Główna » Szczepienia przed podróżą do Tajlandii + apteczka podróżna. Wywiad z lekarzem medycyny podróży

Szczepienia przed podróżą do Tajlandii + apteczka podróżna. Wywiad z lekarzem medycyny podróży

by Mario

Jakie wykonać szczepienia przed podróżą do Azji? Co spakować do apteczki? Co trzeba wiedzieć przed podróżą do krajów tropikalnych, żeby było bezpiecznie? Zwłaszcza, jeśli jedziemy tam z dzieckiem? Najważniejsze to zdawać sobie sprawę z zagrożeń i odpowiednio się do nich przygotować – rozmowa z Mileną Dorosz, lekarzem chorób zakaźnych, medycyny morskiej i chorób tropikalnych.

Lekarz medycyny podróży – obowiązkowa wizyta przed podróżą do krajów tropikalnych

Podkreślę to od razu na początku. I to dwa razy. Przed każdą podróżą do krajów tropikalnych, nieważne, czy 2-tygodniową, 3-miesięczną czy roczną, powinniśmy skorzystać z fachowej pomocy lekarskiej. Od dr Google’a czy przypadkowych lekarzy internistów nie zdobędziemy rzetelnych informacji ani na temat szczepień, ani na temat potencjalnego ryzyka, które towarzyszy nam w tropikach.

Dlatego też wizyta u lekarza specjalizującego się w chorobach tropikalnych, który dodatkowo sam regularnie jeździ w takie rejony, jest w naszej opinii po prostu niezbędna.

Podam Wam przykład.

Kiedy dwa lata temu wyruszaliśmy w naszą pierwszą daleką podróż z Marianką do Ameryki Południowej, postanowiliśmy wybrać się do tzw. lekarza medycyny podróży. Zapisaliśmy się do jednej z największych polskich prywatnych przychodni medycznych. Jedyną rekomendacją, jaką wtedy otrzymaliśmy, był całkowity zakaz opuszczania Polski przed skończeniem przez córkę drugiego roku życia. Dowiedzieliśmy się także, że nie powinniśmy jeździć w góry (nawet te polskie, bo nigdy nie wiadomo, jak dziecko zareaguje) oraz że najlepszym sposobem na rozszerzanie diety są słoiczki. Nie mówiąc już o ultokach z suplementami diety, które dostaliśmy w pakiecie.

Podobnych historii przez ostatnie kilka lat dostaliśmy od Was bardzo dużo.

★★★

Szukajcie eksperta od chorób tropikalnych

Dlatego też przed naszą pierwszą podróżą do Azji Południowo-Wchodniej, postanowiliśmy poszukać lekarza, dla którego wybrana specjalizacja jest nie tylko pracą, ale prawdziwą pasją. Tak trafiliśmy na Milenę Dorosz, specjalistkę chorób zakaźnych, medycyny morskiej i tropikalnej, współorganizatorkę Poradni Medycyny Podróży Medellan, globtroterkę (zobaczcie profil Mileny na Instagramie) i uczestniczkę misji medycznych w Azji Południowej.

Skorzystaliśmy z jej pomocy zarówno 6 lat temu, jak i teraz, przed przeprowadzką na Koh Lantę, tajską wyspę, na której będziemy mieszkać przez najbliższe miesiące.

★★★

Jak wygląda wizyta u lekarza medycyny podróży?

Nasza wizyta (jesteśmy 5-osobową rodziną) trwała ok 3 godzin. W tym czasie lekarka przeprowadziła z każdym z nas bardzo szczegółowy wywiad na temat historii naszych chorób, przyjmowanych leków. Musieliśmy przynieść także dotychczasową dokumentację szczepień (my z Mario wyciągaliśmy dokumenty z naszych przychodni, do których byliśmy zapisani jako dzieci; dla naszej trójki dzieci przynieślimy książeczkę zdrowa z wykazem szczepień).

Opowiedzieliśmy także szczegółowo o tym, gdzie będziemy mieszkać, jak się będziemy przemieszczać, czy planujemy wycieczki do innych krajów, itd. Dopiero na tej podstawie zostały nam dobrane odpowiednie szczepienia. Dostaliśmy też recepty na antybiotyki i leki, które powinniśmy ze sobą zabrać. No i całą listę wytycznych, na co uważać, jak się zachowywać i co zrobić, kiedy zdarzy się nagły wypadek.

