5,4K Thule Sapling Elite vs Deuter Kid Comfort 3
PRZYJRZYJMY SIĘ BLIŻEJ
WRAŻENIA Z NOSZENIA
WYBÓR MARIANKI
PODSUMOWANIE
Dołącz do nas!
O tym przeczytasz
Thule Sapling Elite vs Deuter Kid Comfort 3
Bieszczady to zdecydowanie nasze góry. Wiąże nas z nimi coś specjalnego, co trudno opisać, ale tym razem jednak nie o tym. Tegoroczny wypad w góry okazał się być znakomitą okazją do przetestowania dwóch plecaków turystycznych. Początkowo miał to być test jednego plecaka, który wypożyczyła nam firma THULE, a dokładnie modelu Sapling Elite.
Dzień przed wyjazdem szukając nowości rowerowych w naszym ulubionym sklepie dzieciowo-rowerowym natknąłem się na plecak firmy Deuter model Kid Comfort 3. Szybki telefon do sklepu i dwie godziny później mieliśmy już drugi plecak do testów. Jak pewnie wiecie, jesteśmy fanem nosideł ergonomicznych, a pierwsze próby z plecakiem turystycznym, też zresztą w Bieszczadach, skończyły się tym, że przez 3 lata nie braliśmy tego typu rozwiązań w ogóle pod uwagę.
Trzy lata to już wystarczający okres, żeby zrobić drugie podejście do tego sposobu przenoszenia dzieci. Oba testowane przez nas plecaki to najwyższa półka jeśli chodzi o turystykę z dziećmi. Kosztują też podobnie pomiędzy 1200 zł a 1400 zł.
PRZYJRZYJMY SIĘ BLIŻEJ
Sprawdźmy zatem, co oferują za tę cenę. Jeśli chodzi o dobór materiałów, od razu można śmiało stwierdzić, że w obu przypadkach jest to wysoka jakość i nikt tu na niczym nie oszczędza.
Na pierwszy rzut oka widać też, że plecaki różnią się kilkoma zasadniczymi rzeczami. Przede wszystkim mają odmiennie rozwiązane systemy stawiania plecaka na podłożu. Plecak Thule ma dwie oddzielne, choć rozkładane jednocześnie, podpórki. Z kolei Deuter, jak mieliśmy okazję wypróbować, zastosował dużo wygodniejsze i bezpieczniejsze dla dziecka rozwiązanie. Podpórka tego plecaka jest połączona w jedną całość i dodatkowo jest poszerzana na dole. Przy zdejmowaniu plecaka z dzieckiem pojawia się charakterystyczny klik, który oznacza poprawne rozłożenie podpórki, co też wpływa na komfort psychiczny noszącego.
Do tej pory się zastanawiamy, dlaczego Thule zastosowało tak mały kąt rozwarcia podpórek. Początkowo byliśmy przekonani, że coś źle robimy, rozkładając tę część plecaka, ale nawet zasięgnięcie języka w Internecie nie wniosło nic nowego.
Żeby zrobić zdjęcia pustego nosidła musiałem szukać dobrze nachylonego podłoża, żeby plecak chciał choć przez chwilę stabilnie stać. Kiedy do tego zestawu dołożymy śpiące dziecko, sytuacja się nie poprawia, ponieważ nasza pociecha przeważnie pochyla się do przodu i wtedy grawitacja nie wybacza takiego błędu konstrukcyjnego. Tu duży minus dla Thule.
Plecaki ważą około 3,5kg, a ich nośność to około 22 kg (dziecko + bagaż). Tu od razu warto dodać, że przeciętego wzrostu i siły kobieta nie ma większych szans z dłuższym noszeniem dziecka (około 15 kg).
Można próbować dostosować wszelakie paski do wzrostu osoby noszącej, ponieważ oba nosidła mają regulowane pasy nośne. W przypadku Thule łatwiej się je przepina, ustawiając w czterech zdefiniowanych położeniach. Z kolei same paski wydają się szersze i grubsze w Deuterze. Pas biodrowy z kolei łatwiej i lepiej dopasować naszym zdaniem w Thule, poza tym ma on pojemniejsze kieszenie, a w nich też możemy znaleźć taki gadżet jak lusterko. Przydaje się ono podczas samotnych wędrówek z dzieckiem. Łatwo dzięki temu gadżetowi sprawdzić, co się dzieje z dzieckiem.
Plecak Thule jest pojemniejszy, a to przez doczepiany na plecach nosidła dodatkowy plecak, który w banalny sposób można zdjąć i używać jako oddzielny bagaż. Trzeba jednak pamiętać, że nie zawsze przestrzeń bagażowa powinna być w 100% wykorzystana, bo waga plecaka przestanie być znośna dla noszącego. Nie zmienia to jednak faktu, że w oba nosidła da się spokojnie spakować na 6-7 godzinne wędrówki. W Thule po prostu jest to wygodniejsze.
Plecak Deutera ma dodatkową poduszkę umieszczoną z przodu stelaża. Oficjalnie jest to zabezpieczenie dziecka przed potencjalnym upadkiem do przodu. Prawda jest jednak taka, że ta poduszka służy dziecku do komfortowego spania podczas noszenia albo postojów.
