Saltos del Petrohue to idealna wycieczka na dzień z Puerto Montt. To jest też nasz ostatni dzień na południu. Koniec z zieloną naturą, ośnieżonymi wulkanami, lasami, trekkingiem, czy jeziorami :-(. O godzinie 21 musieliśmy być na dworcu, skąd mieliśmy wyruszyć w 12-godzinną, nocną podróż do Santiago (polecamy firmę przewozową ETM, ich autobusy to niemal promy kosmiczne za cenę kubła na śmieci Pullmanbusa (inny przewoźnik) :-), a stamtąd na północ Chile, do najsuchszego miejsca na świecie – pustyni Atacama.
Saltos del Petrohue – wycieczka na dzień
Saltos del Petrohue nie udało nam się zobaczyć podczas naszych pierwszych dni w okolicach. Jakieś 6 km przed Petrohue znajdują się wodospady, a w zasadzie to jest to rwący nurt rzeki Petrohue, która płynie w korycie utworzonym przez zastygłą lawę.
Momentami prąd jest tak silny, że nie widać wody, a jedynie ogromną ilość piany. Dodatkowo wszystkiemu towarzyszy huk rozbijającej się o skały wody. Wszystko to robiło niesamowite wrażenie, mącone jednak przez rzesze turystów odwiedzających to miejsce (takich jak my :-) ). Jednak tym, co nas zaskoczyło najbardziej, był budynek przed wejściem do parku. Ogromny nowoczesny kompleks, który jakoś nam nie pasował do otoczenia, ani do tego co zwykliśmy spotykać podczas naszej podróży. Prawdziwe centrum dowodzenia wszechświatem :-).
Okazało się, że okolicę wodospadów można przejść w jakieś 30 min. Oczekiwaliśmy trochę więcej zważywszy, że sama droga do Petrohue zajmuje ponad godzinę w jedną stronę. Wróciliśmy nieoczekiwanie szybko do Puerto Varas, gdzie akurat odbywał się Targ Bożonarodzeniowy :-) i festiwal food trucków „Trans Patagonia”. Wykorzystaliśmy okazję i zaopatrzyliśmy się w pamiątki z Chile oraz zjedliśmy obiad na plaży.