Po konsultacji lekarka zrobiła nam zlecone przez siebie szczepienia – fajne było to, że nie musieliśmy już nigdzie chodzić. Wszystko odbyło się w jednym miejscu. Koszt wizyty i szczepień dla 5 osób: ok. 2500 zł za podstawowy pakiet (rozszerzony to koszt mniej więcej 2 razy większy). Z jednej strony sporo, bo jeśli doliczyć do tego koszt ubezpieczenia na cały rok (ok. 10-12 000 zł), to robi się już naprawdę niezła sumka. Jednak jeśli porównamy to z kosztami potencjalnego korzystania z opieki medycznej na miejscu, okazuje się, że gra jest absolutnie warta świeczki.

Przykład: Mario tuż po przylocie do Tajlandii dostał wysokiej gorączki, której nie mogliśmy w żaden sposób zbić. Okazało się, że dostał zapalenia ucha w pakiecie z ostrą anginą. Spędził 2 dni w szpitalu. Rachunek ze szpitala opiewał na kwotę ponad 4000 zł. Ubezpieczenie pokryło go bezgotówkowo (nie musieliśmy płacić ze swoich pieniędzy). Kilka dni później zachorował nasz syn. Również zapalenie ucha. Rachunek za konsultacje i lekarstwa: kolejne kilkaset złotych.

Jeśli jednak mielibyśmy poważniejszy problem związany z interwencją chirurga czy bardziej szczegółowymi badaniami będącymi konsekwencją chórób, których mogliśmy uniknąć szczepiąc się na nie, koszty wzrosną już do kilkuset tysięcy złotych. Raczej nie za fajnie pokrywać to z własnej kieszeni, prawda?

Dlatego też wspólnie z naszym sprawdzonym lekarzem medycyny podróży przygotowaliśmy dla Was miniporadnik dot. wyjazdów do krajów tropikalnych, takich jak Tajlandia właśnie.

Wierzę, że im więcej wiemy przed zrobieniem czegoś po raz pierwszy, tym większe mamy prawdopodobieństwo, że nie przydarzy nam się nic złego. Bo nawet jeśli wyjeżdżamy gdzieś piąty, dziesiąty czy piętnasty raz i do tej pory nic się nie stało, nigdy nie mamy pewności, że kolejny raz również będzie bezproblemowy.

Poniżej znajdziecie długi, merytoryczny wywiad z lek. Mileną Dorosz – są tam wytyczne nie tylko jak się przygotować do pobytu w krajach tropikalnych, ale także co zabrać do apteczki, jak przetrwać lot z dzieckiem, czy czego unikać, będąc na miejscu.

Na początek jednak zapraszam Was do wysłuchania krótkiej rozmowy z naszą lekarką, którą nagrałam na…. tajskiej plaży. Okazało się, że 3 tygodnie po naszym przylocie na Koh Lantę, Milena również odwiedziła tę wyspę :). Nie mogłam więc przegapić takiej okazji i popytałam ją o Jej tajskie doświadczenia (była w Tajlandii już 6 razy!). Posłuchajcie więc naszej rozmowy, a potem koniecznie przeczytajcie bardzo szczegółowy wywiad z doktor Dorosz.

★★★

Posłuchaj podcastu z lek. Mileną Dorosz

★★★

Jak się przygotować do podróży do krajów tropikalnych? – wywiad z lek. Mileną Dorosz

Coraz więcej ludzi jeździ z dziećmi po świecie, odwiedza kraje, do których wcześniej bałaby się pojechać. Jednak dla wielu rodziców zabranie dzieci na inny kontynent to ciągle rzecz nie do pomyślenia. 

lek. Milena Dorosz: Można jeździć, tylko trzeba się dobrze do tych podróży przygotować i zdawać sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń. W zasadzie każda mniejsza lub większa podróż niesie ze sobą jakieś ryzyko. Wiedząc, co nas może spotkać, powinniśmy zawsze próbować tak zorganizować podróż, by była ona jak najbardziej bezpieczna dla dzieci i dla nas samych. Musimy sobie zdawać sprawę, że niektóre szczepienia mają ograniczone zastosowanie, choćby ze względu na wiek dziecka. Ale jeśli ktoś przychodzi do naszej poradni z kilkumiesięcznym dzieckiem i wybiera się w podróż do krajów tropikalnych, np. do Indii i nie zamierza zmienić planów na inny, bardziej bezpieczny kierunek, to naszym zadaniem jest tak przygotować rodziców, by podróż w danej sytuacji była maksymalnie bezpieczna dla ich dziecka. 