W obu przypadkach mamy możliwość włożenia dodatkowego bukłaka z wodą. Miejsce na niego znajdziemy pomiędzy naszymi plecami a dzieckiem. Zarówno Thule i Deuter oferują w swoich plecakach autorskie rozwiązania wentylowania przestrzeni między noszącym a dzieckiem. Nie jestem w stanie obiektywnie stwierdzić, które z nich jest lepsze. Przy wadze na plecach około 30 kg w wentylowaniu pomógłby mi jedynie wentylator ustawiony prosto na mnie :-).
Ciekawym rozwiązaniem w obu nosidłach jest również możliwość odpięcia pasów chroniących dziecko, tak aby mogło ono samodzielnie wejść do stojącego plecaka. Jest to duże ułatwienie szczególnie przy starszych dzieciach, gdzie nie trzeba ich wkładać od góry do plecaka. Oba modele mają również strzemiona, które służą jako podpora dla nóżek dziecka, a może przede wszystkim zapewniają lepszy przepływ krwi w całych nogach. Tu też trzeba oddać że obaj producenci, na samym plecaku umieszcza informację o tym, że długotrwałe noszenie dziecka zmniejsza przepływ krwi. Jeśli do tego dodamy niższą, niż letnia temperaturę na zewnątrz to mamy gotowy przepis na płacz dziecka z powodu nadmiernego wychłodzenia nóg.
Oba plecaki są przystosowane do ochrony dziecka przed słońcem. Przy czym według nas Deuter zastosował bardziej praktyczne rozwiązanie. Daszek w Deuterze jest przytwierdzony na stałe do plecaka, co ułatwia jego wyjmowanie, rozkładanie i składanie. W Thule daszek jest to dodatkowy gadżet, wyjmowany z kieszeni za głową dziecka a następnie wkładany w przestrzenie do tego przystosowane. Kilka razy poważnie się zastanawialiśmy, czy nie porwie nam tego daszku wiatr albo nie zaczepimy gdzieś nim i go najzwyczajniej w świecie zgubimy.
WRAŻENIA Z NOSZENIA
Czy najwyższa półka plecaków turystycznych przekonała nas do częstszego ich wykorzystywania podczas naszych wyjazdów? Chyba niestety nie. Przede wszystkim połączona waga dziecka, plecaka i bagażu staje się nieznośna przy dłuższych wędrówkach. Nie dają nic kombinacje z regulacją pasów, ustawień nosidła, itd. Po prostu jest ciężko. Nie pomaga też fakt, że dziecko się może ruszać w plecaku, a przez to co chwila zmienia się nam punkt ciężkości plecaka. Przy młodszych i lżejszych dzieciach sytuacja ulega zapewne poprawie, ale kwoty jakie trzeba zapłacić za te plecaki w konfrontacji z ilością potencjalnych użyć nie przekonują nas do dokonania takiego zakupu. Zdecydowanie lepiej wypada w takich sytuacjach wypożyczenie takiego plecaka na czas wyjazdu. Co innego, jeśli mamy zamiar używać tego typu nosideł regularnie – wtedy oczywiście lepiej jest mieć własne.
To, że może być ciężko to wiedzieliśmy, ale jedną rzecz trzeba jasno powiedzieć: z naszych doświadczeń wynika, że plecak Deuter jest wygodniejszy, a to przede wszystkim przez grubsze i szersze ramiona pasów nośnych. Po pierwszym dniu z Thule moje ramiona nie wyglądały najlepiej – miałem na nich wyraźne „ślady użytkowania”. W drugim dniu z Deuterem było zdecydowanie lepiej, choć obawiałem się najgorszego, że moje ramiona po prostu nie wytrzymają i nie dam rady nosić Marianki. Zaznaczę, że nosiłem ją łącznie może przez trzy godziny pierwszego dnia i dwie godziny drugiego dnia.
WYBÓR MARIANKI
Nie sugerując Mariance niczego, zapytaliśmy ją, który plecak woli. Bez wahania odpowiedziała, że plecak Deutera. Powód był jeden: plecak ma dodatkową poduszkę i Marianka stwierdziła, że tu nie musi podkładać rączek, jak główka jest zmęczona i chce spać.
PODSUMOWANIE
Cały powyższy test, w obu przypadkach można podsumować jednym zdaniem. Jeśli nie jesteście zapalonymi wędrowcami, którzy w każdy weekend wyskakują na piesze wycieczki, to lepiej jest takie plecaki wypożyczać. Koszt wypożyczenia nie przekroczy ceny ich zakupu, a ich używalność jest dość mocno ograniczona w czasie (nabieranie wagi przez dziecko). Jeśli jednak macie w planach regularne aktywne spędzanie czasu z maluchami, wymagające od Was noszenia ich wraz z całym ekwipunkiem, to na pewno warto zainwestować.
********************************************************
Dołącz do nas!
⇒ Zapraszamy Cię do naszej grupy na Facebooku Aktywni Rodzice – co fajnego można robić z dziećmi, w której zarażamy energią do rodzinnego podróżowania i aktywnego spędzania czasu z dzieciakami.
⇒ Możesz także polubić profil Our Little Adventures na Facebooku i obserwować nas na Instagramie.
Bądźmy w kontakcie!