Główna » Nasze życie digital nomads z dziećmi i… psem

Nasze życie digital nomads z dziećmi i… psem

by Karo

To nie będzie kolejny tekst na temat tego, jak zostać cyfrowym nomadą. Nie będzie też pięknych zdjęć w kapeluszach (chociaż sama bardzo lubię kapelusze!), z latte na owsie (to też piję) i laptopem pod palmą na plaży (a to akurat nigdy mi się nie zdarzyło – dlaczego? czytaj dalej, piszę o tym więcej). To będzie tekst o tym, jak godzimy życie digital nomads z podróżami z dziećmi i naszym psem. Pokażę Wam, jak to wygląda na co dzień. Bez owijania w sreberka i ładnych fotek robionych pod Instagram.

Gotowi? To zapnijcie pasy, bo będzie jazda. Bez trzymanki :).

Podróże z dziećmi – my to serio kochamy!

Na początek dodam tylko jedną ważną rzecz (oczywistą dla tych, którzy są z nami od dłuższego czasu). My kochamy podróżować z dziećmi. Serio, serio! Odkąd urodziła się nasza najstarsza córka, Marianka, a nawet jeszcze będąc w nią w ciąży, lataliśmy po świecie, zabierając te nasze dzieci wszędzie, gdzie się dało. Bez podróżowania nie wyobrażamy sobie naszego życia. Mówilam Wam o tym nie raz.

Widzimy, ile dobrych rzeczy dzieje się z nami, z naszym mózgiem, podczas podróży. Jak dzieci rozkwitają, otwierają się na nowe. No uwielbiamy wręcz przekazywać tę naszą zajawkę zachwytu światem naszej trójce dzieci. I patrząc na zachwyty naszych dzieci, uwielbiamy przypominać sobie o tym, jak można dziwić się światu, jak świeże spojrzenie na to, do czego już przywykliśmy i wydaje się oczywiste, pozwala się zatrzymać i na nowo docenić, to co mamy. To wiadomo.

Pisałam o tym na blogu wielokrotnie. Dzisiaj jednak postanowiłam opisać drugą stronę, tę wiecie, dark side of the moon, podróżowania z dziećmi, kiedy oboje rodziców ma pracę zdalną, której nie da się odwiesić na kołek. No dobra, czasem się da, ale nie zawsze. Przynajmniej u nas.

Nie sprzedaliśmy wszystkiego, by móc podróżować

Wyjeżdżając do Tajlandii i decydując się niemal w całości przejść na pracę zdalną, nie mieliśmy na koncie wielkich oszczędności. Nie sprzedaliśmy też naszego mieszkania w Warszawie, nie postawiliśmy wszystkiego na jedną kartę. Wynajęliśmy mieszkanie, by spłacał się kredyt. Pieniądze, które zarabiamy jako cyfrowi nomadzi, wydajemy na życie i na podróże właśnie. Po prostu zamieniliśmy nasze warszawskie życie na życie na tajskiej wyspie i wyprawy po Azji.

W ciągu roku szkolnego jeździmy głównie po wyspach i prowincji Krabi weekendowo (w tygodniu dzieci są w kanadyjsko-tajskiej szkole przez 5 godzin dziennie, mamy też edukację domową i więcej pracujemy). W przerwach ruszamy dalej. Ostatnie 3,5 miesiąca spędziliśmy w ciągłej podróży po Indonezji i całej Tajlandii.

Jak wygląda życie digital nomads parents w podróży?

No więc, to zależy. Od dnia, od tego, co akurat robimy, co zaplanowaliśmy. Każdy dzień jest tak naprawdę inny. Częściowo wpływa na to specyfika naszej pracy.

Czasem nasze życie digital nomads wygląda tak…

Dużo częściej jednak to jest taki obrazek :)

Praca Mario – analizy ekonomiczne w polskiej strefie czasowej

Mario pracuje dla polskiej firmy w polskim czasie pracy, co oznacza minus pięć godzin od czasu tajskiego. Mario jest ekspertem ekonomicznym – pisze raporty, analizy, komentuje to, co polski rząd, Rada Polityki Pieniężnej, GUS czy inne tego typu instytucje ogłoszą. Mniej więcej od 14:00/15:00 do 22:00 naszego czasu musi być dyspozycyjny: dla ludzi z pracy i dla dziennikarzy, którzy umawiają się na wywiady z wyprzedzeniem kilkugodzinnym albo… kilkunastuminutowym.