★★★

Szczepienia przed podróżą do Tajlandii i innych krajów tropikalnych

Azja Południowo-Wschodnia, czyli Tajlandia, Wietnam czy Kambodża, ale też inne kraje tropikalne, tj. Dominikana, Zanzibar, Kenia czy Meksyk cieszą się coraz większą popularnością wśród rodzin z małymi dziećmi. Sami jesteśmy tego najlepszym przykładem. W jaki sposób powinniśmy się przygotować do takiej podróży? Czy obowiązują tam jakieś szczególne szczepienia?

Wymienione przez Ciebie kraje przy wylocie z Polski nie są objęte listą szczepień obowiązkowych. Światowe wytyczne zalecają tylko wybrane szczepienia. Jednak to, że nie ma obowiązkowych szczepień do danego kraju, nie oznacza, że nie ma ryzyka zachorowania na daną chorobę. Obowiązek szczepień dotyczy głównie szczepienia przeciw żółtej gorączce. Są państwa, które wymagają od wszystkich i niezależnie skąd przybywamy szczepienia przeciw żółtej gorączce. Ale też i takie, jak np. wspomniana Tanzania czy Kenia, gdzie szczepienie jest wymagane dopiero w zależności od miejsca i długości czasu transferu w poprzednio odwiedzanym przez nas kraju (bierzemy też pod uwagę nawet sama przesiadkę na lotnisku).

Wiekszość krajów tropikalnych ma jednak zalecane szczepienia, które równie są ważne i przede wszystkim powinniśmy je wykonać ze względu na własną, indywidualną ochronę (mimo że nikt nie będzie nas sprawdzał z ich posiadania na granicy). Robimy je po prostu dla siebie, dla własnego zdrowia. Wszystko jednak w granicach rozsądku. Nie jestem zwolenniczką szczepienia wszystkich na wszystko. 

Szczepienia dobieramy nie tylko do samego kierunku naszej podróży, ale również  jej charakteru, intensywności czy czasu trwania, a także do stanu zdrowia, wieku danego pacjenta czy historii dotychczasowych szczepień.

Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, skorzystajmy z porady doświadczonego lekarza medycyny podróży, chorób zakaźnych czy medycyny tropikalnej. 

Podczas podróży po Azji najczęściej jesteśmy narażeni na różnego rodzaju zakażenia drogą pokarmową, przede wszystkim na biegunkę podróżnych, wirusowe zapalenie wątroby typu A czy dur brzuszny. 

Co ważne, w tym wypadku nie ma ogromnego znaczenia, czy podróż jest dwutygodniowa czy półroczna, czy będziemy mieszkać w hotelu czy wyjeżdżamy na własną rękę. Fakt, że przy dłuższych podróżach adekwatnie zwiększa się jednak liczba różnych zdarzeń niosących ze sobą ryzyka nabycia danej choroby. Zarazić się możemy w najprostszych, codziennych sytuacjach: spożywając skażoną wodę i pokarmy. Dlatego bardzo często rekomendowanymi szczepieniami są szczepienia przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby czy durowi brzusznemu.

U części osób dorosłych warto pamiętać także o szczepieniu przypominającym przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi czy poliomyelitis.

Tężec występuje powszechnie na całym świecie, do zarażenia dochodzi najczęściej poprzez zranienia, najczęściej zanieczyszczone ziemią, metalowymi przedmiotami.

Zalecałabym także szczepienie przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B.

Obecnie u dzieci to szczepienie wchodzi w skład obowiązkowego kalendarza szczepień ochronnych. Pierwsza dawka szczepionki jest już podawana w pierwszej dobie życia. Szczepienie to rekomendowane u dorosłych uprzednio nieszczepionych niezależenie od wyjazdów. W przypadku tego szczepienia właściwie nie jest ważne, czy pacjent wyrusza na drugi koniec świata czy w najbliższym czasie planuje ograniczyć swoje podróże wyłącznie do krajów europejskich.

Warto tu także nadmienić, że

niektóre szczepienia z dzieciństwa po pewnym czasie „przestają działać”

(jak właśnie wspomniany tężec) i powinniśmy co jakiś czas przyjmować pojedyncze dawki przypominające. Wizyta w Poradni Medycyny Podróży daje więc również możliwość weryfikacji i sprawdzenia aktualności naszych dotychczasowych szczepień.

Tatuaże, zabiegi kosmetyczne, przygodny seks

W wielu codziennych sytuacjach możemy mieć kontakt z zakażoną krwią. Czynnikiem ryzyka są również wszelkie zabiegi, dotyczy to zarówno zabiegów operacyjnych i stomatologicznych, jak i kosmetycznych. W podróży najczęściej spotykamy się z wykonywaniem manicure, tatuaży, akupunktury, udzielaniem pomocy osobie poszkodowanej podczas wypadku na ulicy czy podejmowaniem ryzykownych zachowań seksualnych. W krajach tropikalnych wystarczy trafić do najbliższego punktu fryzjerskiego, kosmetycznego czy medycznego. Należy zdawać sobie sprawę, że w państwach nisko rozwiniętych nie zawsze mamy do czynienia z wzorcowo przeprowadzoną sterylizacją różnych narzędzi.

