Przed wylotem na Teneryfę nie mieliśmy pojęcia, że najwyższy szczyt Hiszpanii znajduje się właśnie na tej wyspie. Wulkan Teide, bo o nim mowa, mierzy 3718 m n.p.m. Można się na niego dostać na kilka sposobów. My zdecydowaliśmy się na dwa – wjechaliśmy kolejką z dziećmi oraz weszliśmy na wschód słońca, pokonując większość trasy w nocy.
O tym przeczytasz
El pico del Teide z pozwoleniem i bez
Wejście na wulkan Teide, a dokładnie na sam jego szczyt, jest limitowane. Maksymalnie w ciągu dnia może przebywać na szczycie 200 osób. O bezpłatne pozwolenie trzeba wystąpić na stronie Parku Narodowego. W czasach przed pandemią o pozwolenie trzeba było wystąpić z dużym wyprzedzeniem – jest to dosyć popularna atrakcja Teneryfy. W czasie naszego pobytu na wyspie (kwiecień 2021) dało się znaleźć miejsca z tygodniowym wyprzedzeniem. Jak wspomnieliśmy, pozwolenie jest potrzebne, by przejść na sam szczyt, ale możecie równie dobrze wjechać kolejką linową na wysokość 3555 m n.p.m. i podziwiać stamtąd całą, ogromną kalderę wulkanu. Wiele osób wjeżdżających kolejką w ogóle nie ma świadomości o konieczności pozwolenia, co zresztą było widać, kiedy strażnicy zawracali te osoby ze szklaku.
Z ważnych informacji – teoretycznie wszystko wygląda na bardzo restrykcyjne. Osoba występująca o pozwolenie musi być obecna przy bramce na szlak, a jeśli nie, to całe pozwolenie idzie do kosza. Osoba, która wystąpiła a nie skorzystała, nie może wystąpić o pozwolenie przez 3 miesiące. W praktyce wygląda to tak, że Karola wjeżdżając na wulkan pokazała, jak się okazało później, stare pozwolenie i też ją puścili. Dlaczego miała dwa pozwolenia? O tym za chwilę.
Wulkan Teide z dzieckiem kolejką
3718 m n.p.m. to wysokość, na której odczuwa się już skutki zmniejszonej ilości tlenu w powietrzu. W pierwszej chwili przeanalizowaliśmy szlaki i stwierdziliśmy, że jednak 6-godzinna wspinaczka z dziećmi na tę wysokość nie wchodzi w grę. Dlatego wystąpiłem o pozwolenie na całą naszą piątkę na wejście na szczyt z zamiarem pokonania większości trasy kolejką linową. Zrobiłem jednak błąd. Najpierw wystąpiłem o pozwolenie a dopiero później zainteresowałem się biletami na wjazd kolejką. Na oficjalnej stronie, gdzie można kupić bilety na wjazd na Pico del Teide nie można kupić biletu dla dziecka poniżej trzeciego roku życia. Dlaczego? Ze względu na zmianę ciśnienia i szybkość pokonywania wysokości z 2356 m n.p.m. do 3555 m n.p.m., co oczywiście ma swoje podstawy w medycynie. Dlatego anulowałem pierwsze pozwolenie i wystąpiłem o drugie tylko dla Karoli, Mani i Jasia.
Dzieci zdobywają najwyższy szczyt Hiszpanii
Kolejka wjeżdża, jak już wiecie, na wysokość 3555 m a ostatnie 163 m przewyższenia trzeba pokonać na własnych nogach. Nie jest to wiele, ale na tej wysokości dzieci i dorośli mogą różnie reagować. Poza tym, te 163 m zmiany wysokości ciągnie się przez około 800 m drogi po kamienistym szlaku, gdzie co rusz czuć zapach siarki wydobywający się z fumaroli. W końcu wdrapujemy się nie na zwykłą górę, ale na wulkan.
Z dwójki naszych starszaków to Jasio poradził sobie lepiej ze szlakiem. Mania miała kilka kryzysów, chciała wracać. Jednak kiedy Karo udało się przekonać ją do wspinaczki i ostatecznie weszła na sam wierzchołek, powiedziała: „Mamo, bardzo się cieszę, że tu weszłam”. Czy warto? Oj tak, widok jest oszałamiający! Sam fakt bycia ponad chmurami jest już elektryzujący. Z kolei droga powrotna była trudniejsza dla Jasia. Mania praktycznie zbiegła w dół.
