Dotarliśmy do San Pedro de Atacama, które jest bazą wypadową na najbardziej nieziemską pustynie jaką kiedykolwiek odwiedziliśmy – pustynię Atakama. Monotonne pustkowia Iquique zostały zastąpione przez piaszczyste wzgórza, strome podjazdy i prawdziwie księżycowy krajobraz. Nasza cytrynka dawała sobie ledwo radę z tymi podjazdami, co wzbudzało nasze obawy o ewentualne eksplorowanie terenu w wokół San Pedro. Ale po kolei.
O tym przeczytasz
Salar de Atacama – pierwsza atrakcja na pustyni
Na pierwszy ogień wybraliśmy podróż na Salar de Atacama, położony około 50 km na południe od San Pedro de Atacama. Jest to trzecie największe na świecie solnisko, otoczone z jednej strony Andami, z drugiej zaś majestatycznymi wulkanami, w tym najaktywniejszym wulkanem w Chile – Lascarem.
Solnisko robi piorunujące wrażenie. Pofałdowany teren pokryty drobinkami soli odbija światło tak mocno, że konieczne są okulary (Mariannę musieliśmy przykryć chustą, co chroniło ją dodatkowo od słońca).
Laguna Chaxa, Miscanti i Miniques
Główną atrakcją salaru jest Laguna Chaxa. Wszystkiego można się było tutaj spodziewać, ale nie tego, że pośrodku żaru lejącego się z nieba i braku jakichkolwiek form życia (poza turystami :-)), spotkamy tam flamingi. Ptaki te brodzą w płytkiej zasolonej wodzie, żywiąc się skorupiakami, które dzięki ewolucji potrafią przetrwać w tak nieprzyjaznym środowisku wiele lat. Na lagunie spędziliśmy około 40 min, po czym wyruszyliśmy do dwóch kolejnych lagun – Miscanti i Miniques. Problem, jaki wiąże się z tymi miejscami polega jednak na tym, że znajdują się one na wysokości 4300 m. n.p.m.
Z Laguny Chaxa (ok. 2300 m.n.p.m.) zaczęliśmy się powoli wspinać samochodem w kierunku Socaire (3500 m.n.p.m). W tej miejscowości zdecydowaliśmy, że zatrzymamy się na dłuższą chwilę, by się zaaklimatyzować i przy okazji coś zjeść.
Kiedy wjechaliśmy kilkaset merów wyżej, krajobraz zmienił się diametralnie. Góry mieniły się kilkunastoma odcieniami brązów i czerwieni, stoki porastały szafranowo-słomkowe kępy traw (puna), a kolory kamieni przechodziły od stalowoszarych po marengo i ochrę. Wszystko to bardzo silnie kontrastowało z błękitem nieba, rozmytą bielą chmur i czernią asfaltu. Czuliśmy się jak w jak w alternatywnej rzeczywistości. Fantastyczne uczucie! :-).
Choroba wysokościowa u dzieci
Przed naszą podróżą do Chile z dzieckiem, w Polsce odwiedziliśmy lekarkę medycyny podróży, która okazała się być osobą bardzo niekompetentną. Na pytania o to, do jakiej wysokości można bezpiecznie wjechać z dzieckiem albo jaki czas jest potrzebny na aklimatyzacje odpowiadała jednym zdaniem: „nie polecam” (tak jak „nie polecała” wyjazdów poza Polskę z małym dzieckiem, latania samolotem i podróżowania pociągiem…). Internet w tych sprawach też nie jest zbyt precyzyjny. Jedni piszą o 2500 m n.p.m., inni o 3500 m n.p.m. Stwierdziliśmy zatem, że jeśli nie spróbujemy, to nigdy się nie dowiemy, na jaką wysokość możemy z dzieckiem wjechać i jak reaguje jej organizm.
Wiedzieliśmy, że gdyby nas dopadła na jakimś etapie choroba wysokościowa, to jedynym lekarstwem na nią jest szybki zjazd do miejsca, w którym dziecko, ale też dorosły czuł się dobrze.
Kiedy już osiągnęliśmy nasze laguny (prze-pię-kne!!!), Mania dosłownie po kilku minutach zaczęła się nam „przelewać” w rękach. To chyba najtrafniejsze określenie – zdawała się być nieobecna i nie mogliśmy jej rozbudzić. Po kilkunastu minutach było już dużo lepiej. Po godzinie była taka jak zawsze – uśmiechnięta i pełna życia. Już wiedzieliśmy, że nie zabieramy Marianki na gejzery El Tatio, które mieliśmy w planie na kolejny dzień.
Dolina Śmierci obok San Pedro de Atacama
W okolicach SPdA znaleźliśmy się ponownie około godziny 17:00. Nie chcieliśmy w zasadzie tracić popołudnia, szczególnie, że słońce zachodziło ok 21:00. Postanowiliśmy, że pojedziemy do miejsca, które każdy, kto znalazł się na Atacamie, musi zobaczyć – Valle de la Luna (Dolina Księżycowa). Po drodze jednak zdecydowaliśmy się zahaczyć o Valle de la Muerte, czyli Dolinę Śmierci. Rozciąga się ona na szerokości od 6 do 15 km, a długa jest aż na 165 km. Nazwa Doliny prawdopodobnie wzięła się z braku warunków do rozwoju jakichkolwiek form życia. Zgubienie się w tych wąskich korytarzach skalnych skutkuje tylko jednym – śmiercią.