Oczywiście istnieją jeszcze inne szczepienia, które należy rozpatrzeć przy innych wyjazdach, m.in. przeciwko żółtej gorączce, chorobie menigokokowej, cholerze, wściekliźnie czy japońskiemu zapaleniu mózgu. Zwłaszcza te dwa ostatnie szczepienia przy dłuższych, czesto kilkumiesięcznych wyjazdach do Azji Płd-Wsch.

Ważne, żeby dobór szczepień był sprawą indywidualną do danej osoby, kierunku, charakteru i długości podróży.

★★★

Leki przeciwmalaryczne dla dzieci

A co z podróżami z dziećmi do miejsc, w których występuje zagrożenie malarią? Czy możemy podawać dzieciom leki przeciwmalaryczne?

Jeśli decydujemy się pojechać w rejon o dużym zagrożeniu malarycznym, jak na przykład część obszaru Kambodży, Birmy (Mjanmy) i Laosu czy nawet bardzo popularny ostatnio Zanzibar – z dziećmi czy bez – bezwględnie powinniśmy przyjmować leki przeciwmalaryczne. Obecnie najbardziej rekomendowanym i najpowszechniej stosowanym lekiem jest atowaquone+proguanil.

Póki co, w żadnym rejonie świata zarodźce malarii nie wytworzyły na niego oporności (wszędzie jest skuteczny) i co najważniejsze, według światowych wytycznych można go stosować w odpowiednio przeliczonej dawce na masę ciała już u dzieci ważących od 5 kg.

Oczywiście, jak w przypadku każdego leku, podczas stosowania mogą wystąpić działania niepożądane: bóle głowy, nudności, wymioty, bóle brzucha. W swojej praktyce lekarskiej miałam pacjentów, którzy mieli działania niepożądane, ale byli w zdecydowanej mniejszości. Sama tez kilkukrotnie przyjmowałam leki przeciwmalaryczne i żadnych skutków ubocznych nie odczułam. Oczywiście jest to też sprawa indywidualna.

Nie jestem też w stanie stwierdzić, czy był to efekt placebo (osoby te spodziewały się gorszego samopoczucia po zażyciu leku, zgodnie z tym, co można przeczytać w internecie), czy realne pogorszenie samopoczucia na skutek przyjmowania leku. Czym jest jednak niewielkie pogorszenie jakości życia do bezpieczeństwa i zapewnienia ochrony przed poważną, często nawet śmiertelną, chorobą, jaką jest malaria. Niestety wadą tego leku jest jeszcze stosunkowo wysoka cena.

Jest jeszcze kilka innych leków przeciwmalarycznych, np. doksycyklina, które możemy stosować u osób dorosłych, czy u dzieci powyżej 13 r.ż. (czy wg innych źródeł od 8 r.z). Ostatecznie dobór leku przeciwmalarycznego powinien być rozpatrzony indywidulnie. Jego wybór zależy od regionu świata, długości pobytu w strefie malarycznej, obciążeń danego pacjenta czy jego możliwości finansowych.

W jaki sposób zażywa się atovaquone+proquanil (Malarone/Falcimar)?

Malarone należy zacząć przyjmować na 1-2 dni wcześniej przed pobytem w strefie malarycznej. Jeśli wyjeżdżamy w taki rejon bezpośrednio z Polski, to należy wziąć lek jeszcze w domu, przed dotarciem do danego kraju. Są takie państwa na świecie, jak np. kraje Afryki Subsacharyjskiej czy Oceanii, których cały obszar należy do strefy wysokomalarycznej.

Ale są też i takie kraje np. Tajlandia czy Wietnam (cały czas trzymamy się Azji Południowo-Wschodniej), których ryzyko zagrożenia malarią zależy od konkretnego rejonu. Więc może zdarzyć się tak, że lek przeciwmalaryczny zaczynamy dopiero przyjmować w którymś z kolejnych dni naszej podróży tuż przed dotarciem do obszaru wysokiego ryzyka malarii. Lek zażywamy codziennie  w czasie pobytu w strefie malarycznej, a także przez 7 dni od momentu wyjazdu z takiej strefy (niezależnie od długości przebywania w wyżej wymienionym rejonie).

