Mimo że od 15 lat mieszkam w Warszawie, to dopiero po narodzinach Mani i Jasia tak naprawdę poczułam, ze właśnie tu jest mój dom. Wcześniej, kiedy myślałam „dom”, pod powiekami miałam Janowiec – miejsce, w którym się wychowałam, dorastałam, z którego jestem tak bardzo ulepiona. Janowiec to coś więcej niż moje dzieciństwo. To opowieść o mnie i o mojej rodzinie. O tym, kim jestem i jaka jestem. Kim byłam, kiedy z niego wyjechałam i kim jestem teraz, kiedy do niego wracam.
Przez te kilkanaście lat zmieniłam się ja, zmieniło się też moje miasteczko. Za każdym razem przyglądamy się sobie z ciekawością, czasem nie możemy uwierzyć, że my to ciągle my. Patrzymy na siebie przez pryzmat doświadczeń, zmian, jakie się w nas dokonały. Każdy powrót jest trochę inny. Raz lepszy, raz gorszy. Czasem nie widzimy się po kilka tygodni. Nasze życia płyną swoim rytmem.
Najbardziej jednak lubię te momenty, kiedy spotykamy się naprawdę. Rodzi się wtedy to poczucie bezpieczeństwa, pewność, że zawsze mogę tu wrócić i że za każdym razem Janowiec będzie na mnie tak samo cierpliwie czekał.
Teraz mam dwa domy: jeden w Warszawie, drugi w Janowcu. Pierwszy nie powstałby bez drugiego. Drugi nie mógłby być odkryty i doceniony na nowo, gdyby nie było tego warszawskiego. To bardzo ważne: mieć takie miejsce, w którym zawsze ktoś na ciebie czeka i pewne rzeczy nie zmienią się nigdy. Choćby nie wiem co.
10 komentarzy