Zabraliśmy ze sobą na Podlasie X-landera X-cite. Wózek typowo miejski. My postanowiliśmy go przetestować na ścieżkach Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Wybór wózka nie jest ani łatwy, ani przyjemny. Kto wybierał, ten wie, a kto nie, kiedyś się sam przekona, że nie ma wózka idealnego. A jeśli nawet istnieje, to jest poza zasięgiem finansowym 80% naszego społeczeństwa. Pamiętamy dokładnie jak sami wybieraliśmy wózek dla Mani. Nie mieliśmy bladego pojęcia o tym, co jest ważne, a co kompletnie zbędne. Znajomi również nam nie pomagali, bo tak to już jest, że każdy ceni sobie co innego i co innego podpowiada. Ostatecznie pożyczyliśmy gondolę ze stelażem. Po 4 miesiącach Mania miała dość patrzenia w niebo i przesiedliśmy się do lekkiej parasolki (wybieraliśmy ją chyba ze dwa tygodnie :-)).
O tym przeczytasz
Zdecydowani na X-ladnera X-cite
Teraz, mądrzejsi o doświadczenia z wózkiem dla Mani, mamy jasno sprecyzowane wymagania i oczekiwania. Przy Jasiu wybór padł na firmę X-ladner i ich najnowszy model X-cite. Jak wiecie, w podróż z reguły nie zabieramy ze sobą wózka, dlatego też zdecydowaliśmy, że kupujemy wózek miejski. Przez ostatnie 3 tygodnie testowaliśmy wózek w różnych warunkach (głównie miejskich), a na finalny test wybraliśmy się przekornie do Biebrzańskiego Parku Narodowego. Z racji tego, że dla każdego z nas liczy się coś innego, to test zrobiliśmy biorąc pod uwagę perspektywę Mamy i Taty.
Oglądamy X-landera X-cite od kuchni
X-cite to tak naprawdę stelaż plus wersja spacerowa, którą można używać jako gondoli po zakupie odpowiedniej wkładki. Oczywiście, dla tych którzy nie są przekonani co do słuszności transportu niemowlaka w pozycji innej niż leżąca na płasko, można kupić wózek w wersji z gondolą lub nosidłem. My z racji tego, że potrzebowaliśmy wózka dla Jasia, mamy do niego dodatkowo gondolę X-pram.
TATA | MAMA |
Rama wózka wykonana jest z aluminium i sama w sobie nie jest dla mnie specjalnie ciężka. Jednak po dołożeniu któregokolwiek elementu waga wzrasta blisko dwukrotnie. Nie ma to jednak dla mnie specjalnego znaczenia, i tak całość jest stosunkowo lekka. To, co mnie najbardziej zaskoczyło, to łatwość rozkładania i składania wózka. Spokojnie jestem w stanie zrobić to jedną ręką, trzymając w drugiej Jasia. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie też inny element. Pewnie niewiele osób uważa to za istotną cechę, ale ja dobrze pamiętam, jak przy starej gondoli walczyłem z odczepianiem kół czy rozkładaniem stelaża. Tu, nie dość, że jest to banalnie proste, to jeszcze odczepiają się wszystkie koła. Oczywiście koła przednie są skrętne, a ich blokada do jazdy na wprost odbywa się w równie banalny sposób, co ich odpięcie – po wciśnięciu jednego miękkiego przycisku. Nawet posiadając duży bagażnik, możliwość odczepienia kół jest naprawdę istotną właściwością (można bezproblemowo wstawić np. stelaż za siedzenie pasażera albo kierowcy). Po złożeniu stelaż jest też idealnie płaski, więc gondola przeważnie ląduje w bagażniku, na stelażu. Szkoda tylko, że gondola nie jest „miękka”, czyli nie składa się na płasko. Ułatwiłoby to niewątpliwe życie osób chcących często przewozić wózek w samochodzie. Początkowo miałem problem z hamulcem. O ile naciśnięcie go nie jest trudne, to przy odblokowywaniu wykonywałem dosyć nieporadne ruchy prawą nogą. Dopiero film instruktażowy na stronie producenta podpowiedział, że