★★★

Komary w Tajlandii

Skoro jesteśmy przy malarii, to pytanie nasuwa się samo: w jaki sposób zabezpieczyć się przeciwko komarom? 

Przede wszystkim należy stosować tzw. repelenty czyli środki odstraszające owady do stosowania na skórę. Nie wszystkie dostępne na rynku nadają do zabrania w podróż do krajów tropikalnych. Obecnie najpowszechniej rekomendowane są środki zawierające dietylotoluamid tzw. DEET. Można je kupić w sklepach podróżniczych stacjonarnych lub internetowych, czasami w niektórych aptekach. Dla dorosłych z minimum 20% zawartością składnika DEET (optymalnie 30%, maks.50%). U dzieci takie środki  możemy stosować dopiero powyżej 2 miesiąca życia z maksymalną zawartość DEET 30%.

Choć wg najnowszych doniesień dla dzieci wydają się być bardziej bezpieczne i jednocześnie porównywalnie skutecznie z poprzednimi repelenty na bazie innego środka: ikarydyny. Stosowanie tych repelentów również rekomenduje się u dorosłych.

Pamiętajmy jednak, żeby u najmłodszych nie aplikować repelentów na twarz i dłonie.

Smarujemy tylko odsłonięte części ciała, takie jak ramiona, nogi. Nie zaleca się również stosowania takich środków na ubrania z bardzo cienkich, delikatnych materiałów czy moskitiery. Oprócz repelentów powinniśmy stosować również inne środki ochrony przeciwko komarom, takie jak spanie w klimatyzowanych pomieszczeniach czy pod moskitierami, stosowanie w oknach specjalnych siatek uszczelniających przeciwko owadom, noszenie odpowiednich ubrań, itp.

★★★

Apteczka w podróży do Azji

Co, oprócz repelentów, powinna zawierać nasza apteczka podróżna? Co zabrać ze sobą a co kupić na miejscu?

  • Poza repelentami apteczka powinna przede wszystkim zawierać wspomniane już wcześniej leki stosowane w profilaktyce przeciwmalarycznej (jeśli takowe zalecane do danej podróży). 
  • Ponadto zabieramy zawsze zestaw leków na pierwsze dni choroby (np. na czas zwykłej infekcji wirusowej dróg oddechowych) zdarzającej się, zwłaszcza u dzieci, zaraz po przylocie do danego kraju o odmiennej strefie klimatycznej. Czasami warto zabrać antybiotyk na bakteryjne infekcje dróg oddechowych. Nie zawsze podczas podróży mamy możliwość skontaktowania się natychmiast  z lekarzem.
  • Pamiętajmy też zawsze o odpowiednich kremach z filtrem przeciwsłonecznym, środkach opatrunkowych (plastry, bandaże, para rękawiczek jednorazowych), środkach do dezynfekcji ran i środkach do dezynfekcji rąk (wielokrotnie podczas podróży nie mamy możliwości umycia rąk).
  • Konieczne jest też zabranie ze sobą leków przeciwgorączkowych i przeciwbólowych. Bardzo często przydają się też leki przeciwalergiczne (tabletki, maści) na wypadek odczynów uczuleniowych po ugryzieniach owadów.
  • Zawsze w podróż zabieramy też odpowiedni zapas leków przyjmowanych na stałe.
  • Na pewno warto też wziąć antybiotyk na jedną z najczęściej występującą dolegliwość, czyli biegunkę podróżnych, zwaną w zależności od regionu świata m.in. „ galopujące gringo”, „klątwą Faraona” czy „zemstą Montezumy”. Wielu z nas ma za sobą doświadczenie tej przykrej i potrafiącej być dużym utrudnieniem w podróży dolegliwości. Ten specyficzny rodzaj biegunki należy leczyć antybiotykiem. Dobór odpowiedniego antybiotyku zależy w dużej  mierze od rejonu świata (w niektórych rejonach wytworzyła się oporność na niektóre antybiotyki) i wieku pacjenta. Nie zawsze lekiem pierwszego wyboru podczas konkretnej podróży jest ten sam antybiotyk u dzieci, co i u dorosłych.
  • Nie powinniśmy też stosować wyłącznie popularnych leków zapierających dostępnych bez recepty. Można je co najwyżej łączyć z antybiotykiem. U małych dzieci, jeśli nie jest to konieczne, nie rekomenduję stosowania leków zapierających.
  • W trakcie biegunki pamiętajmy też o odpowiednim nawodnieniu organizmu. W takich sytuacjach dodajemy do wody odpowiednie saszetki z elektrolitami.

Dobór apteczki podróżnej zawsze należy potraktować indywidualnie.

