Świąteczne jarmarki w Polsce – lubicie? Pamiętam, jak kilkanaście lat temu byłam na świątecznym jarmarku w Hamburgu. Dziesiątki przepięknie przystrojonych spójnych kramów, parada świętych Mikołajów, elfów i reniferów, mnóstwo grzanego wina, gorącej czekolady, prażonych migdałów i pieczonych kasztanów, kiełbasek i świątecznej muzyki granej na żywo. Potem podobnie było w Berlinie, Wiedniu, Lizbonie czy małym portugalskim Obidos. Wszędzie ta szczególna magiczna atmosfera.
Od kilku lat także w Polsce w wielu miastach organizowane są takie bożonarodzeniowe cuda. Pomyśleliśmy więc, że fajnie byłoby odwiedzić polskie miasta i przyjrzeć się, jak takie wydarzenia wyglądają u nas. Poza Warszawą, w której mieszkamy (będzie oddzielny tekst :-)) wybraliśmy Gdańsk, Poznań i Kraków. Czy odnaleźliśmy tam ten szczególny świąteczny klimat? Jak nasze miasta przygotowują się na nadejście Świąt? Czy korzystają z dobrych przykładów czy robią to kompletnie po swojemu? Zobaczcie sami.
O tym przeczytasz
Świąteczny Gdańsk
Do Gdańska pojechałyśmy tym razem we dwie – chciałyśmy z Marianką spędzić kilka dni razem, bez chłopaków, robiąc dużo dziewczyńskich rzeczy (Mańka przekłuła nawet uszy! :-)). Poza długimi spacerami nad Motławą i bieganiem po malowniczych uliczkach Gdańska (czy ja już kiedyś pisałam, że mogłabym się tam przeprowadzić?), byłyśmy też w Muzeum II wojny światowej (genialna, wzruszająca i niezwykle sugestywna wystawa dla dzieci), zwiedzałyśmy stare kościoły, obserwowałyśmy panoramę Gdańska z lotu ptaka (koło widokowe Amber Sky) i kilkukrotnie odwiedziłyśmy Jarmark.
Zatrzymałyśmy się w położonych nad samą Motławą Apartamentach Gdański Gród, skąd wszędzie miałyśmy bardzo blisko – w zasadzie w ogóle nie korzystałyśmy z komunikacji miejskiej. Apartament miał wszystko to, co podróżująca rodzina potrzebuje: wygodne łóżka (można też poprosić o dodatkowe łóżeczko dla dziecka), piękne i funkcjonalne wnętrza i bardzo duży kącik z grami i zabawkami dla dzieci. Jeśli szukacie wygodnego noclegu w samym sercu gdańskiej starówki, to gorąco polecamy nasze odkrycie.
Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy
W tym roku Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy został zorganizowany pod hasłem „Tu jest pięknie!” – i rzeczywiście, jest kilka smaczków, dzięki którym wspominamy naszą gdańską wyprawę fantastycznie. Jednak jeśli miałabym rzetelnie opisać tegoroczny Jarmark, to po tak pięknych i zabytkowych przestrzeniach gdańskiej starówki spodziewałam się dużo, dużo więcej. Zarówno jeśli chodzi o organizację, jak i charakter tego wyjątkowego przecież dla wielu osób wydarzenia.
Na pierwszy rzut oka jest tam wszystko, co chciałoby się takim jarmarku mieć: świąteczna scenografia, dobrze przygotowana przestrzeń, różnego rodzaju atrakcje. Jarmark został podzielony na 3 części: strefę jedzeniową z karuzelą i kultowym już gadającym Łosiem Luckiem na Targu Węglowym, Jarmark Rzemiosła i Rękodzieła w zabytkowych wnętrzach Wielkiej Zbrojowni ASP w duchu slow fashion oraz przestrzeń wokół Forum, nowego centrum handlowego w mieście, gdzie stanęła wielka choinka i została przygotowana górka lodowa. Dodatkowo całe Stare Miasto zostało pięknie udekorowane: w zasadzie każda uliczka wygląda jak z jakiejś świątecznej komedii romantycznej. Świąteczne jarmarki w Polsce mogłyby się od Gdańska uczyć.
Czegoś nam jednak zabrakło. Mimo że strefa jedzeniowa została pomyślana jako mix różnych kultur i smaków: można było spróbować kuchni hiszpańskiej (churrosy), węgierskiej (kurtosze i langosze), chińskiej (pierogi i kurczak sushi), czy kaszubskiej i polskiej (makowce, pierniki, pierogi i in), to całość przypominała bardziej swoją formułą targ śniadaniowy niż bożonarodzeniowy jarmark. Na szczęście była gorąca czekolada, grzane piwo z miodem i imbirem, regionalny cydr z rumem i bożonarodzeniowy grzaniec, serwowany w świątecznych ceramicznych kubkach.
