Siedem wzgórz z kolorowymi kamieniczkami. XIV-wieczny ogromny zamek i stok narciarski w centrum miasta. Strome uliczki, przedziwne Muzeum Dzwonów i Fajek w wysokiej wieży, bulwary nad Sanem, tajemnicze forty i jedna z lepszych kaw, jakie piliśmy. Przemyśl z dziećmi to świetny pomysł na rodzinny weekend.
Do Przemyśla nie jest po drodze z większości miast w Polsce. Do Przemyśla trzeba się wybrać specjalnie, chyba że jedzie się w Bieszczady i lekko zboczy z wyznaczonej trasy. A szkoda, bo Przemyśl to jedno z najładniejszych miasteczek w naszym kraju. Blisko stąd do Rzeszowa, Zamościa czy Lwowa. Warto się tu zatrzymać w drodze do Rumunii, Mołdawii czy dalej, na Bałkany.
My do Przemyśla pojechaliśmy na weekend – stamtąd pochodzą nasi przyjaciele, których postawiliśmy odwiedzić. Nie tylko pokazali nam miasto, ale poopowiadali o jego historii, wielokulturowości i sytuacji obecnej. Od tej ostatniej trudno było zresztą uciec, bo Przemyśl – mam wrażenie – to taka „Polska B” w pigułce. Podobnie jak większość położonych daleko od ekonomicznego centrum kraju, boryka się z różnego rodzaju problemami – niskimi zarobkami, brakiem perspektyw dla osób wchodzących dopiero na rynek pracy, możliwościami rozwoju czy brakiem świadomością ludzi, co można byłoby zrobić, żeby było lepiej.
Wiadomo, że tak jak wszędzie, także i w Przemyślu, są wyjątki od reguły (i my je widzieliśmy!), ale ogólna atmosfera jest właśnie taka. I nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, że przyjechała „warszafka” i się wymądrza. Ja sama pochodzę z Janowca – malutkiego sennego miasteczka na Lubelszczyźnie, które stoi dokładnie przed takimi samymi wyzwaniami, jak Przemyśl, Zamość, Bielsko-Biała czy Białowieża. Miasteczka piękne, nostalgiczne i takie z tym prawdziwym slow life, hygge czy innym tym, czego szukamy z daleka od pędu dużego miasta, ale ciężko mi wyobrazić sobie życie tam bez możliwości zarabiania zdalnie ale takie, jakie mamy w tym okropnym dużym mieście właśnie.
Dlatego też wierzę, że im więcej turystów będzie odwiedzać tego typu miejsca, blogerzy i media będą o nich pisać, sytuacja zmieni się na lepsze. Zapraszamy Was więc do Przemyśla – jednego z piękniejszych architektonicznie miasteczek, które ostatnio odwiedziliśmy.
Przemyśl z dziećmi – co zobaczyć?
Do Przemyśla warto przyjechać na kilka dni. Takie średniowieczne miasteczka fajnie zwiedza się bez pośpiechu – łażąc po stromych uliczkach, gubiąc się w różnych zakamarkach, odkrywając różne smaczki po swojemu. Jeśli jednak, tak jak my, mieliście na zobaczenie Przemyśla weekend, warto skorzystać z podpowiedzi lokalsów (Olu i Tomku, raz jeszcze dziękujemy!) i wybrać prawdziwe perełki.
Zamek Kazimierzowski – wieża widokowa, lochy i teatr
Zamek Kazimierzowski to pozycja obowiązkowa. Znajdziemy tam wszystko to, co spodoba się dzieciakom: pachnące mchem przerażające lochy z różnego rodzaju inscenizacjami jak kiedyś wyglądały tortury, wysoką wieżę z widokiem na całe miasto, sale rycerskie, teatr i ogromny dziedziniec, po którym można pobiegać. A jeśli dodamy opowieści o królach Polski, którzy lubili tu przyjeżdżać (m.in. Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki, Jagiełło, czy Stefan Batory), czy o tym, że na dziedzińcu zapadały wyroki sądów grodzkich i ziemskich (jest maszyna do ścinania głowy…), to mamy gotową arcyciekawą lekcję historii, którą dzieci zapamiętają na długo.
Muzeum Dzwonów i Fajek + widok z Wieży Zegarowej
Jeśli Przemyśl z dziećmi, to koniecznie Muzeum Dzwonów i Fajek. Wiecie dlaczego? Bo o ile większość współczesnych dzieciaków wie, czym jest i do czego służy dzwon, to już o fajce pewnie słyszała garstka z nich. A wiecie, że Przemyśl to zagłębie przemysłu fajczarskiego? Pierwsze fajki zaczęły tu powstawać w latach 70-tych XIX wieku. Obecnie jest kilkanaście, docenianych na całym świecie, pracowni zajmujących produkcją fajek. W Muzeum można zobaczyć kilkaset różnego rodzaju prawdziwych dzieł sztuki.
Podobnie z tradycją wyrobu dzwonów. Ludwisarze (ci, co robią dzwony) z Przemyśla znani są na całym świecie od kilku stuleci. Ostatnio zasłynęli m.in. wykonaniem najcięższego dzwonu świata – waży 55 ton, czyli tyle, co 10 słoni! W Muzeum można poznać nie tylko ludwisarską historię regionu, ale też zobaczyć na własne oczy, jak się robi dzwony.
Ekspozycja Muzeum mieści się na kilku piętrach Wieży Zegarowej. Warto wdrapać się na samą górę, by wyjść na taras widokowy, z którego rozciąga się wspaniały widok na całe miasto.
