Tekst zaczniemy trochę nietypowo, bo od odpowiedzi na najczęściej zadawane nam pytanie. Po co w ogóle wam rower cargo? I dlaczego to takie drogie? Wydatek kilku tysięcy złotych (od 8 do 12 000 PLN) na rower to dla większości ludzi w Polsce kwota absurdalna i często nieosiągalna. Jednak gdy pomyślimy o takim rowerze jak o drugim samochodzie, albo w ogóle zamiast samochodu, to nagle okazuje się, że nie jest to zbędny wydatek i widzimisię „warszafki”.
Od kilku lat mamy jeden cel. Chcemy zredukować poruszanie się autem w korkach po Warszawie do absolutnego minimum. Poza produkowaniem spalin, którymi potem wszyscy oddychamy (o czym poniżej) i brakiem ruchu, codzienna jazda samochodem do pracy i przedszkola w godzinach szczytu jest po prostu strasznie męcząca. Siedząc za kierownicą denerwujemy się na innych kierowców a nasze emocje przekładają się na samopoczucie dzieci. Nie mamy przestrzeni na spokojną, uważną rozmowę, zdawkowo odpowiadamy na pytania. W rezultacie nikt nie jest zadowolony.
Dlatego też przed urodzeniem się naszego trzeciego dziecka, kiedy tylko mogliśmy, jeździliśmy po mieście rowerami. Dzieci wkładaliśmy do fotelików albo dwuosobowej przyczepki. Taka opcja, choć nieidealna, była wystarczająca przy dwójce maluchów. Jednak kiedy Basia dołączyła do naszego rowerowego składu, okazało się, że potrzebujemy czegoś, co nie tylko pozwoli na przewożenie trójki dzieci, ale też będzie dużo bezpieczniejsze.
Dlatego też zaczęliśmy się rozglądać za rodzinnym rowerem cargo.
O tym przeczytasz
Na rowerze zdrowiej i taniej
Nie trzeba specjalnie nikomu udowadniać, że jazda na rowerze jest dużo zdrowszym rozwiązaniem niż siedzenie za kierownicą samochodu. My jednak zaczęliśmy bardziej zgłębiać temat. Skoro już żyjemy w mieście, którego również dotyka problem smogu, poszukaliśmy informacji o tym, ile my jako dowożący dzieci do przedszkola i siebie do pracy zostawiamy tak zwanego “śladu węglowego”. Innymi słowy, ile dajemy naszej atmosferze dodatkowego CO2 tylko z tytułu jazdy 5 dni w tygodniu po 14 km samochodem – dieslem, który w mieście spala 8 litrów ropy na 100 km.
Skorzystaliśmy z tego kalkulatora. Statystycznie, średnio każdy człowiek mieszkający w UE produkuje rocznie około 8,38 tony CO2 do atmosfery. My, zakładając to co wyżej napisaliśmy, dokładamy rocznie od siebie 0,63 tony CO2. Rower – 0,0.
Teraz dużo prostsze zestawienie. 14 km dziennie to 60 km tygodniowo. Nasz Opel pali 8/100 w mieście. Daje nam to 4,8 litra oleju tygodniowo. W miesiącu zużyjemy 19,2. Średnia cena ropy w Warszawie to jakieś 5,20 zł/l. W sumie przez cały miesiąc nie dość, że nie emitujemy zanieczyszczeń, to oszczędzamy ponad 100 zł. Rocznie to oszczędność ok. 1200 zł. Dodatkowo, jeśli doliczymy do tego koszty ubezpieczenia auta, przeglądów i napraw, robi się już okragła sumka, prawda?
Nasz rower cargo – wrażenia z prowadzenia
Rower cargo chodził za nami już od dłuższego czasu, ale dotychczasowe modele, które testowaliśmy, odstraszały nas topornym wyglądem i – przede wszystkim – wagą. I tak po kilku miesiącach poszukiwań, dość niespodziewanie na naszej drodze stanął sklep Active Baby Shop, który jest polskim dystrybutorem holenderskich rowerów Dolly Bikes.