nie należy nóżki odciskać, tylko w nią kopnąć. Czemu nie wpadłem na tę metodę wcześniej, sam nie wiem. Przecież od zawsze wiadomo, żeby coś naprawić w pierwszej kolejności, należy uderzyć albo kopnąć :-). Jak na wózek miejski przystało pod gondolą mamy ogromną (subiektywne zdanie) przestrzeń ładunkową. Co ciekawe, jest ona zamieszczona na tyle wysoko, że po włożeniu czegoś cięższego nie szorujemy o ziemię koszem. Nie ma też problemu z podjeżdżaniem pod wyższe krawężniki. Jednym słowem – idealnie. Z przodu wózka producent zamontował listwę ze światłami led. Włącznik znajduje się na ramie wózka. Producent twierdzi, że to dla bezpieczeństwa. Pewnie ma rację, o ile będziemy przemieszczać się poboczem nieoświetlonej drogi. W innym wypadku można uznać to za typowy gadżet. Na koniec, co mnie się bardzo podoba, to brak krzykliwego logo producenta na każdym elemencie wózka. Kto będzie chciał to zauważy, że to wózek X-landera, niekoniecznie musi być to widoczne z księżyca. | Tata ma 1,82 cm wzrostu, ja trochę mniej, bo 1,58 cm. Ważę też trochę mniej niż on :-). Piszę o tym, ponieważ to, co jest proste i lekkie dla Taty, dla Mamy może się okazać trochę bardziej skomplikowane. Po pierwsze: Na pewno nie jestem w stanie rozłożyć wózka jedną ręką. Potrzebuję do tego obu, ale sama procedura jest niezwykle prosta. Wózek rzeczywiście składa i rozkłada się banalnie łatwo. Zarówno zakładanie i zdejmowanie gondoli, jak i pakowanie wszystkiego do bagażnika samochodu nie zajmuje dłużej niż minutę. Nie trzeba się z niczym szarpać, mocować ze sztywnymi guzikami, czy przełącznikami. Po drugie: Stelaż + gondola + maluch w środku to mniej więcej 14 kilogramów (mówimy tu o noworodku). Dlatego też dosyć trudno jest mi przenieść całość np. nad jakąś przeszkodą. Na szczęście, wózek został tak wyważony, że dosyć łatwo można podnieść przednie koła, opierając ciężar na tylnych. Pozwala to na sprawne i szybkie wjeżdżanie na krawężniki i podjazdy przy schodach, czy wejście do nie-niskopodłogowego autobusu. Jednak pierwszą rzeczą, na jaką zwracam uwagę, to wygląd. Sposób zaprojektowania, jakość zastosowanych materiałów, wykończeń, dobór kolorów. Widać, że producenci zaufali projektantom – powstał wózek, który jest po prostu ładny i solidnie wykonany (a to wbrew pozorom, nie tak często spotykane połączenie). Bardzo podoba mi się minimalistyczne połączenie czerni na zewnątrz i złamanej bieli wewnątrz gondoli. Zachwycają detale: wykończone czarną skórą rączki i budka gondoli, matowe czarne i szare elementy ramy, brak rzucających się w oczy logotypów. Wózek jest po prostu ładny. Muszę też pochwalić zgodność stanu faktycznego z proponowaną na stronie producenta strategią komunikacji marki (młody tata brodacz w koszuli w kratę – fajnie, że tata, a nie mama!). Powstał wózek, z którym spokojnie można pójść do modnej knajpki na kawę (będzie fajnie wyglądał), na długi spacer do parku, czy zakupy na pobliski bazarek. Mieszczuchom i stałym bywalcom warszawskich knajpek i galerii powinien się podobać. Serio, pod względem wzornictwa nie ma się do czego przyczepić. |
Testujemy X-ladnera X-cite w praktyce
TATA | MAMA |
