Od kiedy jestem szczęśliwą mamą otaczają mnie książki dla dzieci. Od kiedy pamiętam otaczały mnie książki. I nie była to tylko moja biblioteczka z wierszami Brzechwy, Tuwima czy baśniami Braci Grimm. Najbardziej lubiłam albumy malarskie mojego taty: grube tomiska z retrospektywami Boscha, Witkacego, Chełmońskiego i innych wielkich nazwisk. Oglądałam je z wypiekami na twarzy, próbując odwzorować te obrazy w swoim bloku rysunkowym. Naprawdę to uwielbiałam! Potem, kiedy byłam jeszcze w liceum, pieniądze, które dostawałam od rodziców na obiady, przeznaczałam właśnie na zakup książek. Oczywiście rodzice musieli zauważyć, jak półka w moim pokoju zapełnia się nowymi pozycjami, ale chyba – dla świętego spokoju – nie pytali za co je kupowałam :-).
Potem były studia polonistyczne, gdzie pochłaniałam tony mniej lub bardziej interesujących książek, niektóre z nich kupowałam, o istnieniu innych jak najszybciej chciałabym zapomnieć. I właśnie chyba z tego przesytu, z tego nadmiaru „obowiązkowych lektur do czytania, koniecznie ze wstępem Bilblioteki Narodowej”, pod koniec studiów nastąpił u mnie okres buntu. Buntu, który objawił się niemal całkowitym brakiem zainteresowania czytaniem. Przestałam kupować, przestałam mieć ochotę na zaszywanie się pod kocem z tą kiedyś wymarzoną książką, na przebywanie przez kilka godzin w zupełnie innym świecie, w oderwaniu od tego, co tu i teraz.
O tym przeczytasz
Pierwsza praca z książkami
Zwrot nastąpił nagle. Tuż po studiach dostałam swoją pierwszą pracę z prawdziwego zdarzenia. Zostałam księgarką w Czułym Barbarzyńcy – kultowej już, nieistniejącej dzisiaj księgarnio-kawiarni na warszawskim Powiślu. Tam z powrotem zanurzyłam się w świat, do którego poznawania nikt mnie nie zmuszał. Czytałam, co chciałam. Kupowałam, co chciałam (nie bez znaczenia był tu duuuuży rabat pracowniczy :-)). I przede wszystkim – poznałam rodzący się wtedy w Polsce rynek książki dla dzieci. O jego istnieniu w ogóle się na mojej filologii polskiej nie mówiło!
Moja wrodzona dziecięca ciekawość świata wróciła. Po kilku tygodniach pracy znałam chyba wszystkie książki dla dzieci na pamięć. Nie mogłam się nadziwić, że oprócz wspaniałych, mądrych i dowcipnych opowieści, jest tam tyle pięknie zaprojektowanych i wydanych pozycji. Że w zasadzie każdą z nich chciałabym mieć. I chciałabym, żeby moje przyszłe dzieci też je miały.
Efekt jest taki, że na długo przed narodzinami Mani zaczęło się kompletowanie jej biblioteczki. To, co zmieniło się po tym, jak się urodziła, to brak wyrzutów sumienia: wreszcie nie kupowałam tych książek dla siebie! :-) A teraz, po narodzinach Jasia, mam nawet wytłumaczenie podwójne :-).
Obowiązkowe książki dla dzieci
Dlatego też, jak tylko zobaczyłam, że w Zachęcie otwiera się wystawa poświęcona polskiej ilustracji dla dzieci, wiedziałam, że będziemy tam jednymi z pierwszych gości. Wreszcie ktoś pomyślał, by zebrać najlepszych ilustratorów i ilustratorki w jednym miejscu i – co ważniejsze – zaprosić tam maluchy. Na wystawie TU CZY TAM? (lub Tu czytam? / Tuczy tam? / T uczy tam? – fajny żarcik ukryty w tytule) można nie tylko zobaczyć ilustracje i książki m.in. Marty Ignerskiej (wspaniała Wszystko gra!), Agaty Królak (serie o Misiach naszego ulubionego najlepszego wydawnictwa świata Dwie Siostry), Dawida Ryskiego (Alfabet) czy Emilii Dziubak (przepiękne Proszę mnie przytulić, Uśmiech dla żabki, Rok w lesie). Na wystawie można też robić rzeczy, których z reguły w muzeum robić nie można: dotykać, pisać po ścianach, zaglądać w zakamarki, stukać, pukać i nawet głośno krzyczeć! Po prostu czysta radość poznawania świata!
Zachęta z książkami dla dzieci
Kiedy Marianka przekroczyła próg Zachęty, w zasadzie od razu zrozumiała reguły gry panujące na wystawie. Nie trzeba było jej niczego tłumaczyć. Po prostu weszła w ten świetnie zaprojektowany przez kuratorki (Magdę Kłos-Podsiadło z Wydawnictwa Wytwórnia i Ewę Solarz – tę od przewspaniałego D.E.S.I.G.N.u i „Ilustrowanego elementarza dizajnu) świat. Malowała po ścianach, układała chrabąszcze z magnesu, wchodziła do eksponatów, ze zdziwieniem rozpoznawała bohaterów książek ze swojej półki (O!!! Bzzzzz!! Pszczoły! Ooo! Auto!) i sama wybierała do czytania te, na które miała ochotę.
Czytanie na głos dzieciom
A my, kiedy Mania nie widziała, po cichutku przybiliśmy sobie piątkę. Nasze codzienne czytanie na głos odkąd pojawiła się na świecie, wertowanie po raz setny danego dnia Benek Edek Milczek Wilczek, rzeczywiście przynoszą efekty. Mańka ma więcej książek niż zabawek, lubi je przeglądać i po swojemu opowiadać, co widzi. I co najpiękniejsze, ostatnio zaczęła przynosić swoje książeczki Jaśkowi, głośno komentując ilustracje. Trochę rozpiera nas duma <3.
Gorąco zachęcamy do odwiedzenia Zachęty i wystawy Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci. To nie tylko radość dla maluchów i często pierwszy ich kontakt ze sztuką, ale tez niesamowita frajda dla rodziców. Te książki i plakaty są po prostu ładne. Takie, że chce się je mieć i na ścianie i na półce.
Wystawa jest czynna do 8 maja 2016. Towarzyszy jej bogaty program warsztatów (nie tylko dla dzieci).