szczęśliwe słonie istnieją?

by Mario

Odpowiedzialna turystyka – to w Tajlandii wciąż temat tabu. Dużo się zmienia, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb i oczekiwań. Dużo bardzo zależy od nas samych. Korzystajmy z atrakcji danego kraju z głową. W przypadku Tajlandii nawet nasza Mania wie, że na słoniach się nie jeździ. My z kolei dorzucilibyśmy, że tygrys to dziki kot i nie da się naturalnie go przyzwyczaić do głaskania przez człowieka.

Wyobraź sobie, że widzisz małe słoniątko siłą odebrane matce. Przerażone zwierzę jest zamknięte w klatce. Klatka jest tak mała, że maluch nie może się ruszyć. Wiesz, że ostatni raz jadł i pił 3 dni temu. Jeśli domaga się jedzenia lub chce, żeby go wypuścić, jest dźgany metalowym ostro zakończonym prętem w czoło – tam, gdzie ma najdelikatniejszą skórę i gdzie boli go najbardziej. Jeśli pręt to za mało, można użyć prądu. Można dodatkowo skrępować nogi łańcuchem. Słoniątko piszczy z bólu.  Trzymane jest w klatce dotąd, aż mahout, jego właściciel „nie złamie” mu charakteru. Aż przestanie zwracać uwagę na cokolwiek. Dopiero potem można nauczyć go reagowania na komendy, pozowania do zdjęć, wożenia na grzbiecie turystów lub – w zamian za banany – malowania trąbą obrazków. Tak wyuczony słoń będzie dostawał drobne przysmaki – nagrody za właściwe wykonywanie poleceń. Niewyobrażalne okrucieństwo, prawda?

20161224_4256
20161224_4173

Turystyka w Tajlandii – słoń atrakcją?

Na szczęście coraz częściej mówi się o tym, że za słoniową turystyką stoi coś więcej niż zwykła tresura tych zwierząt. Z danych zbieranych przez różne organizacje zajmujące się prawami zwierząt wynika, że aż 40% słoniątek nie przeżywa pierwszego etapu „szkolenia”. Długotrwałe bolesne tortury sprawiają, że słonie nie tylko zapamiętują jak powinno się wykonywać polecenia. Zapamiętują, że kontakt z człowiekiem oznacza ból.

Bardzo często turyści, którzy „kupują” krótką przejażdżkę na słoniu, czasem połączoną z karmieniem i pluskaniem się z wodzie z tymi zwierzętami, po prostu nie zdają sobie sprawy, co kryje się za tym ładnym i miłym obrazkiem. Wydaje się, że przecież nic złego nie robimy. Po prostu na chwilę wsiadamy na grzbiet dużego majestatycznego zwierzęcia, które w zasadzie wydaje się zadowolone z bycia w centrum zainteresowania. Utwierdza nas w tym najczęściej jego opiekun, tłumaczący, że słonie, tak jak ludzie, lubią być chwalone i nagradzane, i że słonie to dobro narodowe Tajów i nikt by ich nie krzywdził.

20161224_4216
20161224_4181

Słoń to nie zabawka

Jednak słoń to zwierzę dzikie, które w swoim naturalnym środowisku raczej nie zajmuje się malowaniem obrazków czy grą w piłkę. Żeby słoń nauczył się robić te wszystkie rzeczy, musi zostać siłą odebrany od matki i przejść okrutny i długotrwały trening. Dodatkowo, kręgosłup słonia jest zbyt delikatny, żeby móc unieść cokolwiek, nie mówiąc już o wożeniu ludzi. Układ pokarmowy słonia został tak skonstruowany, że zwierzę musi dostarczać do niego jedzenie niemal cały czas. W rezultacie, jeśli słonie przez pół życia ciągną wielkie bele drewna czy wożą na grzbiecie turystów bardzo często chorują na różnego rodzaju zwyrodnienia kręgosłupa. Mają tez problemy z trawieniem, bo kiedy słoń pracuje, to nie je.

W Tajlandii populacja słonia w ciągu zaledwie stu lat zmniejszyła się prawie o 98% – według danych WWF dzikich słoni żyje tam teraz około 4000 sztuk (od 1200 do 2500 zwierząt wolnych, żyjących wyłącznie w Parkach Narodowych i 2800 słoni odebranych naturze). Słoń Azjatycki został wpisany na listę gatunków zagrożonych wyginięciem, we wszystkich krajach występowania. Więcej o traktowaniu słoni można poczytać m.in. na blogu W imieniu tych, co nie mówią oraz w tekście Katarzyny Boni.

