Główna » Czarna Góra – na tym stoku zawsze jest śnieg! Pomysł na wyjazd w góry z dziećmi

Czarna Góra – na tym stoku zawsze jest śnieg! Pomysł na wyjazd w góry z dziećmi

by Mario

W góry z dziećmi. To jedna z naszych ulubionych form aktywnego spędzania czasu z dziećmi. Tym razem miało być jednak bardziej stacjonarnie, niż aktywnie. Chcieliśmy po prostu odpocząć. Odetchnąć czystym powietrzem, nie musieć robić absolutnie nic. Nawet mieliśmy szalony plan, żeby nie ruszać się poza nasz Aparthotel – Czarna GóraSzczególnie, że hotel ma coś, co nasze dzieci uwielbiają – basen! Wystarczyło im powiedzieć, że będą mogli codziennie chodzić na basen i wszystkie ich troski zniknęły. Czy nasz plan się udał? Nie do końca…  Sami zobaczcie dlaczego :).

Położone blisko 500 km od Warszawy Góry Złote okazują się być najczęściej odwiedzanymi przez nas ostatnio górami. Rok temu byliśmy w Lądku Zdroju – zjechaliśmy wtedy Kotlinę Kłodzką. Później Mario wybrał się tam na 4-dniowy trekking z nocowaniem na dziko, razem z Bedu z The Beduins. Teraz wracamy po raz kolejny. Przyciąga nas brak tłumów, brak tandetnej cepelii made in China, dobra baza noclegowa. Uświadomiliśmy też sobie, że to właśnie w tym rejonie Polski nikt nam nigdy nie robił problemu z zabraniem Makarona. 

Jak wspomnieliśmy, wyjazd miał być trochę mniej aktywny niż zwykle. Szukaliśmy miejsca stricte pod dzieci – co nam się nie zdarza, ponieważ hostele albo hotele traktujemy raczej jako miejsca do spania, niż atrakcję samą w sobie. Tym razem było inaczej. Rodzinny Aparthotel Czarna Góra spełnił wszystkie nasze oczekiwania. O basenie już wspominaliśmy, prawda? Można przyjechać z psem i nikt się krzywo na niego nie patrzy. Jest też fantastyczna strefa SPA, zarówno z zabiegami dla dorosłych, jak też dla dzieci (Mania z Jasiem mieli masaż gorącą czekoladą… Możecie sobie wyobrazić ich zachwyt!).

Są też dwie sale zabaw – dla starszych i młodszych. Dodatkowo, w czasie wysokiego sezonu, jest do dyspozycji klub malucha. Dzieci 4+ można zostawić pod opieką na 3 godz., by w tym czasie samemu na przykład poszusować na stoku, który jest obok, jakieś 5 minut na piechotę z hotelu. Wiecie, kochamy nasze dzieci z całego serca, ale też lubimy coś robić dla siebie. Nie jeździliśmy na desce od 6 lat. Super myśl, że można by było sobie razem poszusować, nawet przez godzinkę.

Poza tym pyszne, ogromne śniadania w formie bufetu z bogatymi i i różnorodnymi i do tego fajnie pomyślanymi propozycjami dla maluchów (Basia uwielbiała pieczone gruszki, jabłka i owsiankę). Musimy też przyznać, że serwowane już od 17:00 różnorodne obiadokolacje bardzo ułatwiały nam powrót ze stoku czy szlaku. Podobnie jak kuchnia w przestronnym apartamencie, gdzie można było przygotować drobne przekąski, co – jak zapewne wiecie – jest nieodzownym elementem każdej podróży z małymi głodomorami.

NA NARTY W GÓRY Z DZIEĆMI - JAK TO OGARNĄĆ, JEŚLI OBOJE JEŹDZIMY

Przyjechaliśmy do Siennej akurat w dniu startu sezonu narciarskiego. Mimo że pogoda na zewnątrz nie wskazywała, że nastała zima w górach (+6 st. C.), ośrodek narciarski Czarna Góra Resort zadbał o odpowiednie naśnieżenie dwóch głównych stoków, oddalonych o 100 m od hotelu. Jak tylko to zobaczyliśmy, nasze wstępne założenie leniuchowania musiało zostać zweryfikowane. Przecież nie jeździliśmy od tak dawna! Musieliśmy tylko dobrze się zorganizować. Chodziliśmy więc na stok na zmianę. 