Dlaczego zdecydowaliśmy się na Dolly? Po pierwsze, ze względu na wygląd. Można go sobie skonfigurować w 40 możliwych kombinacjach kolorystycznych, co jak się okazuje wcale nie jest bez znaczenia. Nie wygląda też topornie na ścieżce. Po drugie, ze względu na lekkość prowadzenia. Dolly prowadzi się jak zwykły rower miejski. Jesteśmy w szoku, że rower który w sumie waży 43 kg po dołożeniu trójki dzieci i nosidła (40 kg) jesteśmy w stanie prowadzić jak zwykłą damkę. Nie wiemy jak Holendrzy to zrobili, ale jak widać, da się.
Mała wada
Tu jednak uczciwie przyznamy, że rower ma jedną wadę, jeśli chodzi o prowadzenie. Ma dość nisko umiejscowioną korbę (to miejsce gdzie się kręcą pedały), przez co skręcając rowerem i jadąc jednocześnie z górki można się niemiło zaskoczyć, że pedał zahaczy o podłoże. Podobnie jest zresztą z podjeżdżaniem pod krawężnik – trzeba wyrobić w sobie nawyk pamiętania o tym fakcie.
Czy ciężko się prowadzi rower cargo?
To jest indywidualna kwestia. Na pewno pierwszy obrót kół to lekkie uczucie niepewności, ale z każdą kolejną minutą jazda nie przysparza szczególnych problemów. Jedyne co musi zakodować nasz mózg, to inne umiejscowienie przedniego koła. W zwykłym rowerze pod kierownicą znajduje się przednie koło. W rowerze cargo koło jest pod koszem a nie pod kierownicą. Efekt? Myślimy, że do zjazdu z krawężnika mamy jeszcze 2-3 sekundy a się okazuję, że koło w tym czasie już spada z tego krawężnika.
Na ogromny plus zasługuje system stawiania roweru na nóżkach zamontowanych pod koszem. Jest prosty i skuteczny, a jednocześnie daje możliwość zostawienia dziecka w cargo bez obawy, że rower się przechyli czy spadnie z nóżek. Co więcej, nóżki się lekko rozkładają i składają – Karolina radzi sobie z nimi bez problemu.
Dolly Bikes zaskoczyło nas pozytywnie jeszcze jedną rzeczą, a mianowicie sterownością. Byliśmy przekonani, że będzie nam bardzo ciężko tym rowerem np. wykręcić. Okazuje się, że zawracanie „na trzy” idzie nam całkiem sprawnie.
Gdzie trzymać rower cargo?
To jest odwieczne pytanie tych, którzy rozważają zakup takiego typu roweru. Okazuje się jednak, że większość cargo jest trzymanych pod chmurką. Niezależnie od tego, czy zima czy lato. Po prostu mieszkając w bloku ciężko jest zmieścić gdziekolwiek rower, który ma ponad 2,5 m długości. My posiadamy rowerownię i początkowo myśleliśmy, że tam będziemy trzymać nasz pojazd. Niestety do rowerowni prowadzą schody, na których nie ma szans „złamać” roweru.
Dolly Bikes jakby o tym wiedziało, bo w standardzie dostajemy od razu porządne zabezpieczenie roweru w postaci blokady koła firmy AXA. Dodatkowo, jakby się nad tym głębiej zastanowić, kradzież takiego roweru nie jest opłacalna. Po co kraść cargo, skoro ze względu na jego niewielką ilość występującą na ścieżkach w Polsce nie da się go łatwo sprzedać? Poza tym, grupa cargomaniaków (sprawdźcie superblog Krzyśka Gubańskiego Jeden samochód mniej czy grupę na Facebooku Cargo Bike Poland) jest na tyle silna i zintegrowana, że od razu wyłapałaby na drodze taki kradziony rower :).
Rower cargo a bezpieczeństwo
Nie ma chyba idealnego sposobu na zapewnienie bezpieczeństwa dziecku na rowerze, czy to w przypadku wożenia czy jazdy samemu. Gdybyśmy mieli uszeregować poziom naszego poczucia bezpieczeństwa u dzieci, to od najmniej do najbardziej bezpiecznego wydaje się, że kolejność byłaby taka: fotelik, przyczepka i na końcu cargo.
Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa w przyczepce i osłonę w postaci stelaża, w przeciwieństwie do dużo prostszej konstrukcji pasów w cargo (pasy trudno wyregulować), to pod tym względem wygrywa przyczepka. Ale już jeśli chodzi o bezpieczeństwo przewozu dzieci w mieście, to z jednego prostego powodu cargo jest tu zdecydowanie górą.
W cargo wszystkie dzieci siedzą z przodu. Mamy je więc ciągle na oku, możemy swobodnie rozmawiać i w każdej chwili zareagować. W przyczepce, która jest – jak sama nazwa wskazuje – doczepiona do roweru z tyłu, takiej możliwości nie ma. Dodatkowo, zdarza się nam z konieczności poruszać w Warszawie po ulicy. Możecie sobie wyobrazić, że w przypadku przyczepki jest to dość stresujące. Kto wie, czy kierowca za nami zauważy naszą flagę i nie uderzy w nasze dzieci lub o nie zaczepi.
Wyposażenie naszego roweru cargo
Do roweru Dolly można dokupić w sumie dużo dodatkowych akcesoriów. Począwszy od poduszki na ławeczkę a kończąc na ogniwach do elektrycznego zasilania. My mamy osłonę przeciwdeszczową w dwóch wersjach, do jazdy i do przykrycia kosza. Ta pierwsza jest dość niepraktyczna w naszym odczuciu, ponieważ nie da się jej złożyć. Przed wyjazdem trzeba decydować czy zabierać ją ze sobą czy może jednak zrezygnować i zaryzykować zmoknięcie.
Coś, co było dla nas od początku tzw. must have, to stelaż do zamontowania nosidła Maxi Cosi. Wiedzieliśmy, że naszą rowerową przygodę chcemy zacząć od pierwszych dni naszej Barbary. Stelaż montuje się w koszu banalnie prosto, podobnie jak samo nosidło. Rozwiązanie z nosidłem z przodu sprawdza się idealnie. Nasze starszaki, siedząc przodem do małej Basi, są w stanie wykonać przy niej najprostsze czynności (podać smoczek, przykryć, etc.). Dodatkowo, cała trójka jest w zasięgu naszego wzroku. Możemy szybko reagować na ich potrzeby, rozmawiać, wspólnie obserwować mijane po drodze rzeczy. Po prostu super spędzać czas :).
Podsumowanie
Nasz tekst możemy podsumować w zasadzie jednym zdaniem. Trafiliśmy na produkt perfekcyjnie dostosowany do naszych potrzeb. Po pierwsze, lekkość prowadzenia przez oboje rodziców i łatwość wkładania i wyjmowania dzieci. Po drugie, pojemność – maksymalnie można przewozić czwórkę maluchów, więc idealne rozwiązanie dla wielodzietnych. Poza tym wykonanie roweru (lekki, obły kosz, sprawne przełożenia Nexusa), jego wygląd. I ostatnie, choć również ważne, oszczędność na paliwie i emisji dwutlenku węgla. Biorąc pod uwagę, że lada moment centra wielkich miast będą miały ograniczenia w ruchu, rower cargo wydaje się rozwiązaniem idealnym.
Tekst powstał we współpracy z marką Dolly Bikes.
❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥ ❥
Dołącz do nas!
❥ Będzie nam super miło, jeśli polubisz nasz profil na Facebooku i zaobserwujesz nas na Instagramie.
❥ Zapraszamy też do naszej grupy na Facebooku Aktywni Rodzice – co fajnego można robić z dziećmi. Zarażamy w niej energią do rodzinnego podróżowania i aktywnego spędzania czasu z dzieciakami.
❥ Zainteresował Cię się nasz tekst? Będziemy wdzięczni, jak go udostępnisz. Niech dobre rzeczy idą w świat!
❥ A może marzysz o podróżach ale nie wiesz od czego zacząć? Wejdź na nasz księżyc – moonandback.pl. Zabierzemy Cię w podróż życia! #robniemozliwe
8 komentarzy