20161224_4187
20161224_4226

Sanktuarium dla słoni – Hug Elephant

Na szczęście w Tajlandii działa coraz więcej różnego rodzaju schronisk i sanktuariów dla słoni uratowanych z niewoli. Jednym z nich jest Hug Elephant Sanctuary, który mieliśmy okazję odwiedzić (raz jeszcze wielkie dzięki Jacku za pomoc!). Towarzyszyliśmy słoniom w ich codziennych zajęciach: poszliśmy z nimi na spacer do dżungli, karmiliśmy je, pomagaliśmy im się myć. Nic na siłę, wszystko działo się w ich naturalnym rytmie. I co najważniejsze, dowiedzieliśmy się, dlaczego tak ważna jest świadoma turystyka w Azji: że swoją bezmyślnością i zwykłą niewiedzą przyczyniamy się do makabrycznego procederu wykorzystywania tych zwierząt.

Samo spotkanie z słoniami na pewno zapamiętamy na długo. Przede wszystkim, one naprawdę są ogromne! Wielkie, majestatyczne, a z drugiej strony niezwykle sprawne, szybkie i poruszające się z zaskakującą precyzją. Podczas karmienia doskonale wiedziały, która torba nie została jeszcze opróżniona, aktywnie domagając się słoniową trąbą jedzenia, co natychmiast wzbudziło u Mani chęć jak najszybszego powrotu do domu (Tato, boję się! Chcę do Warszawy!), a u Mario skończyło się na odciśnięciu słoniowej trąby w każdym możliwym miejscu na koszulce J. Niesamowite było też spacerowanie z nimi w dżungli. Szliśmy krok w krok z Molly i Jimmim wąską ścieżką, niemal czując na plecach ich oddech. Fantastyczne, ale też trochę przerażające uczucie. Jakbyśmy byli z nimi poza czasem i przestrzenią, w zupełnie innej rzeczywistości. No i te oczy. Mieliśmy wrażenie, że słonie wiedzą o nas wszystko. To, co chcieliśmy im powiedzieć, i to, co staraliśmy się ukryć. Przedziwne, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie.

20161224_4243
20161224_4251
20161224_4212_2
20161224_4259

Wizyta w Hug Elephant zmieniła w nas bardzo dużo. Przede wszystkim pokazała nam, że robiąc jedną małą rzecz, możemy rzeczywiście coś zmienić. Że od jednej z pozoru nic nie znaczącej naszej decyzji, zależy to, czy świat, na którym żyjemy będzie choć trochę lepszy, czy też wszystko pozostanie bez zmian. Tylko tyle i aż tyle.

I gdy ktoś pyta nas, czy w Tajlandii jeździliśmy na słoniach, to nawet nie musimy odpowiadać. Mania robi to za nas: „Przecież na słoniach jeździć nie wolno!”.

Inne wpisy

26 komentarzy

Ewa 26 stycznia, 2019 - 22:11

Byliście na całodniowej wizycie w sanktuarium czy tej pół dnia? Myślę pod kątem niemowlaka, czy nie będzie to męcząca wyprawa, cały czas w słońcu. Jak wasze maleństwo znosiło taką atrakcję?

Odpowiedz
Mario 26 stycznia, 2019 - 23:14

Byliśmy na calodniowej, ona się różni tym że rano jest po prostu karmienie sloni. jeśli chodzi o hug elephant to mało tam było slonca, było za to dużo komarów.

Odpowiedz
Kasia Węgrzyn 1 września, 2017 - 12:32

My bylismy w Kanchanaburi, tez zrobiło to na nas ogromne wrażenie.

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 12:43

W sanktuarium dla słoni? Pamiętacie jak się nazywało? Warto podpowiedzieć innym :).