Nie miałyśmy też szczęścia z piękną, dwupoziomową Karuzelą Gdańską. Udało się nam z niej skorzystać dopiero chyba za czwartym podejściem – albo coś nie działało, albo nie było obsługi, albo niezbyt uprzejma pani nie wiedziała, kiedy będzie uruchomiona. Możecie sobie wyobrazić miny tych wszystkich zawiedzionych dzieciaków, które tłoczyły się przez kilkadziesiąt minut pod karuzelą i z niecierpliwością czekały na jakąkolwiek informację od organizatorów. Ja rozumiem, że coś może przestać działać albo nagle się popsuć i trzeba czasu na ponowne bezpieczne uruchomienie sprzętu. Można jednak nauczyć się udzielić informacji zwrotnej klientowi w taki sposób, żeby nikt nie poczuł się jak natrętny petent. Zwłaszcza dzieci. Zwłaszcza w święta :-(.
Jednak tym, co najbardziej (oczywiście poza samą karuzelą) spodobało się Mariance, była gadająca głowa Łosia Lucka, która śpiewała piosenki i opowiadała dowcipy i Anielski Młyn z ruchomymi figurami Trzech Króli, Świętej Rodziny i aniołów, górujący nad całym Jarmarkiem. Mnie zabrakło jednak jakiejś takiej spójności i tej magicznej atmosfery. Być może organizatorzy chcieli skorzystać z okazji i pokazać gościom odwiedzającym jarmark wszystko, co w Gdańsku mają najlepszego. Wyszło jednak inaczej: za dużo stoisk sprzedażowych niezwiązanych bezpośrednio ze świętami, za mało Bożego Narodzenia w bożonarodzeniowej imprezie. Może inaczej wszystko wygląda w weekend, kiedy dzieje się dużo więcej: są pochody elfów, koncerty i in. świąteczne „atrakcje”. Jedno jest jednak pewne: w ten świąteczny czas do Gdańska warto przyjechać, chociażby ze względu na dekoracje starówki i zimowe puste morze (więcej o korzyściach z przebywania zimą nad polskim morzem: Zimowe wakacje).
Jarmark Bożonarodzeniowy – Betlejem Poznańskie 2018
Mimo że Betlejem Poznańskie, jak nazywa się świąteczny jarmark w Poznaniu, również, tak jak w Gdańsku, zostało zbudowane w dwóch przestrzeniach: na Starym Rynku i Placu Wolności, to świąteczny klimat panujący podczas bożonarodzeniowych i okołobożonarodzeniowych wydarzeń jest tu dużo bardziej namacalny.
Przede wszystkim jarmark jest spójny. Można tam znaleźć i Świąteczny Domek, z którego rozciąga się widok na całe bożonarodzeniowe miasteczko, Żłobek z Świętej Rodziny, Dzwonek Życzeń i ogromne Drzewko Bożonarodzeniowe, ale też rodzinne atrakcje, jak świąteczna kolejka górska (nasze dzieci oszalały), karuzele, minilunaparkowe domki, gdzie można spróbować swoich sił w różnych grach zręcznościowych, gospoda i górujące nad wszystkim ogromne, 33-metrowe Młyńskie Koło, z którego można zobaczyć całą panoramę Poznania. Obok Jarmarku przejeżdża też Betlejemska Bimba, czyli świątecznie przystrojony tramwaj (robi naprawdę niesamowite wrażenie).
Trzeba też pochwalić strefę jedzeniową zlokalizowaną w ładnych spójnych domkach – można tam zjeść typowe świąteczne produkty i napić się gorącej czekolady, zimowej herbaty czy grzanego wina w pamiątkowych kuflach. Fajne jest to, że kuflem można sobie chodzić po całym jarmarku i oddać go w dowolnym punkcie z grzanym winem.
Wokół Betlejem zaplanowano także mnóstwo wydarzeń towarzyszących: świąteczne występy dzieciaków i różne bożonarodzeniowe koncerty, warsztaty dla dzieci i rodziców, spotkania z organizacjami pozarządowymi, Świętym Mikołajem i innymi świątecznymi gośćmi. Mieliśmy też okazję uczestniczyć w Poznań Ice Festiwal, na który zjechali lodowi artyści z całego świata a nasze dzieciaki miały ogromną frajdę z obserwowania ich zmagań z wielkimi blokami lodu (dostały nawet małe kawałki, z którymi dumnie paradowały pod pachą :-)).