Nasz dzień wyglądał mniej więcej tak: Mario wybiegł rano z hotelu, wypożyczył sprzęt i 30 minut później już zjeżdżał ze szczytu Czarnej Góry. Wjazd na szczyt jest realizowany przez Luxtorpedę, a wspominamy o tym, bo to super szybka kolejka, która na 1200 m n.p.m. wjeżdża w niecałe 3 minuty. Co więcej, kolejka działa również w okresie letnim, przez co wejście na najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich – Śnieżnik jest dość mocno ułatwione.

Po godzinie na stoku pojawiłam się z dziećmi ja. Jasiowi zorganizowaliśmy naukę jazdy na nartach. Mania tym razem nie mogła poszaleć ze względu na swój wypadek. W czasie lekcji Jasia, ja też miałam swoją lekcję. Na desce nie jeździłam od 7 lat, więc chciałam sobie przypomnieć podstawy. Wystarczyło mi pół godziny i mogłam z powrotem cieszyć się swobodną jazdą, niepozbawioną jednak upadków. Powiem Wam, że jak zjechałam z Czarnej Góry na sam dół, myślałam, że popłaczę się ze szczęścia. Po raz kolejny przekonałam się, że ja po prostu uwielbiam snowboard! 

Lekcje trwały godzinę, po czym Mario zabrał dzieci do hotelu, a ja dalej, już sama szlifowałam umiejętność nieupadania. Po 2 godzinach nastąpiła zmiana. Wróciłam do hotelu, do dzieci, a Mario pobiegł na swoją rundę drugą.

Jak widzicie, wszystko da się ogarnąć, jeśli tylko dobrze się to wcześniej zorganizuje. Pamiętajcie jednak, że podstawa to hotel obok stoku i wygodne podejście do niego. Ciężko było nam sobie wyobrazić ilość kursów samochodem, którą trzeba byłoby zrobić, jeśli mielibyśmy gdzieś dojeżdżać. Nie mówiąc już o ubieraniu i rozbieraniu trójki dzieci kilka razy dziennie.

WCHODZIMY NA CZARNĄ GÓRĘ

Podobno najlepszym rozwiązaniem na obolałe mięśnie jest kolejna aktywność. Dlatego też następnego dnia ruszyliśmy na szlak. Po prostu góry nas wezwały do siebie! Dodatkowo, skoro tuż pod nosem mieliśmy wejście dosyć przyjemną trasą na Czarną Górę, po prostu nie mogliśmy z tego nie skorzystać. 

Szlak na Czarną Górę zaczyna się na Przełęczy Puchaczówka, która jest jakieś 800 m. od hotelu (polecamy podjechać samochodem ze względu na bezpieczeństwo dzieci – jest to fragment, który trzeba podejść jezdnią). Sam szlak nie jest wymagający. Jasio, mimo że ma 3,5 roku przeszedł bez zająknięcia te 1,5 kilometra pod górę. W przeciwieństwie do 5,5-letniej Mani, która co 3 minuty zadawała pytanie, a daleko jeszcze? W takich momentach zawsze działa jakaś krótka przerwa i motywacja. Tym razem naszą córkę na samą górę zaniosła myśl o rogaliku z czekoladą, który miał być zjedzony na szczycie.

Zapytacie się, a jak Basia sobie poradziła?! Bardzo dobrze, pół drogi przespała w nosidle, a kolejne pół nie mogła się nadziwić ogromnym, poruszającym się na wietrze drzewom. W ogóle mamy cały czas wrażenie, że to nasze trzecie dziecko jest najmniej problematyczne. Chociaż może to my jesteśmy bardziej wyluzowani?

Podsumowując, jeśli szukacie rodzinnego hotelu blisko świetnie naśnieżonego stoku z różnorodnymi atrakcjami dla dzieci, przemiłych instruktorów narciarskich i snowboardowych i łagodnych górskich szlaków dla całej rodziny, polecamy Czarną Górę. My na pewno nie raz tam wrócimy! Choćby latem – Czarna Góra to fantastyczny punkt wypadowy do włóczenia się po górach i robienia wycieczek rowerowych.

W Tuli można nawet nosić 5,5 latkę

Dołącz do nas!

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.