Główna » Góry Świętokrzyskie z dzieckiem – Główny Szlak cz. 2

Góry Świętokrzyskie z dzieckiem – Główny Szlak cz. 2

by Mario

To już druga odsłona wyprawy ojca z synem w Góry Świętokrzyskie. Cel mamy ambitny: przejść cały Główny Szlak Gór Świętokrzyskich. Choć mnie ukrywam, że cel ten jest tylko dobrym pretekstem do spędzenia czasu sam na sam z synem.

TATO KIEDY POJEDZIEMY?

To pytanie mnie zaskoczyło najbardziej. Rok temu Jasio kończąc pierwszy odcinek szlaku, miał na ustach słowa: nie chcę więcej chodzić po górach. Zagadywany w trakcie roku o tę wyprawę powtarzał, że on już nie chce. Dlatego też ja nie drążyłem zbytnio tematu, wychodząc z założenia, że nic na siłę. Pewnego dnia rzuciłem: Jasio jedziemy pod namiot w góry? I coś wtedy zaskoczyło. Jasiowi włączył się tryb natychmiastowego pakowania się na wyjazd. Kułem żelazo póki gorące – zbyt wiele przecież nie potrzebujemy żeby pojechać pod namiot w góry. Kilka dni później, z biletem do Kielc, ruszyliśmy na drugi odcinek Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich.

LOGISTYKA NA SZLAKU

W zasadzie to zdaje się być najtrudniejsza rzecz w tych całych naszych wyprawach. Zaczynamy szlak w miejscu, w którym ostatnio skończyliśmy i kończymy go tam. gdzie wiemy, że będzie w miarę łatwo będzie go później zacząć. Problem jednak polega na tym, że jesteśmy zdani na komunikację publiczną z Kielc. O ile dojazd na miejsce startu danego odcinka nie jest jakiś kłopotliwy, to powrót do Kielc bywa prawdziwym wyzwaniem. W niedzielę autobusy podmiejskie i busy albo nie kursują, albo kursują raz na dwie, a czasem i trzy godziny.

Jedno z bardziej stromych zejść podczas drugiego odcinka szlaku

Rok temu nie byłem pewien, gdzie skończymy, ponieważ nie wiedziałem, ile Jasio jest w stanie przejść. Przeszedł sporo, bo blisko 23 km. Tym razem już wcześniej zaplanowałem sobie trasę, tak żeby skończyć w miejscu, gdzie jest komunikacja i nie przeciążyć zbytnio Jasia. Swoją drogą polecam planowanie trasy w aplikacji Locus Map. My dodatkowo stworzoną trasę wrzucamy sobie do zegarka Garmina i nie musimy wyciągać telefonu, żeby sprawdzić czy idziemy szlakiem.

ZACZYNAMY DRUGI ODCINEK SZLAKU

Rok temu skończyliśmy w Miedzianej Górze. I tu też zaczynamy drugi odcinek szlaku. Po raz kolejny utwierdziłem się, że Góry Świętokrzyskie z dzieckiem to idealne miejsce, żeby sprawdzić czy nasz młody/młoda ma trochę zacięcia do pieszych wędrówek oraz czy my potrafimy sobie radzić z motywowaniem dziecka. Najwyższym punktem .do jakiego dotarliśmy to 411 m n.p.m, także sami widzicie, że nie jest to wiele dla dorosłego, a dla Jasia to jest/był powód do dumy, że weszliśmy “tak wysoko”.

KAMIENIOŁOM WYKLEŃ

Nie ma co ukrywać, że Góry Świętokrzyskie nie są jakmiś spektakularnym widokowo miejscem. Dlatego też, po drodze zbaczamy z czerwonego szlaku w poszukiwaniu ciekawych miejsc. Rok temu znaleźliśmy ruiny zakładu hutniczego w Bobrzy. Tym razem, zaciekawieni znakami, poszliśmy szukać Kamieniołomu Wykleń. Na tym terenie znajduje się bardzo dużo nieczynnych już kamieniołomów. Jeden nawet mijaliśmy na końcowym odcinku rok temu. Kamieniołom Wykleń jest jednak dość charakterystyczny, ponieważ w jego wnętrzu znajduje się stanowisku dokumentacyjne. Oczywiście sama nazwa nic wam nie powie, ale zerknijcie na zdjęcia.

