Na pewno to słyszeliście. Przestań się mazać! Wstawaj, chłopak musi być twardy. No przecież nic się nie stało. Nie zachowuj się jak baba. Przestań się bać! Chłopaki przecież nie płaczą.
Nie wiem ile razy byłam świadkiem podobnych sytuacji. Mały chłopiec zdarł sobie kolano albo zepsuła się ulubiona zabawka. Chłopczyk boi się ciemności, tęskni za mamą, nie chce wejść na drabinkę na placu zabaw. Ból, smutek czy strach się nie liczą. Wiadomo przecież, że chłopcy powinni być dzielni, twardzi i nie okazywać słabości.
A teraz odwróćmy sytuację. Mała dziewczynka przewróciła się na rowerze, boi się dużego psa albo rozpłakała się, bo nie chce zjechać ze zjeżdżalni. Czy nadal powiemy jej: Przestań się mazać! Dziewczyny przecież nie płaczą? Zapewne większości z nas włączy się „automatyczne” współodczuwanie: szybko przytulimy dziewczynkę, powiemy, że wszystko będzie dobrze, rozumiejąc jej emocje, prawda?
Często w ogóle nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak silne mamy wewnętrzne przekonanie o tym, co wolno dziewczynkom, a co zupełnie nie pasuje do chłopców. Bezrefleksyjnie powtarzamy zasłyszane w dzieciństwie utarte frazesy o „grzecznych dziewczynkach” i „dzielnych chłopcach”, nie zastanawiając się nad konsekwencjami wypowiadanych słów. A przecież słowa mają wielką moc – powtarzane wielokrotnie w dzieciństwie przez bliskie nam osoby zostają z nami na całe życie i kształtują to, w jaki sposób o sobie myślimy, jacy chcielibyśmy być. Tworzą przekonania o nas samych i o otaczającym nas świecie.
Mały, a potem dorastający, chłopiec, któremu nie pozwalamy okazywać emocji związanych ze smutkiem, żalem czy lękiem, czyli z jednoznacznie kojarzonymi „słabościami”, uczy się, że jeśli chce być „prawdziwym mężczyzną”, to musi spełnić określone oczekiwania. Szybko zaczyna rozumieć, że jeśli chce być akceptowany (a wiec kochany) przez mamę, tatę, panie w przedszkolu czy kolegów w szkole, po prostu musi zacząć zachowywać się tak, jak się od niego tego oczekuje, a nie tak, jak podpowiada mu serce. Żeby zyskać akceptację i szacunek otoczenia, musi przestać być sobą. Musi stać się kimś innym.
Konsekwencje takiego zachowania są w zasadzie bardzo łatwe do przewidzenia. Wystarczy spojrzeć na pokolenie naszych rodziców. Ze świecą szukać ojców, którzy mówią „kocham cię” swoim dzieciom, wiedzą jak zapleść warkocz swoim wnuczkom, publicznie całują swoje żony, czy przechodzą na wcześniejszą emeryturę, by zająć się cieżko chorymi rodzicami-staruszkami. Nasi ojcowie, a często też ich synowie, po prostu przyzwyczaili się, że „prawdziwi mężczyźni” nie płaczą, tak jak nie zajmują się dziećmi, nie towarzyszą w opiece nad nimi, nie wstają w nocy, bo przecież rano idą do pracy, nie dzielą się zmartwieniami. Po prostu nie okazują emocji. No, może poza złością, agresją i radością. Bo te emocje, jak ich nauczono, są OK. Świadczą o ich sile, niezłomności i zdecydowaniu.
Czy takich mężczyzn właśnie szukamy? Zamkniętych w sobie, odciętych od swoich emocji i wiecznie siedzących w swojej "bardzo ważnej pracy"?
Ja na pewno nie. Dlatego kiedy Jasio płacze, nie mówię mu, że nic się nie stało. Po prostu go przytulam i razem próbujemy zaradzić całej sytuacji. Kiedy Jasio bawi się lalkami, nie proponuję mu koparki czy robota. Po prostu obserwuję, jak razem z Manią bawią się w dom. Jak Jasiek chce iść do żłobka w koszulce swojej siostry w kucyki Pony (której ona jakoś nie polubiła), po prostu w niej idzie, ciesząc się, że ma t-shirt z ulubionymi zwierzakami. A jeśli się czegoś przestraszy, nie wmawiam mu, że to nic takiego – wspólnie sprawdzamy, co sprawiło, że zaczął się bać.
Razem z Mario traktujemy go tak samo, jak o dwa lata starszą siostrę (tu więcej na ten temat). Rozmawiamy z nim o tym, dlaczego ważne jest nazywanie tego, co czuje, skąd się biorą emocje i po co je mamy. I choć czasem cholernie trudno przeciwstawić się głupim komentarzom na placu zabaw czy na ulicy, po prostu wiemy, że tak trzeba. Jeśli chcemy wychować prawdziwie szczęśliwego mężczyznę, po prostu pozwólmy mu być sobą. Tyle i aż tyle.
20 komentarzy
Wiele zależy od użytych słów. Nigdzie przecież nie napisałam, że nie zachęcam do zmierzenia się z problemem :). Nigdzie też nie napisałam o tym, że chcę wychować maminsynka :). Napisałam tylko o tym, że dziecko ma prawo do okazywania emocji po swojemu. Jeśli chłopiec ma być w przyszłości pewnym siebie, świadomym, znającym swoje potrzeby mężczyzną, to powienien mieć prawo do bycia sobą, prawda?