Nieco inne leki należy skompletować, jeśli  udajemy się w miesięczny trekking po Himalajach (pamiętamy o lekach na chorobę wysokościową) czy udajemy się  w objazdową wycieczkę po Europie czy wyjeżdżamy na tydzień, żeby pobyć na rajskiej plaży.

Doświadczony lekarz medycyny podróży przedstawi nam listę leków, które powinniśmy zabrać ze sobą, w zależności od tego, gdzie i na jak długo się wybieramy oraz jaki charakter będzie miała nasza podróż. Z reguły podczas wizyty siadamy z pacjentem i krok po kroku dokładnie omawiamy, w jakich sytuacjach i  w jaki sposób należy stosować dany lek. 

★★★

Dziecko w samolocie

Po wielu przygotowaniach wreszcie ruszamy. Wsiadamy do samolotu, w którym spędzimy kilka lub kilkanaście godzin. Jak mogą zareagować nasze maluchy?

Pierwsza sprawa to zmiana ciśnienia w samolocie, a tym samym w uszach. Nie wszystkie dzieci, tak jak nie wszyscy dorośli, będą w związku z tym odczuwać dyskomfort. Warto jednak zapobiec potencjalnemu niezadowoleniu i dać dziecku przy samym starcie i podczas dalszego lotu coś smacznego do jedzenia lub wypicia (np. cukierek, bidon z wodą, guma do żucia), dzięki czemu będzie przełykało, a tym samym wyrównywało różnicę ciśnień. Niemowlęta mogą w tym czasie być przystawiane do piersi lub pić mleko z butelki. 

Jetlag – co to takiego?

Druga rzecz to  tzw. jetlag czyli zespół nagłej zmiany strefy czasowej. Małe dzieci nie powiedzą, że boli je głowa i że czują się zmęczone. Mogą być po prostu bardziej rozdrażnione, płaczliwe i mieć trudności z przyzwyczajeniem się do innego rytmu zasypiania. Nie jest to jednak niebezpieczne dla ich zdrowia, w więkoszości przypadków.

★★★

Jedzenie w podróży do Azji

I ostatnia sprawa: jedzenie w podróży. Czy istnieje coś, czego dzieci nie powinny jeść?

Nie zalecamy spożywania świeżo wyciskanych soków i napojów zawierających kostki lodu. Najbezpieczniejsza jest woda przegotowana lub butelkowana, fabrycznie zamknięta. Lepiej unikać też ciast z kremami i niedogotowanego, surowego mięsa. Warzywa i owoce lepiej samemu kupić na targu niż zakupić uprzednio pokrojone i sprzedawane na tackach na plaży czy ulicy.

Generalna zasada brzmi: „umyj, sparz, obierz, ugotuj albo zapomnij”.

Przed  każdym jedzeniem myjmy ręce lub dezynfekujmy je specjalnym żelem antybakteryjnym. Na pewno bezpieczniej jest spożywać, to co jest przygotowywane ze świeżych produktów i poddane obróbce termicznej.  

Jedzenie “na ulicy”, czyli popularny street-food

Z reguły najlepszą rekomendacją jest miejsce, gdzie jedzą „lokalsi”. A jedzenie uliczne ma plus taki, że jest z reguły świeżo przygotowane. Choć często warunki sanitarne, w jakich zostają przygotowywane posiłki pozostawiają wiele do życzenia. Ale z drugiej strony, wbrew pozorom możemy się „zatruć” również spożywając, tzw .”jedzenie hotelowe”, gdzie niekiedy zaplecze kuchni w hotelach może wyglądać gorzej od niejednego stoiska streetfoodowego.

Więc nie dajmy się zwariować. Nie chodzi o to, by podczas podróży ograniczyć się na przykład do spożywania samego ryżu. Poznając inne kraje, inne kultury warto korzystać również ze smakowania miejscowych kulinariów. Trzeba też sobie zdawać sprawę, że nawet jeśli będziemy przestrzegać wszystkich zasad bezpieczeństwa, zawsze myć ręce i  spożywać tylko gotowane posiłki, to i tak nawet najmniejszy wyjazd wyjazd może nieść ze sobą ryzyko infekcji pokarmowych. Dlatego ważne jest, żebyśmy  byli odpowiednio przygotowani i zaznajomieni, jak postępować w takich czy innych sytuacjach podczas podróży.

Bardzo dziękuję za rozmowę! Wszystkie informacje są naprawdę superprzydatne.