Wg Jasia to Hulk tam położył ten kamień, ktoś ma jakieś inne teorie?
To w tym miejscu kiedyś poganie oddawali cześć swoim Bogom składając ofiary na kamiennych ołtarzach.

GÓRY Z DZIECKIEM BEZ PRĄDU

W połowie naszego pierwszego dnia na szlaku zorientowałem się, że mój powerbank nie działa, a mój telefon jest już na końcu swojej baterii. Niby nic, tragedii nie ma, bo po co mi w lesie telefon, ale…no właśnie. Telefon mimo wszystko się przydaje – przede wszystkim nie byliśmy pewni, czy nie spotka nas burza w nocy, więc dobrze byłoby sprawdzać pogodę i wiedzieć, na co się przygotować. Po drugie, drugiego dnia warto byłoby sprawdzić powrót do Warszawy, a wcześniej znaleźć drogę do Kielc. Wszystko to skłoniło mnie do zmiany planów. Zamiast zaplanowanych 13 km pierwszego dnia musieliśmy sobie wydłużyć trasę, tak aby dostać się do jakiś zabudowań. Mieliśmy teraz do przejścia blisko 19 km. Nie byłem pewien czy Jasio tyle da radę przejść, bo już wcześniej sygnalizował, że go nóżki bolą.

Hamak to dodatkowe miejsce w plecaku, ale warto było go zabrać
I syn uchwycił odpoczynek ojca
Testowaliśmy chińskie namioty Naturehike i ubrania antykomarowe od Royal Robbins (ja) i Reimy (Jasio)
– wszystko sprawdziło się idealnie!

NADLEŚNICTWO NAM PRZYSZŁO Z POMOCĄ

Podtytuł jest ironiczny. Ponieważ wyobraźcie sobie nasze miny, jak stanęliśmy przed tablicą “Ścinka drzew zakaz wejścia”. No i rzeczywiście szlaku nie ma, leżą powalone drzewa, a obok tego armagedonu tabliczka, że jest wytyczone obejście Głównego Szlaku Świętokrzyskiego. Problem polega na tym, że owe obejście nakazuje powrót ponad kilometr, a następnie nadłożenie około trzech kilometrów. Czy na serio nie można było dać tego znaku wcześniej?! Dodam, że do miejsca rozbicia namiotu zostało nam sprzed tej tablicy jeden kilometr. Ja już nie miałem siły (nosiłem Jasia na barana), a co dopiero pięciolatek. Szliśmy przez ścinkę na azymut i mapą z zegarka.

Rozbiliśmy się niedaleko zabudowań, rozłożyliśmy sobie namiot, rozwiesiliśmy hamak. Naładowaliśmy telefon, uzupełniliśmy wodę, poczytaliśmy komiksy. Jasio na dobranoc miał obiecaną bajkę i zanim się ściemnił,o byliśmy już w śpiworze.

TATO, KIEDY BĘDZIE PIECZĄTKA?

Częścią naszej wyprawy jest zbieranie pieczątek do książeczki PTTK. Już wcześniej pisałem o tym, że ta archaiczna instytucja zatrzymała się w czasach PRL i nie chce z nich wyjść. Pieczątki jednak są pewnym motywatorem, o ile jest gdzie je zdobyć. W czasie pierwszego dnia, przez 19 km, nie było ani jednego miejsca gdzie taką pieczątkę można by dostać. Drugi dzień też nie był zbyt obfity, ponieważ mijane sklepy nie miały pieczątek. Ostatecznie w akcie desperacji, na samym końcu naszej tegorocznej przygody weszliśmy na plebanię w Masłowie. Jakiś dowód, w końcu, z drugiego odcinka musimy mieć.

Tu już mamy etap – więcej nie idę!

KONIEC DRUGIEGO ODCINKA GŁÓWNEGO SZLAKU GÓR ŚWIĘTOKRZYSKICH

Kończymy drugi odcinek Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich. Wg Garmina przeszliśmy pierwszego dnia 19,5 km, a drugiego 8,4 km. Tym razem Jasio nie kończył wyprawy, że już nie chce więcej chodzić po górach. Mówił tylko, że za rok idzie z mamą :-).

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.