Często go odkładamy. W zasadzie każda wymówka jest dobra. Brak czasu, niechęć do proszenia o pomoc, wyrzuty sumienia, że przedkładamy swoją wygodę nad wygodę osób, które kochamy najbardziej na świecie. Jednak czy weekend bez dzieci rzeczywiście jest taki trudny do ogarnięcia?
Jeśli czytacie naszego bloga, na pewno wiecie, że uwielbiamy spędzać czas z naszą trójką dzieci. Lubimy z nimi podróżować, jeździć na rowerze, łazić po lasach czy zabierać na górskie wyprawy. Lubimy też po prostu być z nimi w domu i układać puzzle czy czytać książki przed snem. Po prostu kochamy być rodzicami.
Jednak posiadanie trójki dzieci i zajmowanie się nimi non stop, myślenie o nich 24 godziny na dobę, dbanie o ich potrzeby, odpowiadanie na każde Mamooo, Tatooooo, Mamusiu, Mamiiiiiii, Taaaaaataaaaaa! zobacz/chodź/on mnie bije/ona nie chce mi dać tego klocka… jednym słowem, bycie na wiecznym standbaju rodzicielskiej odpowiedzialności jest najzwyczajniej w świecie wyczerpujące. Bywa też frustrujące. I wkurzające. I… (tu dopiszcie to, z czym Wy się mierzycie). Bycie rodzicem to po prostu emocjonalna jazda bez trzymanki. Najtrudniejsza, najbardziej wymagająca i wyczerpująca praca świata.
O tym przeczytasz
To tylko albo aż weekend bez dzieci
Dlatego też raz na czas po prostu trzeba wziąć urlop. Wziąć urlop od dzieci. Wyjechać. Na kilka godzin, na weekend, na tydzień. Wyjechać samemu albo we dwoje. I jeśli z tym pierwszym udaje nam się w miarę regularnie, to z wyjazdami we dwoje jest już znacznie gorzej. W zasadzie ostatni raz tylko we dwoje byliśmy… 7 lat temu, przed narodzinami naszego najstarszego dziecka. Po prostu przez te ostatnie 7 lat ciągle albo któreś dziecko było za małe, żeby zostać z kimś innym albo… my nie byliśmy gotowi, by poprosić o pomoc.
Jednak ostatnio coś się zmieniło. Zrozumieliśmy, że po tych 7 latach pora na nas. Na zadbanie o siebie nawzajem, o nasze zasoby, o to, by znów móc po prostu cieszyć się sobą i swoją obecnością. Dojrzeliśmy do zdrowego rodzicielskiego egoizmu, postanowiliśmy zadbać o swoje dobro, by móc potem dbać o dobro naszych dzieci. Tak jak w samolocie – jeśli zaczyna brakować tlenu, najpierw zakładamy maskę sobie, a dopiero potem dziecku.
To czas też ważny dla nich
Dzieciom jest potrzebny kontakt z innymi bliskimi dorosłymi osobami. Dzięki temu uczą się, że nie tylko mama i tata jest w stanie odpowiedzieć na ich potrzeby. Poza tym dzieci też potrzebują własnej przestrzeni. Gdy stopniowo próbują robić coś bez nas, uczą się samodzielności, która z kolei buduje w nich poczucie własnej wartości. Jednym słowem, nie ma tu przegranych i wygranych. Nie ma egoistycznych rodziców i porzuconych dzieci. Tylko to my, rodzice, musimy do tego po prostu dojrzeć.
Weekend bez dzieci – jak było?
Karo: Wiecie, co było najfajniejszego w weekendzie bez dzieci? To, że kompletnie nic nie musiałam. Mogłam czytać książki, przeglądać ulubione profile na Instagramie, gapić się przez okno i spokojnie przygotować kolację a potem spokojnie ją zjeść. Mogłam długo spać, długo kochać się z Mario i długo stać pod prysznicem. Mogłam robić to, na co w danej chwili miałam ochotę.
Dużo gadaliśmy, wspominając piękne i dobre momenty z naszego życia, śmiejąc się głośno i trochę płacząc (no dobra, głównie ja :-)), wzruszając się, jak fajne mamy życie i jak dużo dobra udało nam się razem stworzyć. Dużo też milczeliśmy. Było tak prostu… zwyczajnie. Ładowaliśmy nasze dorosłe baterie. I to było w tym wszystkim najpiękniejsze.
Mario: W zasadzie mógłbym się spokojnie podpisać pod tym co Karo napisała, przy czym ja miałem jedno oczekiwanie od tego wyjazdu. Obudzić się rano i móc leżeć w łóżku, nie śpieszyć się nigdzie, nie wstawać bo trzeba coś zrobić. To jedyna rzecz, którą nam ciężko ogarnąć w ciągu tygodnia gdy każdy gdzieś gna, a w weekend gdy Baśka o 6:30 krzyczy „oodźźźź” (czyt. chodź).
Trzeba też powiedzieć, że mamy szczęście, że babcia jest na tyle dzielna i odważna, że wzięła całą trójkę „na klatę”. Po lekko nieprzespanej nocy, może nie była najbardziej wypoczętą osobą na świecie, ale fantastycznie dała radę. Dobrze, że jesteś, Mamo!