Jeśli dziennikarze chcą uzyskać od niego dodatkowy „pisany”, specjalnie dla danego tytułu, komentarz do prasy czy internetu albo nagrać rozmowę do radia, to zazwyczaj można to sensownie zaplanować – przygotować się, otworzyć laptopa i spokojnie poświęcić czas na pisanie. Często jednak jest tak, że dziennikarze chcą nagrać tzw. setkę do głównego wydania Faktów czy Wydarzeń tuż przed emisją o 19:00. Tak to już wygląda, że tematy wpadają i wypadają z rozpiski programów w każdej chwili. Coś się zadzieje na scenie politycznej i zaplanowana wcześniej ramówka nagle jest modyfikowana tuż przed wydaniem.

Zdarzało się więc, że akurat wchodziliśmy wieczorem do hotelu, Mario szybko zmieniał koszulę (koszula musi być zawsze przygotowana – odpowiednio rozłożona na płasko na górze walizki, żeby można było ją szybko wyjąć i założyć bez prasowania + zawsze musimy mieć stabilne łącze z netem), szukał odpowiedniego miejsca (fajnie, że w hotelach są sale konferecyjne!) i po kilku minutach łączył się na żywo z polską telewizją. Albo, jeśli sali konferencyjnej nie było, to ja zabierałam dzieci i psa na spacer, na korytarz (gdziekolwiek w zasadzie), a on łączył się z naszego pokoju hotelowego.

Podobnie z udzielaniem wywiadów przez telefon czy nagrywaniem komentarzy w formie mp4. Czasem dziennikarz złapie Mario na przykład na parkingu przed sklepem, gdzie jest gwar, ludzie głośno rozmawiają czy pan parkingowy gwiżdże swoim gwizdkiem. Ostatnio Mario nagrywał się o naszej 24:00 – materiał szedł na żywo w wieczornym wydaniu wydarzeń.

I mimo że zawsze staramy się tak zaplanować nasze podróże, by w te dni, kiedy coś się dzieje ważnego w polityce czy ekonomii w Polsce, Europie czy na świecie, Mario miał komfortowe warunki pracy, to jednak nie wszystko da się przewidzieć. Życie :).

Moja praca – blog, podcast, social media

Na szczęście w tej układance moja praca jest dużo bardziej elastyczna i „kompaktowa”. Z jednej strony fajnie, bo pisać teksty na blogu, robić research, myśleć kreatywnie, żeby stworzyć coś wartościowego w social mediach można w różnych godzinach. Z drugiej jednak strony wymaga to ode mnie dużej elastyczności, zmiany planów, dostosowywania się do pracy Mario i planów całej rodziny. Często więc siedzę po prostu do późna, albo wstaję przed wszystkimi, by móc coś w spokoju napisać.

Jest to duży atut i ogromny koszt jednocześnie.

Wyjątek stanowi nagrywanie podcastu – tutaj z reguły dostosowuję się do polskich godzin moich rozmówców. Czasem więc jest to moja 14:00 a czasem 22:00. Wtedy Mario przejmuje dzieci, albo… jeśli akurat on też pracuje, dzieciaki mają czas na bajkę.

Często jest też trochę kombinowania. Na przykład wtedy, kiedy mam jakiś dedlajn i chcę szybko coś skończyć, a dzieci akurat wtedy domagają się uwagi, biją się, kłócą, ktoś tylko ode mnie potrzebuje przytulasków czy pobycia jeden na jeden. Zdarzają się momenty frustracji, irytacji czy zniechęcenia i zastanawiania się, czy na pewno tak właśnie sobie wyobrażałam to całe nasze życie digital nomads. Czy ja kiedyś będę miała po prostu większy slot godzinowy na pracę, niż 4 godziny i ten komfort kończenia czegoś w czasie, kiedy mnie się najlepiej pracuje i mam to flow, a nie wtedy, kiedy akurat jest okienko.

Ale zaraz przygodzi refleksja, że…

Praca, opieka nad dziećmi, edukacja domowa

No właśnie, bo w tym wszystkim chodzi nie tylko o podróże i żonglowanie pracą, ale o czas spędzony z dziećmi. i ze sobą nawzajem, Dzięki takiemu podziałowi naszej pracy jesteśmy po prostu w stanie opiekować się naszą trójką dzieci i spędzać z nimi dużo więcej czasu, niż gdybyśmy pracowali w różnych miejscach na etatach od 9 do 17 a dzieci widywali tylko wieczorami i w weekendy. Mamy czas na edukację domową (jeśli temat Wam bliski, kilkajcie w zakładkę EDUKACJA DOMOWA), na celebrowanie tego naszego rodzinnego życia czy na spacery z psem 3 razy dziennie.

Bo nie wiem, czy wiecie, ale….

Mamy tylko 939 weekendów

Tyle sobót i niedziele mamy ze swoim dzieckiem, zanim skończy 18 lat. Ten czas mija szybciej, niż myślimy. A głęboko w to wierzymy, że najcenniejsze, co możemy dać naszym dzieciom, to nasz czas i nasza uwaga. Dlatego naszym priorytetem życiowym, kiedy dzieciaki są małe, jest spędzać z nimi jak najwięcej czasu.

