Główna » Park Narodowy Khao Yai – pijawkowy raj

Park Narodowy Khao Yai – pijawkowy raj

by Mario

Park Narodowy Khao Yai jest najstarszym parkiem narodowym w Tajlandii. Jest też jednym z sześciu parków w Tajlandii wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Park Khao Yai to jedno z nielicznych miejsc w Tajlandii, zaraz obok Kui Buri, gdzie możecie nadal spotkać dziko żyjące słonie azjatyckie, lamparty, czy przeróżne gatunki małp.

Zobaczcie, jak park wygląda od środka.

Znak przy wejściu do parku Khao Yai w Tajlandii, na obrazku trójka dzieci z rysunkiem słonia

Khao Yai – najpopularniejszy park narodowy w Tajlandii

Ale tylko wśród Tajów. Bliskość stolicy (ok 200 km) oraz możliwość dotarcie na kilka sposobów sprawiają, że Khao Yai to idealne miejsce na spędzenie dłuższego weekendu dla zmęczonych pracą mieszkańców Bangkoku. Oczywiści turyści też się trafiają, ale jest ich raczej mniej niż więcej, a to ze względu na to, że Park jest w sumie po drodze do niczego.

Kobieta w geście triumfu w parku Khao Yai w Tajlandii

Atrakcje Khao Yai

Tu nie będzie niespodzianki. Jak większość parków narodowych na świecie, tak i Khao Yai oferuje wam kontakt z naturą i to tą dziką, tropikalną, niezmąconą zbytnio przez człowieka. Wielokrotnie wam udowadnialiśmy jak zbawienny wpływ na nasze zdrowie ma aktywne spędzanie czasu na zewnątrz. Jeśli zatem macie czas i ochotę to Khao Yai spokojnie wypełni wam dwa albo nawet trzy dni aktywności.

Park oferuje przede wszystkim szlaki trekkingowe. Jest ich oficjalnie siedem. Mają one różny stopnień trudności oraz czas przejścia. Trzeba jednak pamiętać, że żeby wybrać się na ten najbardziej spektakularny – numer 6 do wodospadu Heo Suwat – musicie być przy kasach centrum około 8 rano. My oczywiście o tym nie wiedzieliśmy i przy wejściu stawiliśmy się grubo po godzinie 11:00.

Kasy biletowe są dwie, tak jak są dwa wejścia do parku. Bilet wstępu to 200 THB dla dorosłego i 100T HB z dziecko. Dodatkowo płaciliśmy 30 THB za wjazd samochodem. Uwaga: są dwie ceny wstępu w zależności do miejsca wejścia. Samo centrum turystyczne jest po środku parku i stamtąd też startują wszystkie wycieczki. Większość tras trekkingowych wymaga przewodnika (poza szlakiem 1 i 4 oznaczonym na mapie). Płaci się za przewodnika dla grupy, a nie za osobę.

Nowe pijawkowe doświadczenie

Nasz opóźniony przyjazd do Khao Yai spowodował, że nie mogliśmy wybrać wszystkich dostępnych szlaków. Po konsultacjach z pracownikami centrum turystycznego zdecydowaliśmy się na 5-kilometrowy (w jedną stronę) szlak wiodący do wieży widokowej Nong Pak Chi. Zanim jednak ruszyliśmy, musieliśmy się odpowiednio ubrać.

trekking Khao Yai Tajalndia
dzieci odpoczywają trekking Khao Yai Tajalndia
Skarpety antypijawkowe

Nasz przewodnik w pierwszych słowach zapytał nas, czy mamy ze sobą skarpety antypijawkowe. Oczywiście dostał jedyną możliwą odpowiedź – nie, nie mamy. Polecił nam kupić takie skarpety (40 THB) w centrum. W pierwszym odruchu pokręciliśmy głowami. Przecież mamy długie spodnie, po drugie stwierdziliśmy, że jakoś damy radę. Nasze nastawienie zmieniło się jednak w momencie, gdy sam przewodnik wyciągnął białe „mikołajowe” skarpety i zaczął je naciągać na własne długie spodnie. Uznaliśmy, że pijawki w Khao Yai mogą być jednak poważniejszą sprawą, niż nam się wydawało. Chwilę później sami już wiązaliśmy pod kolanami skarpety antypijawkowe.

gniazdo cykad w parku Khao Yai
Gniazdo cykad

O słuszności zakupu skarpet przekonaliśmy się po pierwszych 10 metrach, kiedy zaczęła się dżungla. Na naszych białych skarpetach nagle zaroiło się od czarnych małych robaczków, które wspinały się ku górze, w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłyby znaleźć dojście do skóry. Nasze wyobrażenie o pijawkach było całkowicie inne. Nie sądziliśmy, że to robaczki wielkości paznokcia, cienkie jak nitka i diabelnie szybkie. Jeśli się uda im wbić w skórę, to po minucie już potrajają swoją objętość.

Trekking w Khao Yai do wieży obserwacyjnej – trasa numer 5

Sam trekking jest raczej niewymagający. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na wilgotność i temperaturę. Większość jednak trasy wiedzie przez szczelny las deszczowy i niesamowicie zieloną dżunglę. Nasz przewodnik starał się pokazać nam jak najwięcej, dlatego też zbaczaliśmy często z utartej ścieżki. Momentami czuliśmy się jak sir David Attenborough stojąc w dzikiej dżungli szukając w koronach drzew rodziny gibonów.

Matka i syn w dżungli podczas trekkingu w Khao yai
pazury niedźwiedzia azjatyckiego w parku Khao Yai
Pazury niedźwiedzia azjatyckiego

Większe chyba jednak wrażenie zrobiły na nas ślady pazurów niedźwiedzia na pniu drzewa. Niedźwiedź azjatycki zapewne gdzieś odpoczywał ponad naszymi głowami. Byliśmy też świadkami obozowiska słoni. Samych słoni tam nie było, ale ślady dookoła świadczyły o tym, że te majestatyczne zwierzęta miały w tym miejscu swoją ucztę i zarazem toaletę.

Po w sumie 6,5 km i blisko 3,5 godzinie dotarliśmy do głównej drogi wiodącej z powrotem do centrum turystycznego. I to jest ten najmniej przyjemny moment, ponieważ albo musieliśmy liczyć na łut szczęścia i próbować złapać stopa albo wracać asfaltem przez kolejne 3,5 km do centrum. Szczęście nam sprzyjało, bo zaledwie minutę po wyjściu z lasu zatrzymała się obok nas tajska rodzina i podwiozła nas pod nasz samochód.

Zostań z nami na dłużej!

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.