Betlejem Poznańskie na pewno ma to „COŚ”, dla czego warto przyjechać. W naszym przypadku uroku temu wydarzeniu na pewno dodali ludzie, z którymi spędziliśmy czas – jedna z najcieplejszych i najbardziej radosnych rodzin, jaką znamy, czyli Ania, Paweł, Zoja i Iga, piszących o swoich podróżach z dzieciakami jako The Beduins. Dzięki nim, poznaniakom z krwi i kości (no może poza Tatą Bedu :-P), mogliśmy poczuć się mniej jak turyści, a bardziej jak lokalsi. Chodziliśmy bocznymi uliczkami, jedliśmy w małych knajpkach z lokalnym jedzeniem, odwiedzaliśmy kultowe dla Poznania miejsca (zobaczcie koniecznie Cafe La Ruina, prowadzone przez Monikę i Jana Pawlaków – podróżników smakoszy). Jeśli macie jakiekolwiek pytania dotyczące tego miasta, to piszcie śmiało do Ani – na pewno Wam pomoże.
O naszej poprzedniej wizycie w Poznaniu możecie poczytać tu: Poznań inaczej, pomysł na rodzinny leniwy weekend
Świąteczny Kraków – Targi Bożonarodzeniowe
Kraków kochamy bardzo. Uwielbiamy tam wracać, chodzić wydeptanymi w czasie studiów uliczkami, odkrywać go ciągle na nowo. Tym bardziej nie mogło zabraknąć go na naszej jarmarkowej mapie. Niestety tak bardzo jak lubimy to miasto, tak bardzo znielubiliśmy świąteczny jarmark, który z prawdziwymi świętami – jak się okazało – wspólnego ma niewiele.
Już sama nazwa tego wydarzenia – Targi Bożonarodzeniowe – powinna nam wiele wyjaśnić. Jadąc do Krakowa spodziewaliśmy się atmosfery jaką pamiętamy sprzed kilku lat: pachnących żywymi choinkami i grzanym winem świątecznych kramów wokół pomnika Mickiewicza, legendarnych krakowskich kwiaciarek sprzedających kwiaty niezależnie od pogody, kolęd rozbrzmiewających wzdłuż i wszerz.
Już sama nazwa tego wydarzenia – Targi Bożonarodzeniowe – powinna nam wiele wyjaśnić. Jadąc do Krakowa spodziewaliśmy się atmosfery jaką pamiętamy sprzed kilku lat: pachnących żywymi choinkami i grzanym winem świątecznych kramów wokół pomnika Mickiewicza, legendarnych krakowskich kwiaciarek sprzedających kwiaty niezależnie od pogody, kolęd rozbrzmiewających wzdłuż i wszerz.
Zamiast tego zobaczyliśmy parasole jednej z popularnych stacji radiowych, mnóstwo mydła i powidła rodem z chińskich fabryk, żadnych atrakcji czy wydarzeń towarzyszących dla dzieci. Jedyną pozytywną rzeczą są naprawdę piękne świąteczne dekoracje, które zawisły dosłownie wszędzie: na Rynku, w prowadzących do niego uliczkach, na drzewach i wielkiej żywej choince.
Szkoda, bo Kraków to przecież jedno z najpiękniejszych polskich miast. Aż samo się prosi, by w święta pokazać go z jak najlepszej strony.
Więcej o świątecznym Krakowie i niewykorzystanych szansach możecie poczytać na blogu Kasi i Marka Szewczyków: Kasai.eu. My już narzekać nie będziemy :-).
Macie swoje ulubione świąteczne jarmarki? Podzielcie się z nami, chętnie je odwiedzimy!
Dołącz do nas!
- Będzie nam super miło, jeśli polubisz nasz profil na Facebooku.
- Z góry wielkie dzięki za zaobserwowanie nas na Instagramie!
- Zapraszamy też do naszej grupy na Facebooku Aktywni Rodzice – co fajnego można robić z dziećmi. Zarażamy w niej energią do rodzinnego podróżowania i aktywnego spędzania czasu z dzieciakami.
- A może marzysz o podróżach ale nie wiesz od czego zacząć? Wejdź na nasz księżyc – moonandback.pl. Zabierzemy Cię w podróż życia! #robniemozliwe
1 komentarz
Byliśmy również w Krakowie i wróciliśmy mocno zawiedzeni. Świąteczny klimat dużo bardziej poczułam u nas w Bielsku niż na krakowskim rynku. Za rok pomyślimy nad Poznaniem :)