Powietrze w przejściach skalnych było bardzo mocno rozgrzane, a uczucie gorąca było jeszcze bardziej potęgowane przez brak jakiegokolwiek powiewu wiatru. Stwierdziliśmy, że raczej nie pozostaniemy tu długo, szczególnie, że aby zobaczyć coś więcej poza skałą z lewej i skałą z prawej strony, trzeba było wspinać się po grząskim piasku lub ostrych skałach.
Ucieczka z Doliny Śmierci
Nie zabrakło też elementów humorystycznych. Oprócz nas w Dolinie Śmierci była kilkuosobowa grupa, a wśród niej jeden chłopak. Wyglądał, jakby znalazł się w tym miejscu wbrew własnej woli – usilnie próbował się stamtąd wydostać niekonwencjonalnymi drogami. Wspinał się po piachu, wciskał się w wąskie przejście skalne, eksplorował każdą możliwą szczelinę. Wszystkich swoich wyczynów dokonywał w japonkach, które co chwilę gubił, co dopełniało komiczny wizerunek :-).
Dolina Księżycowa – kolejna atrakcja Atakamy
W drodze do Doliny Księżycowej, która znajduje się w odległości około 10 km od głównej drogi prowadzącej z Calamy do San Pedro de Atacama mijaliśmy bardzo dużo osób na rowerach. Zresztą przewodnik sugeruje, że pokonanie tej trasy na dwóch kółkach jest bardzo dobrym pomysłem na spędzenie miłego popołudnia. Miny ludzi, których mijaliśmy, nie sugerowały jednak, że wiedzieli, na co się decydują. Przede wszystkim piaszczysto-kamienista droga nie obfituje w specjalne widoki. Prawdę powiedziawszy, wokół jest tylko pusta przestrzeń :-). Temperatura, mimo zbliżającego się wieczoru, wciąż była wysoka (ok. 28 st.). Lubimy rowery, ale akurat wtedy cieszyliśmy się, że mamy naszą cytrynę :-).
Samochód dawał również jeszcze jedną przewagę w zwiedzaniu. Momentami byliśmy kompletnie sami – pierwsza tura zorganizowanych wycieczek już wróciła do San Pedro, a druga jeszcze nie nadjechała. W głównym punkcie widokowym na „Wielkiej Wydmie” byliśmy praktycznie tylko my. Mania dzięki temu miała okazję w spokoju posiedzieć sobie na grzbiecie wydmy :-).
Widoki są rzeczywiście majestatyczne, choć są też miejsca, które raczej nie są warte zobaczenia. Do takich na pewno można zaliczyć formację skalną pod nazwą Tres Marias. Możecie ją obejrzeć na zdjęciu poniżej. Jest to punkt w zasadzie na samym końcu Doliny – trzeba trochę się najechać, żeby dotrzeć w to miejsce. Jak się tam znaleźliśmy, to od razu pomyśleliśmy, że gdybyśmy mieli się tu „tłuc” rowerami, to byśmy się nieźle wkurzyli na te trzy kikuty wystające z ziemi :-).
To był chyba najbardziej intensywny, pod wieloma względami, dzień z całego naszego wyjazdu. Do późnego wieczora jeszcze dyskutowaliśmy o tych widokach, kolorach, lagunach, wikuniach i o chorobie wysokościowej Mani. Atacama zrobiła na nas piorunujące wrażenie, może dlatego, że w ogóle nie przywykliśmy do takich krajobrazów i takich zaskakujących atrakcji. Już nie mogliśmy się doczekać następnego dnia.
7 komentarzy
Cześć, wybieram się w te same miejsca i również rozważam wypożyczenie samochodu. Jak wygląda sprawa depozytu w wypożyczalni ? Z tego co udało mi się doczytać, blokują na karcie 7-9 tys PLN na okres do 30 dni, i nie zawsze oddają tę samą kwotę :) jakie są wasze doświadczenia związane z samym wynajmem auta w Chile ?
Hej,
my byliśmy 5 lat temu więc wiele się mogło zmienić, ale na 100% nie zostawialiśmy takiego depozytu bo na bank wtedy nie mieliśmy tyle limitu na kredytówkach. Rentalcars podaje w dość jasny sposób depozyty, najniższy jaki znalazłem w Calama to 250$ najwyższy 2000$, średnio trzeba zostawić 400$. Blokować zgodnie z prawem mogą na 14 dni, jak w tym czasie nie zgłoszą do banku dyspozycji pobrania kasa po tym terminie wraca na twoje konto. Jeśli nic nie zrobiłeś z samochodem i masz czysty formularz odbioru auta to nie widzę powodu żeby mieli ci pobierać coś z kaucji.
a co ze szczepieniami? szczepiliscie dodatkowo dzieci?:)
Nie, w Chile obowiązuje ten sam kalendarz szczepień co w Polsce, wiec nie było takiej potrzeby. Takie rzeczy, jeśli masz wątpliwości, zawsze warto konsultować u lekarza medycyny podróży. My polecamy bardzo fajna lekarkę podróżniczkę dr Milenę Dorosz z poradni medycyny podróży Medellan. Tutaj możesz sobie poczytać naszą rosmowę z nią: https://ourlittleadventures.pl/5146-2/
Troche niepoważne. Dobrze, ze dziecku nic sie nie stalo
Pustynia Atacama to wg. mnie jedno z piękniejszych miejsc na ziemi ❤️
Też tak chcieliśmy napisać, ale byliśmy jednak na Islandii i hmm…nie ma konkurencji.