Mimo różnych niedogodności, które się z tym wiążą.

Czy można było lepiej zaplanować życie digital nomads?

Pewnie tak. Mogliśmy na przykład odłożyć więcej pieniędzy, by podczas podróżowania mieć spokojną głowę i nie martwić się o stały dopływ gotówki. Mogliśmy. Jednak mieszkając w Polsce też dużo podróżowaliśmy. Żeby więc odłożyć kasę, musielibyśmy zawiesić na kołku nasze podróże i przez jakiś czas skupić się wyłącznie na oszczędzaniu. My jednak uważamy, że życie jest tu i teraz i nie wiadomo, co będzie za dwa, trzy lata. Czy nasze dzieci nadal będą chciały z nami jeździć, czy nasze zdrowie pozwoli nam na robienie tego, co kochamy najbardziej. Zbyt wiele przeszliśmy, by pozwolić sobie na odkładanie naszych marzeń na później.

Dlatego, na ten moment wybieramy taki sposób na życie.

Jeśli macie do nas jakieś pytania, chcecie coś skomentować, to śmiało! Jesteśmy tu dla Was!

Zostań z nami na dłużej!

5 komentarzy

Paweł 23 września, 2023 - 07:22

Cześć. Super sobie to ogarnęliście. Też mam pieska, uwielbiam podróże i mam możliwość od tego roku pracować zdalnie spoza granic kraju. Chcielibyśmy spędzić zimę gdzieś w cieplejszym klimacie niż Polska. Wstępnie myślałem o Teneryfie, bo to moja ulubiona wyspa (do tej pory:) Ale jak wszystko przekalkulowałem to chyba nie chce mojego psiaka narażać na 38h na promie (zwłaszcza, że nie lubi wody i nigdy nie pływał promem). Czy możecie polecić jakieś miejsce gdzie jest końcem roku podobna temperatura, a nie płynie się tam tak długo? (samolot niestety odpada, bo nie wpakuję go do luku bagażowego w klatce).

Odpowiedz
Mario 23 września, 2023 - 09:16

Portugalia, poludnie Hiszpanii, Poludnie wloch. Nie wiem czy mozesz byc poza UE, jesli tak to Turcja.

Odpowiedz
Natalia 20 września, 2023 - 21:24

Bardzo inspirujący komentarz i pokrzepiający dla wielu z nas, rodziców-zdalniaków :)

Odpowiedz
Ola 20 września, 2023 - 10:11

Hej!
Także uważam, ze podróże naprawdę dają tyle dobrego, ze nie wyobrażam sobie bez nich żyć. Także z Naszą niedługo już 4latką, widzę jak uwielbia odkrywać nowe miejsca, jaka jest otwarta na innych ludzi i każda podróż, czy mała czy duża to dla Niej po prostu kolejna niezapomniana przygoda. Niesamowite jest tez, na co Dzieci zwracają uwagę, jakie wspomnienia stają się ich ulubionymi.
Super, że mieliście odwagę spełnić Wasze marzenie i pożyć w Tajlandii. Wiadomo, nie każdy może sobie na taka przygodę pozwolić, ale warto trochę powalczyć o swoje marzenia, czego jesteście super przykładem!
My za rok ruszamy z Nasza wtedy 4,5 latką w ponad roczną podróż głównie po Azji oraz Australii i Oceanii.
Ciekawa jestem, czy było lub jest coś czego się najbardziej obawialiście, zanim wyruszyliśmy w podróż do Tajlandii, aby tam zamieszkać? Jak postrzegacie dzisiaj Wasze obawy? ☺️
I jeszcze drugie pytanie, jak Wasze dzieci zareagowały na pytanie czy chcą pomieszkać w Tajlandii? Jak dzisiaj postrzegają Waszą podróż tam?

Pozdrawiam serdecznie z Hamburga! 🌞

Odpowiedz
Iza 19 września, 2023 - 20:46

Obserwuję Was już jakiś czas w zasadzie jeszcze przed przeprowadzką i jesteście dla mnie dużą inspiracją. Szczerze zazdroszczę po trochu odwagi i takiego stylu życia, też staram się na ile mogę wplatać podróże dalsze i bliższe w nasze życie i daje nam to wiele satysfakcji. Zgodzę się również ,że dzieci wspaniale odnajdują się w nowych miejscach, nowych sytuacjach. To wspaniale móc im pokazywać jak wiele świat ma do zaoferowania i samemu spełniać marzenia o podróżach. Pozdrawiam serdecznie

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.