Milena Dorosz – lekarz medycyny podróży, specjalistka chorób zakaźnych i medycyny morskiej i tropikalnej, uczestniczka misji medycznych w Azji Południowej. Na co dzień pracuje w MEDELLAN Poradni Mecydyny Podróży. Miłośniczka podróży na koniec świata. Zawsze z plecakiem. Zawsze na własną rękę. Uważa, że podróżować można wszędzie. Trzeba tylko zdawać sobie sprawę z zagrożeń i odpowiednio się do nich przygotować.

Zostań z nami na dłużej!

Inne wpisy

18 komentarzy

M. 30 kwietnia, 2023 - 22:02

Odkopię temat, ale tylko ze względu na jego aktualizację na 12.2022.

Byłem kilka razy w tym rejonie, dla formalności – raz się szczepiłem na kilka rzeczy, z perspektywy czasu jest to kompletnie bez sensu:
– co do malarii to na 99% nie będziecie włóczyć się po dzikich dżunglach na granicy Birmy czy na Papui, więc dajcie sobie spokój z malarone i postawmy sprawę jasno – malaria to problem Afryki, nie Azji,
– prawdziwym problemem jest denga, na którą jak zachorujecie, to pewnie nie umrzecie, a chronić się nie ma przed nią za bardzo jak,
– bo DEET po za “odstarszaniem” to trucizna, więc zamiast tego można w odpowiednich miejscach znaleźć na miejscu naturalne kosmetyki, które o dziwo też działają
– Malezja/Singapur to kraje czyste, w zasadzie z pitną wodą, Tajlandia ma przyzwoity poziom, o syfie możemy mówić w Indonezji czy Kambodży, więc z rozsądkiem,
– nie bede wchodzil dalej w dyskusje, ale te szczepiania są… no właśnie, po co?

Odpowiedz
vadatka 4 sierpnia, 2017 - 11:05

Hej! Świetny wpis. Bardzo dla nas przydatny, jako że przygotowujemy się do 2-miesięcznej wyprawy na Filipiny i do Australii (choć te kierunki mogą jeszcze ulec zmianie). Julka będzie miała w czasie wyprawy 1,5 roku. Stoję przed decyzją, czy szczepić ją przeciwko wściekliźnie, wzw a oraz meningokokom. Skłaniam się ku zaszczepieniu, ale decyzję komplikuje fakt, że Julka jest alergikiem i ze szczepieniami trzeba szczególnie uważać. Drugim tematem jest decyzja o braniu Malarone. Myślę, że będziemy brali i Julka też (w odpowiedniej dawce podawanej w syropie, który trzeba sprowadzić np. z Niemiec), tylko sprawę komplikuje fakt, że nadal chcę ją karmić piersią, a Malarone przenika do pokarmu (producent podaje takie info, ale nie podaje już jaki procent przenika). Zatem Julka dostając swoją rekomendowaną dla wagi i wieku dawkę otrzymywałaby dodatkową dawkę z moim mlekim i nie wiadomo, jaka to będzie dawka. Nikt z lekarzy do tej pory nie potrafi mi pomóc :/ Może spróbuję skontakować się ze wspomnianą przez Was panią doktor. Pozdrawiam!

Odpowiedz
Mario 4 sierpnia, 2017 - 11:17

Hej,

jeśli chodzi o szczepienia to jest to tak indywidualna rzecz, że ciężko coś doradzić. Rzeczywiście kontakt z dr. Dorosz może rozwiać pewne wątpliwości, ale i tak decyzja ostatecznie należy do Was. Rzeczywiście mało jest w PL lekrzy medycyny podróży z prawdziwego zdarzenia. 

Jeśli chodzi o Malarone to my się nie zdecydowaliśmy na taki krok jeśli chodzi o Manię, Jasiek i tak ówcześnie był za mały, i ostatecznie odpuściliśmy sobie Birmę. Znamy też osoby, które spokojnie podróżują do rejonów malarycznych stawiając na repelenty, choć jak wiadomo to trochę niepewny sposób zabezpieczenia.