Co ważne, wysokość, na której się znajdowaliśmy, w zasadzie nie była jakoś szczególnie odczuwalna dla dzieci. Były zmęczone samą górską wspinaczką. Nie sygnalizowały ani zawrotów głowy ani gorszego samopoczucia. Pamiętajcie jednak, że jest to kwestia bardzo indywidualna , której dodatkowo nie da się przewidzieć. Trzeba po prostu sprawdzić na własnej skórze.
El pico del Teide bez pozwolenia – nocą
Przez to zamieszanie z pozwoleniami, nie mogłem już wystąpić o pozwolenie dla siebie. Zostało mi więc wybrać drugą – i co ważne! – legalną, opcję wejścia na najwyższy szczyt Hiszpanii. Musiałem tylko pojawić się przed bramką odgradzającą górną stację kolejki i szlak na szczyt przed 9 rano. Żeby to zrobić, trzeba zacząć trekking w środku nocy. Ja uznałem, że chcę zobaczyć wschód słońca. W dniu, w którym wchodziłem, przypadał on na 7:35. Wybrałem rekomendowany w większości przewodników i najczęściej wybierany szlak pieszy – numer 7. Dodatkowo, w czasie, w którym byliśmy na Teneryfie obowiązywała godzina policyjna i zakaz poruszania się po 23:00. Dlatego na parkingu przed wejściem na szlak musiałem pojawić się przed tą godziną.
Sam na sam z wulkanem
Nie spodziewałem się, że znajdę kogoś równie szalonego jak ja. Dopiero w połowie drogi na szczyt zauważyłem światła czołówek gdzieś nisko na szlaku. Od wejścia na szlak na sam szczyt Garmin pokazał mi 8,73 km, z czego pierwsze 4 km to w zasadzie piaszczysta droga. Później robi się już trochę ciężej. Zaczynają się kamienne podejścia. Raz udało mi się zgubić ścieżkę, ale równie szybko ją odnalazłem.
Wyspy Kanaryjskie najlepsze do obserwacji gwiazd
To, co robi niesamowite wrażenie i nakazuje się zatrzymywać co chwilę, to rozgwieżdżone niebo. Nie widziałem chyba w życiu tylu gwiazd na niebie. Nie bez kozery obok szlaku jest ustawione ogromne obserwatorium astronomiczne – Wyspy Kanaryjskie to jedno z 3 najlepszych na świecie miejsc do obserwowania gwiazd. Dwa pozostałe do Chile (doświadczyliśmy tego na Pustyni Atacama!) i Hawaje (tam dopiero będziemy :)). Na Teneryfie, przy dobrej widoczności, można zobaczyć aż 83 z 88 gwiazdozbiorów! Robi wrażenie, prawda?
Po drodze na szczyt miniecie schronisko Altavista, które w czasach pandemii było nieczynne. To schronisko jest fajną alternatywą do całonocnej wspinaczki. Można dojść sobie do niego jednego dnia, ta, spędzić noc i wyjść z niego na El Teide dopiero przed samym wschodem.
Powyżej 3300 m n.p.m. zacząłem odczuwać brak tlenu w powietrzu. Pomimo tego, że szlak mnie w ogóle fizycznie nie zmęczył, to ponad 1000 m przewyższenia i prawie nieprzespana noc robiło swoje. Szedłem tak, że mimowolnie robiłem sobie co 5 minut przystanki. Cała trasa z samochodu na szczyt wulkanu zajęła mi 4 godz. 45 min.
Wschód słońca na Teide
Na samym szczycie byłem pierwszy – przez pierwsze 10 minut sam. Dopiero przed samym wschodem słońca doszli inni szaleńcy. Powiem Wam, że pomimo tego, że był to chyba najładniejszy wschód słońca w moim życiu, to cały spektakl dział się po drugiej – zachodniej – stronie stożka. To właśnie tam wschodzące słońce rzucało na niebo cień najwyższego szczytu Hiszpanii. Po raz kolejny podczas tego trekkingu widziałem coś pierwszy raz w życiu tak spektakularnego.
Jeśli jesteście zdrowi i macie zacięcie do pieszych wędrówek, to z całego serca polecam wam właśnie wschód słońca na el pico del Teide. Jeśli nie czujecie się na siłach lub jesteście z dziećmi, to wjedźcie kolejką. Już sam widok ogromnej kaldery z poziomu górnej stacji kolejki jest warty zobaczenia.
PS.
W drodze powrotnej, dla oszczędności czasu, postanowiłem zjechać kolejką.
❥❥❥