Przemyśl z dziećmi – Rynek i uliczki Starego Miasta
Po Przemyślu z dziećmi warto sobie po prostu połazić. Pójść na Rynek, dotknąć figurki Dobrego Wojaka Szwejka (ostatni tom powieści J. Haszka „Przygody dobrego wojaka Szwejka” niemal w całości dzieje się w Przemyślu), spróbować legendarnej przemyskiej pizzy galicyjskiej, pysznych lodów (Fiore), czy napić się jednej z najlepszych kaw, jakich próbowałam (Miejsce Kawa i Zabawa – właściciele przyjechali tu z Wrocławia, w Miejscy prowadzą też różnego rodzaju kawowe warsztaty) czy spróbować zgadnąć, ile kościołów zobaczymy za jednym razem (serio, są dosłownie wszędzie!).
Twierdza Przemyśl – forty wokół Przemyśla z I wojny światowej
Założę się, że o ile większość z Was mogła słyszeć o francuskiej twierdzy Verdun czy belgijskich fortyfikacjach w Antwerpii, tak o Twierdzy Przemyśl nie słyszał prawie nikt. Ta pierwsza zasłynęła z legendarnej obrony w bitwie pod Verdun nad Mozą w I wojnie światowej, natomiast Antwerpia to jeden w najwybitniejszych przykładów architektury obronnej XIX wieku (ostatecznie zdobyta przez Niemców w 1914 roku.
Natomiast galicyjska Twierdza Przemyśl to 45-kilometrowa fortyfikacja, której najdłużej nie udało się zdobyć. Przez 173 dni w całkowitym oblężeniu szturmowali ją Rosjanie. Ostatecznie obrona padła, ale szybko odzyskano ją po kilku krótkich walkach. Czemu warto tam zabrać dzieci? Chociażby po to, by pokazać, jak kiedyś rzeczywiście wyglądała wojna. W jakich warunkach żyli żołnierze, jak się bronili i o jak wielu rzeczach naraz musieli myśleć, by pokonać wroga.
Kiedyś twierdza składała się z 17 fortów głównych a pierścień zewnętrzny miał 45 km obwodu. Obecnie zniszczone forty zostały uznane za chroniony zabytek architektury obronnej. Pomiędzy budynkami można jeździć rowerem (Forteczna Trasa Rowerowa składająca się z dwóch pętli – północnej i południowej, o łącznej długości 87 kilometrów), można też wybrać się na długi spacer szlakiem turystycznym. My, z racji aury za oknem, wybraliśmy opcję samochodową – podjechaliśmy do jednego z fortów na wycieczkę. Dzieciaki były zachwycone. A my razem z nimi.
5 komentarzy
Trochę zgadzam się z przedmówcami. Pani opis był dość niefortunnie sformułowany. Odpowiedź o słomie z majtek…też nie przystaje do mieszkanki Polski A ;-)
Ja chciałbym dodać, że brak perspektyw dla Przemyślan itp. nie wynika z braku świadomości ludzi, co można byłoby zrobić, żeby było lepiej, ale ze znalezienia się tego pięknego miasta na peryferiach po ostatniej wojnie oraz z polityki gospodarczej kraju.
Dziękuję za wpis i życzę kolejnych udanych podróży ;-)
nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, że przyjechała „warszafka” i się wymądrza – no ale własnie tak jest. Najgorszy typ ludzi – przyjezdni z małych miejscowości do Warszawy. Pretensjonalni i przemądrzali. Ehh… „Słoma w butach” w pigułce.
Mój ulubiony typ Polaka: „mie chcę, ale muszem”. Dla Ciebie drogi Adamie może nam nawet słoma z majtek wystawać. Absolutnie nie interesuje nas zdanie o nas samych randomowych osób. Chwali Ci się jednak, że przeczytałeś tekst.
Wybieram się do Przemyśla z dzieciakami i wpadłam zobaczyć polecane atrakcje i choć znalazłam to czego szukałam to mam mieszane uczucia odnośnie tego co przeczytałam. Zgadzam się w stu procentach z przedmówcą, tekst o Polsce B nietaktowny i żenujący. Nie tylko w takich miastach ludzie zmagają się z niskimi zarobkami czy brakiem perspektyw dla młodych. Ale zapewne nie mieszkają tutaj ludzie z brakiem świadomości co zrobić, żeby było lepiej – nie wiem co ma na celu obrażanie mieszkańców, robienie z nich nieporadnych życiowo, nieudaczników – wybacz takie mam odczucia po przeczytaniu tego co piszesz. Nie każdy chce pracować tak jak Wy w wielkim mieście, zdalnie, nie każdy potrzebuje tych wielkich perspektyw. Ludzie cenią sobie taki spokój, brak biegu, spokojną pracę, niektórzy lubią taką rutynę. Ciężko Ci sobie wyobrazić życie tam, super masz do tego prawo, ale nie obrażaj ludzi żyjących inaczej. Takie miejsca to nie Polska B, a Warszawa to nie Polska A. Każdy niech żyje jak chce i gdzie chce w Polsce.
Mieszkam w małym mieście i takie życie mi pasuje. Mam rodzinę i znajomych w dużych miastach, a także na malutkich wioskach gdzieś 'na końcu świata’ – nigdy do głowy by mi nie przyszło, żeby dzielić ludzi i miejsca na Polskę B i A. Żeby komuś ze względu na to gdzie mieszka wbijać szpilę.
Żenada oczywiście musiałaś dowalić tekstem o Polsce B. Pojedź sobie do tej Polski A najlepiej do okolic Koszalina albo lubuskiego to zobaczysz jaki tam jest syf.