Zacznę nietypowo, bo od negatywnych odczuć, tak żeby zakończyć czym pozytywnym. Próbowałem się doszukać, doczytać czy ten wózek ma jakąkolwiek amortyzację. Wszystko wskazuje na to, że nie ma. Mimo że to wózek miejski, to nawet w naszych polskich miastach potrafi trochę wytrząść dzieckiem. Nie mówiąc już o ruszeniu wózkiem w jakikolwiek teren. Sytuację moim zdaniem pogarszają również piankowe koła, które w tym przypadku nie łagodzą nierówności. To, co mnie jeszcze osobiście denerwuje w X-landerze, a co można uznać niekoniecznie za wadę istotną dla innych, to brak regulacji rączki w dwóch zakresach. Jest to dla nas o tyle istotne, że do wózka mamy dostawkę dla Mani. Przy zamontowanej gondoli trzeba podnieść rączkę maksymalnie wysoko, bo inaczej Mania się pod nią nie mieści. Chociaż Mania znalazła inny sposób na podróż na dostawce – siedzący :-). Aż się prosi o przyciski z poprzedniej wersji wózka. Tu muszę jednak oddać, że sam mechanizm podnoszenia tej rączki świadczy o dbałości producenta o ergonomię ruchów – robi się to jedną ręką bez najmniejszych problemów. Teraz trochę pozytywów. Wózek prowadzi się niesamowicie lekko i płynnie. O niebo lepiej, niż każdy z naszych dotychczasowych wózków. Ergonomia wykonania oraz przemyślane rozwiązania mają za zadanie ułatwić życie rodzicom. To widać i czuć na każdym kroku. Gondola jest duża, odczepia się lekko i przyjemnie, a mechanizm jest oparty na dwóch zatrzaskach – bajka! | To, za co rzeczywiście pokochałam X-landera, to przede wszystkim niezwykła łatwość prowadzenia i zwrotność na zakrętach. Jeszcze żaden wózek tak dobrze mi się sam nie prowadził. Jedyna wada: mała amortyzacja. Kiedy jedziemy po nierównym podłożu, nawet w mieście, mam wrażenie, że rzeczywiście Jaśkiem trochę trzęsie. Może to jest kwestia tego, że nasz syn nie należy do najcięższych i największych noworodków, jakie istnieją (3100 kg i 53 cm), a może tego, jak pisał Tata, że wózek nie ma tych wszystkich sprężyn, wahaczy i dmuchanych opon. |
Czy warto się zainteresować X-landerem
Podsumowując, X-Lander X-Cite, to doskonały wybór dla rodziców, którzy potrzebują łatwego w prowadzeniu, funkcjonalnego i dobrze zaprojektowanego wózka miejskiego. Wadą może być jednak dość wysoka cena, choć nie odbiegająca specjalnie od średniej w segmencie (ponad 2500 zł za 3w1), ale sądzimy, że w tym przypadku w pełni uzasadniona, jeśli weźmiemy pod uwagę stosunek jakości do ceny. Mamy nadzieję, że Jaśkowi wózek też się będzie podobał :-).
W kolejnym tekście przetestujemy wersję spacerową – Mania już zaczęła przygotowywać zadania :-).
5 komentarzy
Wczoraj córka dostała na dzień dziecka spacerówke X-Cite, a zakup był dokonywany poprzez prezentacje online na stronie www. Super opcja i można o wszystko zapytać sprzedawców. Czekam na mój wózek, bo zamówiłam najnowszą kolorystykę Astral Black. Ciekawa jestem kubełkowego siedziska. Mówią, że bardzo wygodne i zdrowe dla kręgosłupa.
Mamy x-cite i bardzo go lubię , fantastyczne jest w nim to kubełkowe siedzisko :) Do miasta ten wózek jest idealny ! Chociaż zdarza nam się wypad do lasu i też dobrze sobie radzi :) duży kosz na zakupy, system z regulowaniem rączki teleskopowo też się fajnie sprawdza :)
Mój faworyt pod każdym względem : ) Ponadczasowy design, lekki, składany do małych rozmiarów, świetnie wykonany w najmniejszych szczegółach.
Uwielbiam ten wózek!dla mnie jest bardzo nowoczesny i nadaje się zarówno na tereny miejskie jak i pozamiejskie. Fajnie się składa i po zapakowaniu go do bagażnika zostaje jeszcze dużo miejsca. Mój synek świetnie w nim zasypia podczas spacerów, lubi chyba to kubełkowe siedzisko :-)
Tak, my też bardzo sobie chwaliliśmy X-landera.