Odpowiedz
Kasia Węgrzyn 1 września, 2017 - 12:47

Tak, jak szukalismy sanktuarium, prawdziwego a nie pseudo to wyskakiwalo nam wlasnie Chiang Mai albo Kanchanaburi, wzielismy to drugie bo bylo nam blizej. Spędzalismy tam dzien, oczywiscie najpierw byla bardzo smutna część teoretyczna o tym jak traktuje się słonie w Tajlandi, historie tych co są u nich :( ElephantsWorld บ้าน ช.ช้างชรา :)

Odpowiedz
Kasia Węgrzyn 1 września, 2017 - 12:55

Z reszta w styczniu tam wracamy, tylko teraz juz z dwójką maluchów, takze pewnie bedzie weselej ;)

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 13:00

Kasia, to macie zagwarantowane! :)

Odpowiedz
Anna Dużyńska-Pucha 1 września, 2017 - 12:05

Dokładnie w tym samym miejscu byliśmy w tym roku i mamy identyczne przemyślenia <3

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 12:12

Tak sobie myślimy, że czasem naprawdę wystarczy tak niewiele, żeby zmienić coś na świecie – większość zależy na nas samych, od tego, co każdy z nas, pojedynczy człowiek zrobi albo nie. Z czegoś zrezygnuje, doczyta, zastanowi się nad prostą konsekwencją działań. Smutne te ale jednoczesnie dające nadzieję :).

Odpowiedz
Karolina Kujawa 1 września, 2017 - 11:25

Danny Dąbrowski jeszcze troszkę i też tam będziemy

Odpowiedz
Danny Dąbrowski 1 września, 2017 - 11:27

♥️

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 11:43

Pięknie, już Wam zazdrościmy! Też byśmy chętnie wrócili! :)

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 11:43

Danny Dąbrowski :)

Odpowiedz
Kamila Lachera 1 września, 2017 - 11:11

też byliśmy w Chiang Mai. Niesamowite przeżycie i niesamowite emocje :-)

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 11:21

Oj tak, w ogóle cała północ Tajlandii robi ogromne wrażenie. I samo miasto, i góry i spotkania ze słoniami i wszystko inne. Co Wam utkwiło w pamięci najbardziej? Bo my chyba nie jesteśmy w stanie się zdecydować :).

Odpowiedz
Ania Macharzina 1 września, 2017 - 11:07

Jedno z najpiękniejszych wspomnień dla nas i naszych dzieci..Chiang Mai i oko w oko ze słoniem :)

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 11:10

Tak :). Do tej pory mamy ciary na plecach na samo wspomnienie. Magiczna i majestatyczna chwila takie spotkanie :).

Odpowiedz
Ania Macharzina 1 września, 2017 - 11:12

Moja córka jak się czegoś boi, zawsze mysli o czymś miłym, co spowodowało u niej pozytywne emocje. Ostatnio wyciagali jej szwy z nogi i mówię jej “pomyśl o czymś miłym i nie będzie boleć”, na co ona “tak mamo, własnie myślę o słoniach w Chiang Mai” i wtedy wiem, że było warto!

Odpowiedz
Our little adventures 1 września, 2017 - 11:20

Aż mi łezka się zakręciła w oku, jak to przeczytałam :). Wzruszenie razy 100 <3. Dla takich chwil warto podróżować z dziećmi, prawda? :)

Odpowiedz
Ania Macharzina 1 września, 2017 - 11:22

Prawda, prawda !

Odpowiedz
Kasia Węgrzyn 13 marca, 2017 - 08:35

Polecam jeszcze blizej bangkoku, podobne miejsce. Caly dzien wolontariatu i pracy z tymi cudownymi zwierzętami ElephantsWorld บ้าน ช.ช้างชรา

Odpowiedz
Iwona Orzechowska 13 marca, 2017 - 08:05

Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy się dzieją :( strasznie to smutne :(

Odpowiedz
Our little adventures 13 marca, 2017 - 08:15

No właśnie, w ogóle się o tym nie mówi, prawda?

Odpowiedz
Iwona Orzechowska 13 marca, 2017 - 08:46

Widziałam jeden artykuł o tym co tak naprawdę stoi za rozwijającą się turystyką w Tajlandii, ale było to bardzo ogólnie napisane. Zawsze chciałam pojechać na słoniu, teraz wykreślam to z listy moich marzeń… jak ludzie mogą być tak okrutni? :(

Odpowiedz
Monika EmKa 13 marca, 2017 - 09:21

Our little adventures Dobrze, że poruszyliście ten temat. Rzeczywiście mało się o tym mówi. Ja z tym tematem zetknęłam się niedawno w którejś z ksiązek Beaty Pawlikowskiej i dosłownie wstrząsnelo mną jak ludzie potrafią być okrutni dla słoni…Tylko tam o tym czytałam i teraz na Waszym blogu.

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.