 

Odpowiedz
Anula Beduin 22 grudnia, 2016 - 16:15

Kochani! To mega przydatny wywiad też dla nas! Dokładnie za dwa miesiące lądujemy w Bangkoku z 3 letnią Zoją i czteromiesięczną Igą! W planie mamy Laos i Birmę oraz północna Tajlandię-to trasa podobna do tej odbytej przed laty ale bez dzieci, więc teoretycznie wiemy czego sie spodziewać, a jednak myśl o dzieciach powoduje ze uświadamiam sobie, ze kiedys będąc w tamtych rejonach świata nie patrzyło sie na półki z pieluszkami ;-)
Oj, juz chcemy tam być!!! Szerokości dla Was, korzystajcie :-*
Aha, dzielcie sie logistyką dziecięca, fajnie miec aktualne informacje z pierwszej ręki!
Usciski dla Was & smacznego mango sticky rice ;-)
Zoja w drodze & co ;-)

Odpowiedz
Ania 16 listopada, 2016 - 00:14

Byliśmy w Kenii z 10-miesięcznym Mikusiem. Synek skończył tam roczek, stawiał pierwsze kroki. Jego kenijska przygoda trwała 5 i pół miesiąca. Daliśmy radę! :)

Odpowiedz
MamaFranka 8 listopada, 2016 - 15:32

My w sobotę lecimy z 17 miesięcznym Frankiem do Tajlandii i Laosu. Szczepiliśmy na wszystko co się dało, wolimy dmuchać na zimne.

Odpowiedz
Mario 8 listopada, 2016 - 15:34

A kwestia malarii? Bo w Laosie, o ile dobrze wiemy to panuje na całym obszarze.

Odpowiedz
MamaFranka 8 listopada, 2016 - 15:50

Malaria w Laosie jest na bardzo niskim poziomie, zabieramy repelenty z deetem, moskitiery. Na pewno będziemy bardzo uważać. Na wszelki wypadek mamy Malarone.

Odpowiedz
MamaFranka 8 listopada, 2016 - 15:24

My w sobotę lecimy z 17miesięcznym Frankiem do Tajlandii i Laosu, zaszczepiliśmy na wszystko co można było:) oby obeszło się bez większych ekscesów.

Odpowiedz
Kamila 7 listopada, 2016 - 13:19

Wspaniały wywiad. Z przyjemnością przeczytałam treść tak wysokiej jakości merytorycznej! :) Nie łatwo o takie treści w sieci ;) Bardzo dziękuję za wszystkie przydatne informacje! Akurat przygotowujemy się do pierwszej tak dalekiej dla nas wyprawy z córką – do Tajlandii, także wpis jakby “szyty na miarę” dla mnie :)

Odpowiedz
Mario 7 listopada, 2016 - 14:03

To super, że się wstrzeliliśmy! :) Rzeczywiście trudno znaleźć w jednym miejscu wszysytkie potrzebne wskazówki dot. przygotowań do dalekiej podróży z dzieciakami, zwłaszcza od eksperta w danym temacie – dlatego postanowiliśmy się podzielić tym, czego się dowiedzieliśmy. A kiedy dokładnie ruszacie? Może się spotkamy na trasie? :))

Odpowiedz
Kamila 8 listopada, 2016 - 09:26

Ruszamy 24 listopada! :) Zaczynamy od Bangkoku, a potem fruniemy do Krabi :) A Wy?

Odpowiedz
Our little adventures 7 listopada, 2016 - 10:43

Paula Butlewska, Judyta Grabowska – robiłyście coś przed Waszymi wyprawami do Azji?

Odpowiedz
Paula Butlewska 7 listopada, 2016 - 10:57

Przed Azją nic. Przed Ameryką Południową zaczęłam szczepienia przeciw żółtaczce pod presją mamy ;) Ja jakoś naiwnie myślę, że głowa na karku zastępuje szczepienia w tych krajach, gdzie są one tylko rekomendowane, a nie obowiązkowe. Ale mam ten komfort, że jestem odpowiedzialna wyłącznie za siebie. Jestem pewna, że wszystko będzie u Was dobrze i tylko Mario skończy z biegunką! :*

Odpowiedz
Judyta Grabowska 7 listopada, 2016 - 11:28

Nasza ekipa nic. Jedyne, co nam się przytrafiło, to niestrawność Gutka po zjedzeniu niedogotowanego, jak na jego warunki trawieniowe, ryżu (miał 8 mies). Ale to spotkało nas i w Polsce.

Odpowiedz
Our little adventures 7 listopada, 2016 - 10:13

Marta Kudła, robiłaś coś przed Sri Lanką albo Wietnamem?

Odpowiedz
Our little adventures 7 listopada, 2016 - 10:12

Gdzie są Kasperki, Mary w plecaku, Kids & Harmony, 8 stóp – a jak wyglądały Wasze przygotowania do Azji? Podzielicie się swoimi doświadczeniami? :)

Odpowiedz
8 stóp 7 listopada, 2016 - 10:14

My jesteśmy fatalni w planowaniu. Fatalni! Niezależnie od tego czy jedziemy do Laosu czy do Radomia:) Nawet kiedyś o tym pisaliśmy: http://osiemstop.pl/planowanie-to-podstawa/ :)

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.